Potrzebny jest przykład, działanie zachęcające, pokazujące, że może być lepiej niż było - wywiad z Krzysztofem Kobylińskim - szefem Palm Jazz Festival

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat. organizatora

W niedzielę koncertem Vladislava Sendeckiego oraz zespołem Motion Trio rozpoczęła się trzecia edycja festiwalu PalmJazz. A u nas rozmowa z jego organizatorem i pomysłodawcą Krzysztofem Kobylińskim.

Kim jest Krzysztof Kobyliński, oprócz tego, że przed laty był laureatem konkursu pianistów jazzowych w Kaliszu, komponuje muzykę i jest organizatorem Palm Jazz Festival?

Najkrócej rzecz ujmując jestem człowiekiem od pomysłów i ich wdrażania. Dotyczy to zarówno spraw czysto muzycznych, jak np. w kompozycji, którą jestem szczególnie zainteresowany, ale również w innych dziedzinach związanych z muzyką. Np. budujemy salę koncertową ze studiem nagrań na rynku w Gliwicach, tam też przeniesiemy działalność HH Poland Studio.

Co jeszcze? Monitoruje meandry rozwoju muzyki elektronicznej, w której działałem przez wiele lat, no ale przede wszystkim prowadzę projekty muzyczne z artystami  z wielu stron świata, z Reut Rivką Shabi, Dimą Gorelicem, Clarnecem Pennem, Yasushi Nakamurą czy także ze Zbigniewem Namysłowskim. Jak tak zliczyć te wszystkie aktywności to trochę tego się uzbierałoby.

Jakie to projekty?

KKPlus – to główny projekt w mojej działalności stricte muzycznej. Jest regułą, że gramy w nim moje utwory, a całość ma charakter jazzowo-etniczny. Drugim jest projekt Sessions. To z kolei cykl spotkań w nagraniowym studio HH Poland. I tu także pojawiają się nazwiska z różnych stron świata, jak choćby pianista dziś grający z Branfordem Marsalisem - Joe Calderazzo, basista przez lata związany z Alanem Holdsworthem - Gary Husband, doskonale wszystkim znany Jarosław Śmietana i Etienne Mpappe.

Masz na myśli tego gitarzystę basowego, który zjeździł świat z Zawinulowskim Syndicate czy Salifem Keitą i gra w czarnych rękawiczka? J

Tak właśnie! Dokładnie ten.

To co mówisz brzmi imponująco, gdzie są w takim razie ślady po tych spotkaniach?

Ha! Są u mnie w szufladzie.

I co, mają tam pozostać na zawsze?

Nie, nie! J Wkrótce będą dostępne na stronie internetowej WWW.krzysztofkobylinski.com J

A ślady w postaci płyt? To jednak wciąż główne medium rozpowszechniania muzyki, a tych w sklepach płytowych jakoś nie widać?

Kilka jest już wydanych, ale to tylko mały fragment dziesiątek godzin muzyki, jakie lezą u mnie w szufladzie. Ale tak poważnie płyty również będą. Do ich pojawienia się na rynku potrzeba jednak dobrego przygotowania marketingowego. I właśnie nad tym pracuję. NIE żebym się w jakiś sposób usprawiedliwiał, ale tak naprawdę powróciłem do muzyki po wielu latach zajmowania się innymi, w ogóle z muzyką nie związanymi sprawami. Tak więc pierwsze lata po tym powrocie spędziłem na najbardziej podstawowych sprawach. Marketing był na dalekim miejscu w moich priorytetach. Nie mniej teraz ta sytuacja będzie się zmieniać.

Wspomniałeś o kompozycji będącej w centrum Twoich zainteresowań. Co jest dla Ciebie szczególnie interesującego w kompozycji? Co rozumiesz przez kompozycję, biorąc pod uwagę, że Twoja muzyka wydaje się balansować na tzw. skrzyżowaniu kultur.

Tak, kompozycja jest mi szczególnie bliska. W moim odczuciu i przekonaniu jednocześnie jest ona krzyżówką intuicji, wiedzy i wyboru źródeł, które się pracując nad nią penetruje. Jakkolwiek jednak ważne byłaby unikatowość utworu, najważniejsza jest zawarta w nim prawda. To ona ma decydujące znacznie. Natomiast w praktycznym rozumieniu słowa kompozycja to staram się szukać w dziedzinach polirytmii i harmoniach  z nastawieniem na maksymalnie proste rezultaty. I co tu kryć nieustannie uczę się od moich gości ich podejścia do muzyki. Tym chętniej to robię, że wielu z nich to wspaniali artyści, niezależnie od stopnia ich rozpoznawalności czy pozycji rynkowej.

Zatrzymajmy się na chwilę przy Plam Jazz Festival.

Co do festiwalu PalmJazz, to w tym roku przypada jego trzecia edycja. Organizatorem jest Fundacja Integracji Kultury dofinansowana przez samorząd miasta Gliwice. A ja jestem dyrektorem festiwalu.

I założycielem fundacji.

Nie, nie. Fundacje założyli w 2010 roku mój syn Paweł Kobyliński oraz Krzysztof Gawlik. Ja natomiast  nieco to inspirowałem J Palm Jazz jest tylko jedną z aktywności fundacji. Oprócz tego zajmuje się ona pomocą dla artystów w sprawach nagraniowych, logistycznych. To niezwykle ważna cześć całości spraw związanych z muzyką. Ostatecznie muzyka nie powstała by gdyby nie było sal prób z jednej strony z drugiej także możliwości jej rejestracji

Na stronie internetowej fundacji w punkcie pierwszym jest napisane, że celem i zadaniem fundacji w latach 2010-2012 jest „1. promocja kompozycji Krzysztofa Kobylińskiego w kraju i za granicą” oraz „Stworzenie przy okazji (1) z Gliwic rzeczywistego ośrodka integracji kultur muzycznych z Polski, Europy i reszty świata.” W jaki sposób chciałbyś doprowadzić do sytuacji, w której Gliwice staną się właśnie takim ośrodkiem?

Przez ostatnie lata jestem temu zajęciu bardzo oddany. Sam komponuję, a potem te moje melodie powierzam muzykalności i talentom innych muzyków. Wspominałem o nich wcześniej. Nasze muzyczne spotkania są rejestrowane, z czasem także doczekają się wydań płytowych i prezentacji internetowych. A jak wiesz artyści ci pochodzą z różnych muzycznych kultur. Krzyżujemy nasze muzyczne doświadczenia i nasz muzyczny, że tak powiem background. To wszystko dzieje się tu w Gliwicach i ma wymiar nie tylko spotkań i pogawędek. Ich efektem jest żywa muzyka. To jest w moim odczuciu najlepsza droga do integracji i w taki sposób, przez takie właśnie działania widzę drogę, krocząc którą Gliwice mogą stać się właśnie takim ośrodkiem.

To tak naprawdę prosta sprawa, choć potrzeba czasu aby działania przyniosły skutek. Jako ilustracji użyję anegdoty. Przed laty remontowałem na swojej ulicy dom. On wtedy bardzo odstawał od reszty budynków. Ludzie bardzo różnie na to patrzyli. Nie wszyscy byli zadowoleni, ale dom został powstał i po latach takich pięknie odrestaurowanych domów zaczęło się pojawiać coraz więcej. Dziś jest ich naprawdę już bardzo dużo. Potrzebny jest więc przykład, działanie zachęcające, pokazujące, że może być lepiej niż było. No i ktoś oczywiście musi byś pierwszy J.

A więc Fundacja Integracji Kultury, działania pomocowe dla muzyków oraz duży festiwal gromadzący wiele gwiazd na różnych scenach. To logistycznie spore przedsięwzięcie. Jak sobie dajecie z tym radę?

Dobrze, że o tym wspominasz. Nie stało by się pewnie nic gdyby wokół tego wszystkiego nie było grupy wolontariuszy. Ich rola jest nieoceniona.

Masz na myśli na myśli sprawy finansowe?

Wcale nie tylko o to chodzi. Za racji rozmiaru imprezy oraz klasy artystów w nim występujących niezwykle ważne jest zgromadzeni wokół niego ludzi z pasją, zaangażowaniem i kompetencjami. Krótko mówiąc potrzeba kochających jazz ludzi ich zaangażowanie i wkład jest dla istnienia Palm Jazz fundamentalny.

Podczas Tegorocznej edycji Palm Jazz Festival będziesz przedstawiał projekt Sagrada Familia oraz KK Pearls. Czym są te zespoły? Czym się różnią? Jakie Twoje muzyczne koncepcje realizują? Jacy muzycy wchodzą w ich skład? Czy mają stałe składy czy zmiennym w zależności od repertuaru? Jaki repertuar zespół będziesz w nich prezentował.

Projekt SAGRADA FAMILIA to zbior melodii,powstalych przy okazji mojego pierwszego wyjazdu do Barcelony.Mozna pokazywac je w roznych skladach i poprzez roznych artystow.Na Palmjazzie melodie beda wykonywac znakomici pianisci klasyczni,Jekaterina Drzewiecka i laureat Eurowizji oczywiście tej części poświęconej muzyce klasycznej - Stanisław Drzewiecki. Druga cześć koncertu SAGRADA FAMILIA zagramy w składzie KK Pearls wraz z gośćmi. KK Pearls to trójka muzyków z Izraela: Reut Rivka Shabi, zupełnie nieprawdopodobna wokalistka, Dima Gorelik - gitarzysta o niebywałym feelingu i muzykalności oraz Tom Dayan - perkusista a jednocześnie utalentowany kompozytor współczesny. Goście to: ikona polskiego jazzu - Zbigniew Namysłowski oraz akordeonista Boris Malkovsky.

Główną rolę odgrywać będą jednak muzycy jazzowi. Zaprosiłeś w tym roku gwiazdy z USA w sporej części reprezentujące nowoczesny jazz tzw. środka, weteranów polskiej sceny jazzowej. W jaki sposób Twoim zdaniem ten program odzwierciedla ideę integracji kulturowej?

Sądzę, że festiwal przynajmniej w części jazzowy musi odwoływać sie również do dokonań i postaci z USA. Ostatecznie przecież jazz wziął sie właśnie stamtąd. A idea integracji? To dopiero pierwszy krok do niej. W ramach festiwalu realizujemy projekty muzyczne, o których już mówiłem wcześniej. Tak więc różni artyści, różne style, moje melodie, ich doświadczenie i muzykalność. Przekaże Jazzarium płytkę z jej efektami.

Na liście zaproszonych gości są także muzycy europejscy. Nils Peter Molvaer to artysta doskonale znany polskiej publiczności. Skąd pomysł, aby sięgnąć po muzyków z Francji? Ani Michel Portal ani Bojan Zulfikarpasic to choć postaci w Europie słynne w Polsce do szczególnie znanych nie należą.

To prawda, ale Michel był u nas rok temu, zagrał znakomity koncert, o którym ludzie mówią do tej pory, a Bojan? Co mogę powiedzieć to mega pianista. Ten duet poza wszystkim zagra także po to, aby nadać festiwalowi koloru. Wiadomo, że serce jazzu bije w Stanach, ale wiele wspaniałego jazzu jest także w Europie. A Michel Portal to przecież jest człowiek, który, ot choćby dla integracji stylistycznej zrobił bardo wiele, że wspomnę jego nagrania muzyki współczesnej, choćby z kompozycjami Vinko Globokara.

Do tej pory rozmawialiśmy o artystach , których koncerty zaplanowałeś na scenie głównej, będą także występy na scenach klubowych. Część z nich jak Antoni „Ziut” Gralak, Piotr Szmidt czy Zbigniew Jaremko to muzycy o znanej reputacji. Opowiedz proszę także o pozostałych oraz o tym dlaczego akurat taki zestaw muzyków został przez Ciebie zaproszony?

Festiwal powstał w dużej części w oparciu o artystów z którymi miałem okazję muzykować lub z którymi grali ci, z którymi grałem ja. I tak jest z Mariną Zakharowa, wokalistka z Ukrainy, która już wysterowała przed naszą publicznością i została znakomicie przyjęta, Eddie Sanchezem - świetnym gitarzystą basowym z Kolumbii, którego posłuchamy z towarzystwie kolegami z Brazylii i Meksyku. Ciekawym muzykiem jest Tomek Mucha występujący słowackimi muzykami z tria NBS.

Zjawiskowo zapowiada się koncert dwóch w pełni wykształconych muzycznie beatboxerów z Czech i Niemiec dysponujących feelingiem rytmicznym takim, że nawet wielu bardzo sprawnych muzyków akustycznych mogłoby im pozazdrościć.

Natomiast Marek Dykta z tria Tomka Kupca –  gitarzysta pracujący na stale z Johnem Abercrombiem i Piotr Domagała mający na koncie działania wspólne z Adamem Kawończykiem to jeszcze inny pomysł na muzykę. Sami zobaczycie. Oczywiście nie da sie zaprosić wszystkich, których chciałbym pokazać, ale może za rok będzie następna szansa. Na razie zapraszam na trzeci PalmJazz.