jazzarium

Nauczyłem się, żeby podążać za natchnieniem - wywiad z Trevorem Wattsem

Saksofonista Trevor Watts to jedna z najważniejszych postaci brytyjskiej sceny jazzowej. Rozmawiam z nim na temat przeszłości i przyszłości, współpracy z RGG i o tym, jak pracuje się z Veryanem Westonem i Barrym Guyem.

Jak zmieniła się muzyka improwizowana od czasów powstania Spontaneous Music Ensemble?

"Lekkość bytu przy jednoczesnej intensywności." - rozmowa z Trevorem Wattsem

Trevor Watts należy do pionierów brytyjsciej sceny free, choć sam nie przepada za nadawaniem muzyce “narodowych” etykiet. W 2018 roku Watts odwiedził Polskę ponownie by zagrać na festiwalu Jazz Jantar, co stanowiło wyśmienity pretekst, by zadać mu kilka pytań. Poruszyliśmy kilka bardzo różnych tematów, od jego pierwszych inspiracji, poprzez egzotyczne doświadczenia koncertowe, fascynację rytmem a także obecne projekty muzyczne. Będzie też szybka porada na dobrą formę.

Trevor Watts - człowiek władający większością muzycznych języków

Trevor Watts pojawił się na brytyjskiej scenie jazzowej w połowie lat 60. Z przytupem, ponieważ od razu wszedł w skład jednej z najważniejszych formacji w Wielkiej Brytanii. Gdy wszyscy ekscytowali się "Brytyjską inwazją", Beatlesami, Stonesami, Kinksami i The Who, Watts i jego Spontaneous Music Enseble krzewiło na wyspach tradycję muzyki improwizowanej. I czynili tak przez 30 lat, do rozpadu grupy. Saksofonista Trevor Watts, który założył SME wraz z perkusistą Johnem Stevensem, stał się kluczową postacią dla brytyjskiego jazzu.

Barry Guy - a gdyby przemówił bas?

A gdyby przemówił bass? Nie tylko rozswingowanym jazzowym pochodem, czy liryczną smyczkową kantyleną, ale pełnym głosem wszystkich stylów muzycznych na raz? Wolny od stylistycznych szufladek i rodzajowych etykiet? Jeśli tak by się stało, to z pewnością mógłby zabrzmieć głosem Barry’ego Guya.

Nie potrafiłbym zagrać standardowej jazzowej partii nawet gdyby ktoś przystawił mi pistolet do skroni - Marc Ribot

„Nie potrafiłbym zagrać standardowej jazzowej partii nawet gdyby ktoś przystawił mi pistolet do skroni” - wyznał kiedyś Marc Ribot, gitarzysta który swoim stylem w niczym nie przypominał klasyków jazzowej gitary jak Wes Montgomery, Jim Hall czy George Benson. Ribot przeznaczony był do innego rodzaju muzyki – troszkę pokracznej, opartej na dysonansach i „nie trafionych” dźwiękach. Nie mógł brzmieć jak Benson ale, jak sam dodaje „chyba nawet nie chciałbym”.

Ramon Lopez: Opowiadać perkusją historie i śpiewać na niej – wywiad z Ramonem Lopezem

Co skłoniło Pana do gry na perkusji? Jak Pańska muzyczna droga się zaczęła?

Byłem samoukiem. Na perkusji zacząłem grać, gdy miałem kilkanaście lat. Tak się złożyło, że na jakimś spotkaniu w miejscu, gdzie znajdowały się instrumenty, obecny był gitarzysta i basista, a brakowało perkusisty. Nie miałem wtedy nawet pałek, ale usiadłem za zestawem perkusyjnym i zacząłem grać rękoma. Była to dla mnie przyjemność i tak jest do dzisiaj.

Zatem nie myślał Pan o żadnym instrumencie?

Tomasz Stańko w 83 rocznicę urodzin

Jeszcze trzy lata temu składaliśmy mu najlepsze życzenia, choć, jak sam twierdził, urodzin nie obchodził. Niespołna trzy tygodnie później dowiedzieliśmy się, że nie będziemy mieli już więcej takiej okazji. Dziś Tomasz Stańko - człowiek, który dla wielu, był symbolem polskiego jazzu i jego najjaśniejszą gwiazdą, kończyłby 83 lata. 

Lee Morgan - strzał prosto w serce!

Robiło się już późno, gdy Lee Morgan wchodził na scenę nowojorskiego klubu Slugs, żeby wykończyć wieczór. To miał być już ostatni set na ten wieczór. Im później się robiło tym wszystko stawało się coraz bardziej nieformalne. Lee musiał się przedzierać przez zaczepiających go fanów. Był miłym człowiekiem i nie odmawiał rozmowy, więc wejście na scenę zajęło mu tym razem znacznie więcej czasu niż zwykle. Gdy wreszcie się udało i znalazł się na scenie, usłyszał znajomy kobiecy głos wołający go po imieniu - „Lee!” Odwrócił się, ale nie wiadomo nawet, czy zdążył zobaczyć tę kobietę. Kula trafiła go prosto w serce. Lee Morgan zmarł na miejscu, na scenie. Miał 33 lata. Strzelała natomiast pani Morgan – Helen More-Morgan, żona trębacza.

Music From Two Continents, Live at Jazz Jamboree’84

Pośmiertna epopeja Cecil Taylor – życie i twórczość trwa w najlepsze, zarówno w wydaniu międzynarodowym, jak i krajowym. W tym drugim, jak doskonale wiemy, prym wiedzie Fundacja Słuchaj, która dostarcza niepublikowane nagrania ikony freejazzowego fortepianu nad wyraz regularnie. Po duecie, kwintecie i małej orkiestrze, czas na kolejny rozbudowany ansambl, tym razem w edycji dalece ekscytującej.

Frank Wright - muzyka płynie prosto z serca

“Poprzez muzykę próbujemy się oczyścić, by móc wejść na wyższy poziom spokoju ducha i świadomości. Chcemy też zaprowadzić tam tych, którzy nas słuchają” - tak Albert Ayler w obrazowym, a zarazem filozoficznym ujęciu postrzegał swoją twórczość. Postać słynnego saksofonisty i jego wypowiedź pojawia się tu nie bez powodu.

Strony