John Escreet – „muzyczny wszystkożerca”

Autor: 
Maciej Krawiec
Zdjęcie: 

W naszym portalowym wywiadzie sprzed kilku lat z Tomaszem Stańką, rozmawiający z nim Kajetan Prochyra zagadnął trębacza o Nowy Jork – czy w jego opinii to miasto wciąż stanowi stolicę jazzowego świata. Stańko odpowiedział: „Wie Pan, w Nowym Jorku mieszkają sami geniusze. (…) Tam nie liczy się człowiek, który nie ma swojego języka. Jak Pan wejdzie do jakiegokolwiek klubu to wszędzie grają rewelacyjnie. Ale tylko ci są najlepsi, którzy mają swój własny język”. Brytyjski pianista John Escreet, który w 2006 roku przeprowadził się do Wielkiego Jabłka, przez ostatnią dekadę udowodnił, że do tego grona bez wątpienia należy. Urodzony w 1984 roku artysta zarówno dzięki przedsięwzięciom autorskim, jak i pracy jako sideman u znaczących liderów, dał się już poznać jako jeden z najważniejszych muzyków swojego pokolenia.

Dwa lata po przeprowadzce do Nowego Jorku ukończył program magisterski w Manhattan School Of Music, gdzie studiował pod okiem m.in. Kenny'ego Barrona i Jasona Morana. Również w 2008 roku wydał swój pierwszy album jako lider pt. „Consequences”, którym z impetem zwrócił na siebie uwagę międzynarodowej publiczności. Towarzyszyli mu na nim alcista David Binney, trębacz Ambrose Akinmusire, Matt Brewer na kontrabasie i Tyshawn Sorey na perkusji. Magazyn „Downbeat” napisał wówczas, że oto formułuje się nowy głos w jazzie. W 2010 roku „The Guardian” obwieścił, że muzyka Escreeta to jeden z najbardziej oryginalnych przykładów jazzu inspirowanego dyscypliną, melodyką i rytmiką Steve'a Colemana czy Tima Berne'a.

Tych nadziei Escreet nie zawodzi, albowiem każdy z jego następnych albumów potwierdza jego umiejętności pianistyczne i kompozytorskie, szerokość spojrzenia na tworzenie muzyki i zdolność gromadzenia doskonałych instrumentalistów. Jego kolejne płyty to „Don't Fight The Inevitable” (2010), wydane rok później „The Age We Live In” oraz „Exception To The Rule”, „Sabotage and Celebration” (2013) i „Sound, Space and Structures” (2014). Zapraszali go do swoich zespołów David Binney, Tyshawn Sorey, Jamie Baum, Antonio Sanchez, Amir ElSafar czy Adam Rogers. Najnowsze wydawnictwo autorskie Escreeta to album „The Unknown”, gdzie występuje ze swoim triem w składzie z Johnem Hébertem na kontrabasie i Tyshawnem Soreyem na perkusji, a także legendarnym saksofonistą Evanem Parkerem. To płyta koncertowa, zarejestrowana z lutym 2016 roku w amsterdamskim Bimhuis oraz Lantaren Venster w Rotterdamie, wydana przez Sunnyside Records.

W rozmowie dla nowojorskiej Jazz Gallery Escreet przybliżał, dlaczego do swego tria zaprosił właśnie Soreya i Héberta. Grając z tym pierwszym, jak wspomina, czuje się „najbardziej wyzwolonym”. Z kolei Hébert to niegdysiejszy kontrabasista mistrzów Escreeta: Andrew Hilla i Freda Herscha. O jego grze mówi, że jest „w jakiś sposób jednocześnie swobodna i dokładna”. Cytowane słowa pochodzą sprzed kilku lat, ale trio wciąż funkcjonuje. Intuicja Escreeta, że ten skład ma szansę z powodzeniem realizować jego muzyczne idee, okazała się więc słuszna.

Redaktorom strony internetowej Brytyjczyka, którzy sumiennie wypisali najbardziej godne zacytowania pochwały dla pianisty, najbardziej przypadł do gustu ten cytat z magazynu „The New York City Jazz Record”: „Escreet to muzyczny wszystkożerca, który łączy cechy współczesnej muzyki klasycznej, Franka Zappy, muzyki do tańca, elektroniki i szerokiego spektrum jazzu – od bopu po awangardę. Efekt jest wyjątkowo osobisty: to jazz pełen inwencji i odrębności”. Czy to nie wystarczająca zachęta, by poznać – albo jeszcze bardziej przybliżyć sobie – jego twórczość?