Ellery Eskelin – cierpliwość popłaca

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Owoce niektórych roślin dojrzewają nawet kilka lat. Dopiero wtedy są w pełni okazałe i gotowe, by ocenić ich walory smakowe. Okazuje się, że z niektórymi muzykami jest podobnie. Zdarza się, że na punkt zwrotny trzeba czekać dekady. Ścieżka kariery Ellery’ego Eskelina rozwijała się niezobowiązująco. Ten amerykański saksofonista, po kilkunastu latach poszukiwań muzycznych, znalazł się jednak u boku ludzi, którzy pozwolili dojrzeć wszelkim twórczym pierwiastkom, kiełkującym w nim od wczesnych lat 80. XX wieku. Dzisiaj, w 61 urodziny Ellery’ego Eskelina, z czystym sumieniem można stwierdzić, że owoc tych współpracy jest w pełni soczysty i sycący.

Ellery Eskelin to reprezentant sceny saksofonowej z hrabstwa Baltimore. Urodził się 16.08.1959 w rodzinie, w której muzyka była zawodową tradycją. Matka Ellery’ego grała na organach (Hammond b3) zarówno w kościele (Dziadek Eskelina była dyrektorem muzycznym kościoła zielonoświątkowców) jak i na scenie rozrywkowej, w latach 60. XX wieku. Ojciec Ellery’ego  to Rodd Keith – wykonawca poezji śpiewanej. Co prawda, nie wychowywał syna, ale w genach przekazał mu potrzebę wyrażania siebie przez tworzenie muzyki. Ellery, w wieku 10 lat sięgnął po saksofon, studiował na instrumentalnej klasyce w Towson University, a po studiach nieśmiało zaczął stawiać pierwsze kroki na międzynarodowej scenie jazzowej. Pojechał w trasę po Stanach i Ameryce Południowej, z big bandem Buddy’ego Marrowa. Granie w swingującej paraorkiestrze nie było jednak tym, co Ellery chciał robić w świecie muzyki.  Zakończył więc współpracę z big bandem i w 1983 na stałe przeprowadził się do Nowego Jorku. To miasto zawsze wiedziało, jak zwabić młodych, obiecujących jazzmanów. W N.Y.C. grał gdzie tylko mógł: na ulicy, jam sessions, zastępował muzyków w lokalnych zespołach. Stale się rozwijał. Brał lekcje u George’a Colemana, który próbował go zarazić zamiłowaniem do bebopu. Nie udało się. Ellery szukał więc dalej, wygodnej, muzycznej drogi. Jego kolejnym mentorem był David Liebman. Po latach, panowie nagrali wspólnie trzy albumy: Different But The Same (2005), Renewal (2008) i Non Sequiturs (2012). Uczeń zrównał się z mistrzem.

 

Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, muzyczne zainteresowania młodego saksofonisty, powoli zaczęły formować się w indywidualny szkielet, osobowość muzyczną Eskelina. Współpracował z licznymi jazzmanami, nowojorskiej sceny: Jackiem Mc’Duffem, Haroldem Whitem, Philem Haynesem, czy Marc’iem Ribotem. Nagrywał, współtworzył zespoły, koncertował, rozwijał się i nieustannie szukał.

Jako dojrzały muzyk, w wieku 35 lat założył swój najsłynniejszy projekt, kwintesencję wszelkich ciągot i inspiracji, które przez lata nabywał najpierw w Kansas, a później w Nowym Jorku.  Trio z Andreą Parkins, grającą na akordeonie, instrumentach klawiszowych, elektronice, a także z Jimem Blackiem – perkusistą. Pomimo, wielu innych projektów Eskelina, do 2010 to właśnie to awangardowe trio stanowiło priorytet dla tenorzysty. Nic dziwnego; skład ten, jest bowiem bardzo zgrabnym podsumowaniem, dotychczasowych muzycznych eksploracji Ellery’ego Eskelina. Wreszcie mógł dowolnie eksperymentować z brzmieniem, wyjść poza harmoniczne bariery i przekroczyć granice formy. Często poszerzał skład tria, m. in o wokalistkę Jessicę Constable, gitarszystę Marca Ribota, czy świetnego wiolonczelistę Erika Friedlandera.

Trio New York – to najnowszy, najbardziej znany project Ellery’ego Eskelina. Gary Versace na organach Hammonda (których dźwięk Eskelin zna przecież dobrze z lat dzieciństwa) i Gerald Cleaver na perkusji, uzupełniają rewolucyjne zamysły saksfonisty. Zespół ten, to złoty środek pomiędzy uwielbianymi przez Eskelina- eksperymentami, a standardami jazzowymi, na których dorastał i kształtował swój unikatowy styl.

Obecnie Ellery Eskelin jest jednym z ciekawszych, awangardowych saksofonistów na scenie nowojorskiej. Swoją karierę prowadzi z rozwagą, bez zbędnych wariactw i pośpiechu. Od 2010 roku pisze również swojego bloga, który nie tylko jest formą modnego dziś content marketingu ( i źródłem informacyjnym o jego trasach koncertowych i nowych, płytowych wydaniach). To również zbiór jego przemyśleń na temat koncertów, współpracy, publiczności i przede wszystkim - muzyki, którą kocha miłością najszczerszą, od przeszło 60. lat.