Mam umysł 9-latka - z Patem Methenym rozmawia Kajetan Prochyra

Autor: 
Kajetan Prochyra

W poniedziałek 20 czerwca pojawiła się w polskich sklepach muzycznych najnowsza, solowa płyta Pata Metheny pt. "What's it all aobut". Dzień później muzyk przyjechał do Warszawy spotkać się z fanami a także porozmawiać z kilkoma dziennikarzami.

Przeczytaj recenzję płyty "What's it all about"

 

Jazzarium.pl: Za każdym razem gdy wydajesz nową płytę, dostarczasz przy tej okazji tak wyczerpujących informacji, że właściwie ciężko spytać o coś więcej. Niedawno pojawiłeś się na Światowym Festiwalu Nauki. Zastanawiam się czy nie traktujesz swojej muzyki trochę jak naukowego odkrycia, które przedstawiasz światu z pełną dokumentacją, po to by szerzyli dobrą nowinę?

 

Pat Metheny: Tak, coś w tym jest. Bardzo chętnie dzielę się z odbiorcami jak najszerszym kontekstem wszystkiego co związane jest z moją pracą. Staram się jednocześnie nie robić tego w sposób zbyt nachalny, onieśmielający. Jako słuchacz sam jestem bardzo ciekaw co siedzi w głowach moich ulubionych muzyków. O czym myślą? Co sprawiło, że doszli do tego, a nie innego miejsca? Robię więc co mogę by przekazać te informacje tej, być może tylko garstce, zainteresowanych osób.

 

Kiedy pojawiła się informacja, że na Twojej najnowszej znajdą się wyłącznie cudze kompozycje, ktoś mógł pomyśleć: płyta z coverami, to się Pat nie wysilił. Jednak już po pierwszych dźwiękach „What's it all about” słychać, że nie ma tu mowy o pójściu na skróty. Jaka była dla Ciebie praca nad tą płytą – łatwa, bo znasz wszystkie te utwory od dziecka, czy trudna, bo tkwią w Tobie bardzo blisko serca?

 

Zdecydowanie trudna, a na pewno bardziej trudna, niż łatwa. Wiesz, granie to w ogóle nie jest prosta sprawa, jeśli chcesz grać na poziomie, który mnie interesuje, do którego dążę. Nie przypominam sobie jednego momentu, w którym granie było proste. Niedawno jedno z moich dzieci miało urodziny i żeby zagrać na przyjęciu „Happy Birthday” musiałem się rozgrzewać przez dwie godziny. Taki mam styl pracy. Wykonanie dobrze swojej roboty jest dla mnie wyzwaniem za każdym razem.

Ta płyta była pełna wyzwań. Masz rację, to muzyka, którą bardzo kocham, która ma swoje miejsce w moim życiu. Gdzieś z tyłu głowy wiedziałem, że kiedyś nagram taką płytę. Nie chcę powiedzieć, że „czekałem aż będę gotowy” bo to trochę przesada, ale wydaje mi się, że teraz nadszedł właściwy moment.

Ludzie zawsze chcieli bym grał koncerty solowe, a to nie jest coś do czego byłem szczególnie przyzwyczajony ani przekonany. Prawie całe życie grałem razem z zespołem – z grupą czy trio. Zawsze odpowiadałem więc, że jeśli mam grać koncert solowy, to chcę by było to coś zupełnie, zupełnie innego. Tak powstał Orchestrion. Udało mi się wreszcie zbudować coś o czym mogę powiedzieć: ok, to jest naprawdę nietypowe przedsięwzięcie dla solisty. Nikt wcześniej nie posunął się w tej materii tak daleko.

Przyjechałem do Polski, byliśmy z Orchestrionem właściwie na całym świecie. W zeszłym roku zagraliśmy ponad 140 koncertów. I to był świetny, ekscytujący rok.

 

Wiesz – mam umysł 9-latka. Mój dziadek miał w piwnicy pianolę, którą zobaczyłem pierwszy raz jako dziecko. Ten instrument mnie zafascynował i nosiłem to uczucie ze sobą przez całe życie aż w końcu zaowocowało to Orchestrionem. Muzyka z najnowszej płyty pochodzi z czasów, gdy miałem 10-12 lat. Mam troje dzieci w wieku 12, 10 i 2 lata. Wydaje mi się, że każdy rodzic przeżywa wiek swoich dzieci razem z nimi od nowa. Uświadomiłem to sobie, podczas trasy z Orchestrionem, kiedy moje dziecko miało 9 lat. Za ich pośrednictwem przeżywam swoje życie jeszcze raz. Obracam się teraz sporo w kręgu 9-12 latków. Jestem teraz w takim refleksyjnym momencie życia.

Jest jeszcze ten poetycki aspekt tej płyty, który tkwi w tym wszystkim co wydarzyło się pomiędzy moim a ich dzieciństwem – to stąd wzięła się muzyka.

 

Czy wyobrażasz sobie taką płytę jak „What's it all about”, wydaną za 40 lat przez chłopaka, który teraz w Polsce, albo w Missouri zaczyna grać na gitarze i słucha... Lady Gagi?

 

To mało prawdopodobne... Ok roku 1977 muzyka pop uznała, że nie potrzebuje harmonii.. Chodziło tylko o rytm. Od połowy lat 70tych warstwa harmoniczna jest tu bardzo prosta - i tak jest do dziś w przypadku 99% muzyki pop.

 

Więc nie pozwalasz swoim dzieciom słuchać popu?

 

Nie, mogą słuchać czego chcą, i wiesz co? Wierzę, że za 40 lat ludzkość wytworzy takie formy sztuki, których dziś nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, a które pozwolą naszym dzieciom zaangażować doświadczenie całego swojego życia w formy, które będą dla nich równnie ważne, jak dziś muzyka ważna jest dla mnie. Tak działa ludzkość. Mam głęboką wiarę w naszą ciągłą gatunkową ewolucje. Będziemy mieć swoje wzloty i upadki, ale każde pokolenie znajdzie swoją ścieżkę.

 

Jak to jest być Patem Metheny? Czy budzisz się codziennie rano i myślisz: mogę zrobić wszystko! Co by tu namieszać? Nie myślałeś np., żeby zadzwonić znów do Ornette'a Colemana albo to Mostly Other People Do The Killing?

 

Z Ornettem rozmawiamy dość regularnie, bo obaj mieszkamy w Nowym Jorku, przyjaźnimy się. Obserwuję scenę muzyczną - zawsze staram się być na bieżąco. Chociaż dużo współpracowałem z różnymi ludźmi, nie zdarza się często by ktoś mnie szczególnie zafascynował. Ostatnim człowiekiem, który mnie podekscytował był Brad [Mehldau]. A on jest na scenie już 20 lat. Poziom, który mnie interesuje jest trudny do osiągnięcia.

Ale pomysłów mi nie brakuje i mam wielką ochotę je realizować. Objawią się one we właściwym czasie. Codzienność ma swoje prawa. Jestem bardzo zajęty, bardzo dużo pracuję a do tego mam trójkę dzieci. Nauczyłem się np. iść przez życie śpiąc 3, 4, 5 godzin na dobę. Zaczęło się to gdy przyszło na świat moje pierwsze dziecko. Nauczyłem się, że nie mogę pozwolić sobie na sen. Ten czas jest mi za bardzo potrzebny.

Chciałbym spytać o Twoją piwnicę. Cały świat zna Twoją gitarę Picasso. Jestem ciekaw czy trzymasz gdzieś np. topniejącą gitarę Salvadora Dali?

 

Design 42-strunowej gitary rzeczywiście zrobił furorę. Ja nie mam z tym prawie nic wspólnego – wykonała ją Linda Manzer, ja tylko spytałem czy byłoby możliwe stworzenie gitary barytonowej otoczonej strunami. Aby to zrobić trzeba było stworzyć taką kubistyczną formę. Teraz plakaty z moją gitarą widzę nawet w filmach. Stała się trochę ikoną popkultury.

Dla mnie stała się jeszcze piękniejsza z wiekiem. Nie obchodzę się z gitarami zbyt delikatnie, ciągle je upuszczam, obijam, więc moja gitara jest cała podrapana i taką ją lubię. Ma duszę.

 

Czyli nie skrywasz w swojej piwnicy żadnych innych eksperymentów?

 

Nie mam piwnicy. Mam duży pokój, w którym wszystko składuję. Orchestrion czy, jak je teraz nazywamy instrumenty orchestrioniczne, są bardzo ciekawe. Teraz znam te 7-8 szalonych osób na tej planecie, które konstruują takie rzeczy. Bo wiesz, te przedmioty żyją. Trochę tak jak pianola – jedną nogą w przeszłości a drugą w przyszłości. Mam z nimi wielką frajdę. Cały czas wydaje mi się, że to bardzo bogata, niewykorzystana część muzyki, którą planuję rozwijać w przyszłości.

 

Na World Science Festival powiedziałeś, że nie udało Ci się jeszcze zagrać takiej muzyki, jaką słyszysz w głowie. Tego zapewne nie da się opisać, ale jaką muzykę słyszysz?

 

Wydaje mi się, że to uniwersalny problem wszystkich muzyków, a za razem główny motor naszego działania. Gdy jesteś na stronie 4 i widzisz stronę 27 myślisz sobie: Boże! Jak ja się tam dostanę?! A kiedy doczytasz już do 27 widzisz, że jest 53 i myślisz: Stary, nie dam rady! I tak dalej. Ja czytam te wielką księgę muzyki od 11 roku życia. Ale niekiedy przychodzi też taki moment, czasem gdy kładę się spać, kiedy słyszę jak moja muzyka mogłaby brzmieć i cały czas jestem od tego poziomu dość daleko. Traktuję to jednak jako wyzwanie. Przede mną jeszcze długa droga.

rozmawiał Kajetan Prochyra

p.s.

K.P.: A tak przy okazji... Rozumiem, że na okładce ta postać w oddali to ty?

P.M.: Nie, to fotografka. Włączyła samowyzwalacz i szła przed siebie.

K.P.: O! To niespodzianka.

P.M.: /śmiech/ Do zobaczenia jesienią!