John Hébert

Live At Smalls

Dave Liebman to jeden z ostatnich rycerzy starej gwardii. Pomimo 76 lat na karku, saksofonista wkracza w 2023 rok z kolejną płytą. Muszę od razu przyznać się do tego, że od jakiegoś czasu nie  śledzę albumów Liebmana, gdyż kilka płyt po które sięgnąłem, okazały się być raczej średnio interesujące. Najnowsze wydawnictwo - Live at Smalls - przykuło jednak moją uwagę już na etapie zapowiedzi. Jedną kwestią: składem. Liebman zaprosił do wspólnego koncertowania naprawę znakomitych muzyków.

Najnowsza płyta z serii SmallsLIVE Living Masters zawiera Dave Liebman w serii SmallsLIVE Living Masters.

Cellar Music Group z dumą ogłasza, premierę albumu Dave Liebman: Live at Smalls.  Ten 75-minutowy krążek zawiera porywający free jazzowy koncert, podczas, którego legendarny saksofonista sopranowy występuje w towarzystwie czterech współczesnych mistrzów: trębacza Petera Evansa, pianisty Leo Genovese'a, basisty Johna Héberta i perkusisty Tyshawna Soreya.
 

The Day That Is

Thomas Heberer - trąbka, Ingrid Laubrock - saksofony i klarnet, John Hebert - kontrabas i Michael Sarin - perkusja. I wszystko wiadomo!Przynajmniej dla tych, którzy załapali się na lata 80. i 90 w nowojorskiej scenie downtownowej, bo właśnie od tamtych czasów na scenie obecni są Michael Sarin i pod względem chronologii John Hebert.

The Day That Is

Thomas Heberer - trąbka, Ingrid Laubrock - saksofony i klarnet, John Hebert - kontrabas i Michael Sarin - perkusja. I wszystko wiadomo!Przynajmniej dla tych, którzy załapali się na lata 80. i 90 w nowojorskiej scenie downtownowej, bo właśnie od tamtych czasów na scenie obecni są Michael Sarin i pod względem chronologii John Hebert.

Mary Halvorson - dziewczyna z dużą gitarą

Drobnej postury dziewczyna, o długich jasnych włosach, w okularach z wielką gitarą w dłoniach. To był mój pierwszy kontakt z Mary Halvorson, na kilka chwil zanim w odtwarzaczu wylądowała jedna z płyt Anthony’ego Braxtona, w nagraniu której Mary wzięła udział. Potem były pierwsze dźwięki jej gitarowej improwizacji i już wiedziałem, że na tę młodą damę trzeba będzie zwrócić szczególną uwagę.

John Escreet – „muzyczny wszystkożerca”

W naszym portalowym wywiadzie sprzed kilku lat z Tomaszem Stańką, rozmawiający z nim Kajetan Prochyra zagadnął trębacza o Nowy Jork – czy w jego opinii to miasto wciąż stanowi stolicę jazzowego świata. Stańko odpowiedział: „Wie Pan, w Nowym Jorku mieszkają sami geniusze. (…) Tam nie liczy się człowiek, który nie ma swojego języka. Jak Pan wejdzie do jakiegokolwiek klubu to wszędzie grają rewelacyjnie. Ale tylko ci są najlepsi, którzy mają swój własny język”.

The Unknown

W całym spektrum znaczeń, które słowo „jazz” obejmuje, znajduje się to, które stawia przed muzykiem oraz słuchaczem wyzwania szczególne. Chodzi mianowicie o muzykę wyzwoloną, pozbawioną kompozycyjnego scenariusza czy choćby nadanego tematu. Ten typ grania, zwany „free improvised”  to wyzwanie dla muzyka – ponieważ stanowi sprawdzian dla jego elokwencji i wyobraźni, które nie mogą skryć się za fachowym wykonawstwem czy ciekawym ujęciem znanej melodii – ale także słuchacza, gdyż i on wyprowadzony jest ze strefy komfortu.

Dust

Jestem niepoprawnym miłośnikiem muzyki, jaką tworzy Mat Maneri, admiratorem brzmienia jego altówki i sposobu w jaki słyszy muzyczną przestrzeń. Trudno mi wobec niego zdobyć na obiektywizm. Nie bardzo potrafię z tym walczyć, więc kiedy na rynek trafia płyta z jego udziałem to jest mi zwyczajnie na świecie lepiej. W takich warunkach powinniście podzielić każdą entuzjastyczną myśl tego tekstu przez cztery i nałożyć na całość siatkę mojej bezradności wobec lidera.

3 Times Round

Posługując się stosowaną gdzieniegdzie w pismach branżowych nomenklaturą, zgodnie z którą przez pierwsze pół życia muzyk jazzowy jest nadzieją gatunku, potem zaś z automatu staje się weteranem, bazującego w Nowym Jorku Jonathana Finlaysona powinno się dziś określać mianem wschodzącej gwiazdy tamtejszej trąbki jazzowej.

Trio Exaltation

Anthony Braxton, Julius Hemphill, John Zorn, John Lindberg, Craig Taborn, Marc Ribot… długa jest lista muzyków z najwyższej jazzowej półki, z którymi nie mniej ważny dla rozwoju tego gatunku Marty Ehrlich miał okazję na przestrzeni lat współpracować. Być może ciężko tak w kilku zdaniach podsumować dotychczasowe dokonania amerykańskiego artysty, ale jednak można zauważyć, że szczególnie upodobał sobie małe i średnie składy. Po drodze zdarzyły się jednak i większe, jak np.

Strony