A Rift In Decorum: Live At The Village Vanguard

Autor: 
Maciej Karłowski
Ambrose Akinmusire
Wydawca: 
Blue Note Records
Data wydania: 
09.06.2017
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Harish Raghavan - kontrabas; Justin Brown - perkusja; Sam Harris - fortepian; Ambrose Akinmusire - trąbka;

Ambrose Akinmusire – jedno z najbardziej gorących nazwisk dzisiejszego jazzu. Niektórzy wręcz widzą w nim wielką postać nowoczesnego jazzu i upatrują spadkobiercę legendarnych trębaczy z przeszłości. Tymczasem Ambrose tak pojmowanej gwiazdy jakoś nie przypomina. Oczywiście jego kariera od czasu kiedy wydał swoją pierwszą płytę dla Blue Note nabrała ogromnego rozpędu, ale jakoś tak się stało, że muzyk postanowił zostać muzykiem i na muzyce się skoncentrować niż uczynić śmiały krok w stronę jazzowego celebryty. Zresztą na celebrytę też nie bardzo się nadaje. Ci bowiem znani są z tego, że są znani, a Ambrose znany jest z tego, że nagrywa znakomite płyty, gra cudowne koncerty, jest wykształcony, kompetentny, a umiejętności swoje potwierdził nie tylko dyplomami, ale również zwycieżtwem w dwóch najbardziej prestiżowych turniejach jazzowych Thelonious Monk International Jazz Competition oraz Carmine Caruso International Jazz Trumpet Solo Competition .

Kiedy wydawał swoją pierwszą płytę, „Prelude To… Cora”, dla hiszpańskiej Fresh Sound w serii New Talents jeszcze nie było wiadomo, że świat jazzu zacznie o nim tak głośno mówić, ale już wówczas jasne było, że oto na scenie pojawił się muzyk mający coś ważnego do powiedzenia i całkiem niepodobny do innych dobrze zapowiadających się trębaczy. Kolejne albumy „When the Heart Emerges Glistening” i „The Imagined Savior is Far Easier to Paint” wydane już w barwach Blue Note tylko potwierdzały jego wyjątkowość.
Na najnowszą „A Rift In Decorum” kazał czekać fanom trzy lata i kiedy pojawiły się pierwsze jej zapowiedzi znowu zrobiło się o nim głośniej. Nowy album miał zawierać nowe kompozycje, ale nie w wersji studyjnej tylko koncertowej i to jeszcze będącej rejestracją występu w legendarnym klubie Village Vanguard.

Jedni powiedzą, że to szalenie ważna sprawa mieć płytę koncertową powstałą w tak istotnym miejscu dla muzyki jazzowej. Powstało tam przecież tak wiele cudownych i kluczowych płyt w jazzowej historii, że wymienię tylko koncertowe nagrania Johna Coltrane’a i Billa Evansa. I owszem rzecz to niebagatelna, ale jakoś podskórnie czuję, że nie w tym tkwi znakomitość nowej płyty Akinmusire’a
W czym natomiast tkwi? Otóż w jego zespole, w kompozycjach, sposobie ich zagrania i dystansie do jazzu pojętego jako muzeum swingowo-bluesowych osobliwości i w końcu też w narracji, jaką band potrafi napisać dźwiękami. Stając na scenie Village Vanguard słychać, że Ambroe’a nic a nic nie tremuje święte jazzowe miejsce. Sam zresztą tym wspominał w jednym z wywiadów, że kiedy ma za sobą swój band nie boi się niczego. I nie ma co się dziwić. Ta grupa to przecież jego working band, sprawdzeni od dawna kumple i wytrawni choć młodzi muzycy, którym Akinmusire nie tyle przewodzi co wspólnie przemierza muzyczne przestrzenie.

Te muzyczne przestrzenie trębacz rysuje sam, rzadko sięgając po nieswoje utwory i odnoszę wrażenie, abstrahując wyraźnie od klasycznej architektury i narracyjnej konwencji. To daje i jemu i reszcie zespołu możliwość tworzenia wewnątrz poszczególnych kompozycji oryginalnych opowiadań dźwiękowych, które z kolei zsumowawszy sprawiają, że mamy okazję doświadczyć ogromnie intrygującej, czasem złożonej, kiedy indziej uderzającej szczerą prostotą opowieści. I już nie bardzo zastanawiamy się nad stylistyką, ilości jazzu w ambrose’owski jazzie czy wierności historii. Oczywiście ona tam jest, ale ukryta w kompetencji i świadomości nie ostentacyjnie manifestowanej wiedzy.

Tak naprawdę dwupłytowy album „A Rift In Decorum – Live At Village Vanguard” to po prostu świetna płyta, która zapada w pamięć i do której bardzo chce się powracać. Bez dłużyzn, bez mielizn za to zawierająca muzykę zagraną z jakąś niezachwianą pewnością, że tak waśnie trzeba, na przekór wszystkiemu. Czy będzie na podium najlepszych płyt tego roku? Niewykluczone, ale nawet gdyby się tam nie znalazła to i tak nic nie odbierze jej znakomitości.

1-1. Maurice & Michael (Sorry I Didn't Say Hello); 1-2. Response; 1-3. Moment In Between The Rest (To Curve An Ache); 1-4. Brooklyn (ODB); 1-5. A Song To Exhale To (Diver Song); 1-6. Purple (Intermezzo); 1-7. Trumpet Sketch (Milky Pete); 2-1. Taymoor's World; 2-2. First Page (Shabnam's Poem); 2-3. H.A.M.S. (in The Spirit Of Honesty); 2-4. Piano Sketch (Sam Intro); 2-5. Piano Sketch (Beyond Enclosure); 2-6. Condor (Harish Intro); 2-7. Condor; 2-8. Withered; 2-9. Umteyo