Charlotte Hug - „Dotrzeć do pierwotnego źródła”

Autor: 
Marta Jundziłł

Improwizatorka pierwszej wody. Artystka wizualna, altowiolistka, kompozytorka – Charlotte Hug wystąpiła na tegorocznym festiwalu Ad Libitum razem z Krakow Improvisers Orchestra. O swoim występie, a także łączeniu sztuk wizualnych z muzyką opowiedziała mi w krótkiej rozmowie przed Festiwalem.

Gdy przygotowywałam się do tego wywiadu, w wielu źródłach w Internecie widziałam błędną informację, że jesteś skrzypaczką a nie altowiolistką. Jaka jest Twoja reakcja na tego typu błędy?

Staram się wyjaśnić ludziom różnice pomiędzy tymi dwoma instrumentami. Skrzypce i altówka pochodzą z tej samej rodziny instrumentów. Jeśli ktoś jest zainteresowany tematem, chętnie opowiadam o różnicach dotyczących brzmienia, techniki i sonorystyki tych dwóch instrumentów.

Dlaczego zdecydowałaś, że Twoim głównym instrumentem będzie altówka a nie skrzypce?

Gram na skrzypcach od czwartego roku życia. Mój dziadek był skrzypkiem, to on pokazał mi ten instrument, nauczył mnie jak z niego korzystać. Następnie odkryłam altówkę. Wybrałam ją przede wszystkim dlatego, że skala mojego głosu jest dużo bardziej kompatybilna do skali altówki, niż skrzypiec. A miksowanie dźwięków głosu i altówki to moja pasja. Uwielbiam, gdy pojawia się trzecia dźwiękowa hybryda.

Altówka bardzo często używana jest w kameralistyce. Czy miałaś w swojej karierze etap grania muzyki klasycznej?

Tak, studiowałam muzykę klasyczną i grałam w Szwajcarii, w orkiestrze przez wiele lat. Repertuar orkiestrowy czy to Mozart, czy Mahler jest mi więc bardzo bliski. Współczesna muzyka improwizowana w moim życiu pojawiła się znacznie później. Wówczas skupiłam się na grze w ensemble’ach i solowych performance’ach.

Jak wygląda Twoje miejsce pracy? Gdzie najczęściej tworzysz?

W różnych miejscach a także o różnej porze dnia i nocy, zazwyczaj poza moim studiem. Ze względu na to, że bardzo dużo podróżuję i pracuję w dość specyficznych godzinach, rzadko udaje mi się grać w specjalnie stworzonym do tego celu studiu w Zurychu. Z drugiej strony, codzienne ćwiczenie jest dla mnie bardzo istotne. Moje studio to dźwiękoszczelne pomieszczenie, na najwyższym piętrze mojego domu. Obok znajduje się moje studio prac wizualnych. Bardzo ważne jest dla mnie to, że te dwa studia są tak blisko siebie. Ukończyłam Sztuki Wizualne i Muzykę, bardzo interesuje mnie przestrzeń pomiędzy tymi dwoma dziedzinami. Podczas procesu komponowania nowego utworu albo po prostu dla twórczej stymulacji, zawsze robię dużo wizualizacji wyobrażanych przez siebie dźwięków.

Skoro o tym mowa, chciałabym Cię spytać o Twój projekt Son Icons. Czy projekt ten wymaga jakiegoś wyjątkowego miejsca, adaptacji przestrzeni?

Son-Icons to bardzo duże pasy pół transparentnego, papierowego filmu. Instaluję je wszędzie: w przestrzeni publicznej jak na przykład w Kapsztadzie w dzielnicy Golden Acre,  a ostatnio w Rosji razem w duecie z Lucasem Niggli. Graliśmy mój nowy kawałek Hard-Flowing-Transparent razem z Son-Icons jednego dnia w Teatrze Aleksandryjskim w Sankt Petersburgu a drugiego dnia w Muzeum Multimediów w Moskwie. Te dwie przestrzenie były od siebie zupełnie różne. Mała czarna sala w Sankt Peteresburgu i wielki, bardzo przestrzenny kompleks architektoniczny w Moskwie. Za każdym razem adaptuję przestrzeń do tego projektu.

Co zyskałaś dzięki projektowi Son-Icons?

Podczas tworzenia Son-Icons chciałam w pewien sposób dotknąć muzyki, zatańczyć dłońmi i kilkoma pędzlami na papierze, po to by spostrzec struktury i energię, która tkwi w muzyce. Każdy środek twórczy opowiada inną historię, daje różne informacje na temat tej samej rzeczy. Dzięki mojemu międzydyscyplinarnemu podejściu do sztuki uzyskuję nowe informacje i różne perspektywy.

Podczas tegorocznego Ad Libitum występowałaś z Krakow Improvisers Orchestra. Jakie były Twoje oczekiwania wobec tego zespołu i występu?

W moich kompozycjach a także improwizowanych koncepcjach dla orkiestry chciałam stworzyć dowolne możliwości, w których indywidualni muzycy będą mogli wnieść własne elementy i wyjść poza to, co robili do tej pory.  Z drugiej strony starałam się, aby orkiestra tworzyła zwartą całość. Z Krakow Improvisers Orchestra pracowaliśmy z moim projektem Son Icons. Chciałam dotrzeć do pierwotnego źródła dźwięku. Pierwszym miejscem, w którym dźwięk może rezonować jest nasza buzia. To ona jest ujściem dla emocji, myśli, przyjemności, kultury i pierwotnych impulsów. Z Krakow Improvisers Orchestra obserwujemy  więc wizualizację dźwiękowych nurtów, w połączeniu z  ruchami języka, wirem powietrza, a także ze wszystkimi możliwymi do wyobrażenia kombinacjami wewnątrz buzi. W tym samym czasie staramy się eksperymentować z tonalnymi możliwościami orkiestrowych instrumentów. Ale tworzenie dźwięku to tylko jeden aspekt, który mnie interesuje. Drugim, jeszcze ciekawszym aspektem jest zanikanie dźwięku. Właśnie ten proces chciałam zwizualizować za pomocą Son-Icons.  W kontekście zaczynania i kończenia projektu improwizowanego, wszystko co dzieje się po środku jest możliwe. Dla mnie najważniejsze jest stworzyć sytuacje gdzie każde indywiduum i cała orkiestra zarazem jest zaproszona to twórczych zachowań i indywidualnej kreacji.

Jakie jest główne przesłanie Twojej muzyki?

Chciałabym za jej pomocą komunikować się z ludźmi, włączać się w interakcję. Zawsze oferuję coś, co ma wielowymiarową perspektywę, z jednej strony pomaga się otworzyć, z drugiej zamknąć. Przede wszystkim, chciałabym zaprosić ludzi do kontaktu.