Obnażając muzykę – z Tordem Gustavsenem rozmawia Kajetan Prochyra

Autor: 
Kajetan Prochyra

Już na godzinę przed koncertem Rynek Starego Miasta zaczęli wypełniać jego fani. Swój występ zaczął słowami "Przepraszam, że przywiozłem ze sobą skandynawską pogodę". Odrobinę tylko zmoczony deszczem, który towarzyszył występowi jego trio podczas inauguracji XVII edycji warszawskiego festiwalu plenerowego "Jazz na Starówce", Tord Gustavsen zgodził się na rozmowę.

Twoja ostatnia płyta ukazała się 2 lata temu. Gdzie jesteś teraz? Czy dużo zmieniło się od „Restored Returned?”

Tord Gustavsen: Zmiana, szczególnie drastyczna, zdecydowanie nie jest moim celem. Lubię organiczny rozwój. To, do czego doszliśmy na tej płycie, jej repertuar, na pewno tkwi gdzieś w nas, cały czas dojrzewa, ewoluuje. Być może część materiału na nowej płycie będzie bardziej zwarta harmonicznie, z akcentem na improwizacje, a część pozostanie podobna, do tego, co robiliśmy wcześniej, prosta, ogołocona z wszelkich naddatków. Mam nadzieję, że powstanie z tego całość - podróż, w którą zaprosimy naszego słuchacza.

A czy znalazłeś ostatnio, gdzieś w małym antykwariacie, kolejny, inspirujący tomik poezji, tak jak było z Wystanem Hugh Audenem i poprzednią płytą*?

Dawno nie chodziłem po księgarniach w poszukiwaniu poezji. Czytam teraz głównie prozę. Nasza nowa płyta będzie bez słów.

A czy będzie miała swój motyw przewodni, czy tę prozę czytasz dla własnej przyjemności?

Będzie inspirowana tym wszystkim, co wydarza się w życiu – dobrym i złym. Na pewno w mojej muzyce odbija się to, co czytam - w nastrój, a czasem też, bardziej abstrakcyjnie, w kształcie, przestrzeni. Czasem czytajać przenika cię emocja, którą chcesz przełożyć na muzykę.

A co czytasz? Czy nowa płyta będzie bardziej w duchu Dostojewskiego czy Czechowa?

Każdy słuchacz może oczywiście interpretować moją muzykę po swojemu, ale ostatnio czytam utwory norweskiego prozaika i poety Lars Amund Vaage. Jest on także pianistą amatorem i jego sposób pisania jest bardzo muzyczny.

W wywiadach podkreślasz, że najważniejsza jest dla Ciebie praca w trio i rozwijanie jego języka. Klasyczne trio jest najbardziej eksploatowanym jazzowym składem, z legendami Billa Evansa czy Keitha Jarretta. Na czym polega Twoje poszerzenie języka i samorealizacja?

To bardzo trudne pytanie. Dla nas w dużej mierze ważne jest dążenie do prostoty, obnażanie, odzieranie naszej muzyki z kolejnych, zbędnych warstw, by dostać się do takiej formy  liryczności i romantyczności na jakiej nam zależy. Dopiero wtedy możemy budować pewną złożoność, dodając tylko to, co wydaje się naturalne i konieczne. Nie zależy nam by grać coś w pewien sposób, dlatego tylko, że jesteśmy w stanie to zrobić. Teraz rozszerzenie zespołu do kwartetu czy kwintetu, oznacza dla mnie jeszcze gorliwsze odejmowanie, bo wtedy gram jeszcze mniej, ale to wielkie błogosławieństwo poszerzać swoją muzyczną paletę o kolejne barwy, robiąc to z ludźmi, których, tak samo jak ciebie, interesuje minimalizm i melodia.

Poza twoją pracą w trio i wydawaniem płyt dla ECM bardzo dużo pracujesz w Norwegii. Czy mógłbyś podpowiedzieć swoim fanom gdzie mogą Cię znaleźć. Czym się jeszcze zajmujesz?

Zrobiłem kilka projektów na chór, piszę aranżacje, współpracuję z wokalistkami - Kristin Asbjornsen wystąpiła na mojej płycie, ja zagrałem na jej ostatnim krążku. Nagrałem też kilka duetów na fortepian i głos kobiecy z Siri Gjaere pod tytułem „Air and Angels”. Choć rzeczywiście może być trudno zdobyć te nagrania, wszystkie te projekty były bardzo ważnymi elementami mojej muzycznej drogi do miejsca, w którym jestem teraz.

Wszyscy z pewnością pytają Cię o norweskie podejście do jazzu. Czy rzeczywiście jest tak, że najważniejszym źródłem Twoich muzycznych doświadczeń jest scena norweska?

Na pewno najwięcej uczę się od wokalistek – Radki Toneff i jej następczyni Sidsel Endresen, ale cały ten ruch norweskiego jazzu, który zaczął się w latach 70tych od Jana Garbarka i jego grupy. Bardzo inspirujące jest też dla mnie to, co robił w latach 80tych Tore Brunborg, z którym teraz mam przyjemność grać.

A Amerykanie? Teraz przecież mamy urodzaj pianistów – Vijay Iyer, Jason Moran… – interesuje Cię taka muzyka?

Słucham tego trochę, ale nie jestem zbyt gorliwym obserwatorem amerykańskiego rynku. Sporo Amerykanów zdaje się mierzyć w bardziej drastyczną, czasem nawet wulgarną estetykę jazzową, szczególnie na koncertach. To nie bardzo mi się podoba, ale oczywiście wielu z nich jest na prawdę świetnych. Jeśli chodzi o muzykę amerykańską, to najbardziej interesuje mnie stare brzmienie Nowego Orleanu – second line groove to moja ulubiona muzyka w ogóle! Słucham jej dużo częściej niż współczesnej muzyki zza Oceanu.

Kiedy będziemy mogli posłuchać Twoje nowej płyty i znów zobaczyć Cię w Polsce?

To będzie kwartet  - Mats Eilersten na kontrabasie, Jarle Vespestad na perkusji i Tore Brunborg na saksofonie. Płyta powinna ukazać się w lutym 2012 przyszłego roku nakładem wydawnictwa ECM.

* Na „Restored Returned” znalazły się interpretacje wierszy Wystana Hugh Audena, pochodzące z tomu „Another Time”, który Gustavsen znalazł przypadkiem w księgarni w Oxfordzie. 

Rozmowa odbyła się 2 lipca 2011, po koncercie Tord Gustavsen Trio w ramach festiwalu Jazz na Starówce. 

 

Tord Gustavsen. Norweski pianista, erudyta i introwertyk, absolwent Konserwatorium w Trondheim oraz teorii jazzu na Uniwersytecie w Oslo studiował także psychologię, która jest przedmiotem jego zainteresowań. (Napisał tezy nt. paradoksów rysunków improwizacji i nt. dialektycznej teorii psychologicznej Helm Stierlina i Anne-LiseLovlie Schibbye).
Jego dokonania spotkały sie z aplauzem krytyków na całym świecie. Ostatni krążek zdobył Norweską Nagrodę Grammy oraz NOPAs Music Prize Award 2010. Od kilku lat jest także ważną osobowością skandynawskiej i norweskiej sceny muzycznej. Jego gra to kamień węgielny wielu projektów. Przez ponad 20 lat swojej kariery ten 40-letni dziś twórca współpracował z najlepszymi muzycy norweskimi, między innymi: z Silje Nergaard, Siri Gjare, Kristin Asbjornsen, Tore Brunborgiem czy Matsem Eilertsenem. Brał udział w nagraniach innych artystów, jak choćby z Anną Marią Jopek na "ID" (2007). Wydał cztery albumy dla prestiżowego ECM Records : "Changing Places" (2003), "The Ground" (2005), "Being There" (2007) i ostatni "Restorted, Returned" (2009/2010) które stały się jednymi z najbardziej popularnych nagrań ostatniej dekady. Jego muzyka spotykała się z aplauzem krytyków na świecie. Ostatnia płyta zdobyła Norweską Nagrodę Grammy a Tord Gustavsen otrzymał nagrodę "musikkpris NOPAs" 2010 Norweskiego Stowarzyszenia Kompozytorów Popularnych za kompozycję "Intuition".
Po kilku latach grania głównie w formie tria, od 2008 r. nagrywa i koncertuje ze swoim projektem Tord Gustavsen Ensemble.
Muzyka Torda nie daje się łatwo zaszufladkować, pomimo odniesień do: skandynawskigo folku, gospel, muzyki karaibskiej, cool jazzu, jego zespół łączy wyjątkowy i niezwykły liryzm oraz funkowa energia.