Al Foster i Wallace Roney na Palm Jazz Festival!

Autor: 
Piotr Jagielski
Zdjęcie: 

Kolejne spotkanie reprezentantów dwóch muzycznych pokoleń. Na scenie festiwalu Palm Jazz w Gliwicach wystąpią podczas wspólnego koncertu perkusista Al Foster (ur. 1944) i trębacz Wallace Roney (ur. 1960). Choć obu panów dzieli 15 lat między nimi, łączy ich postać Milesa Davisa, u którego obaj zbierali szlify.

Foster wychował się w Nowym Jorku. Na perkusji zaczął grać gdy skończył 13 lat; w wieku 16 lat zadebiutował nagrywając dla Blue Note'u album "The Thing To Do" trębacza Blue Mitchella. I był to wielki sukces młodego perkusisty, nawet jeśli - ze względu na swoja niepełnoletniość - musiał ukrywać się pod pseudonimem "Aloysius Foster". W 1969 roku, grając w Cellar Clubie w Nowym Jorku, jego grze przysłuchiwał się Miles Davis. "Rozwalił mnie od razu; miał niebywałe poczucie rytmu i od razu dawał temu wyraz. Właśnie czegoś takiego szukałem" - wspominał Miles. Niemal na miejscu trębacz ogłosił przestraszonego Fostera, następcą dotychczasowego perkusisty zespołu Davisa, Jacka DeJohnette'a, który odszedł ze względu na "tarcia osobowościowe". U boku Milesa nagrał takie albumy jak "On the Corner" (1972), "Agharta" (1975), "The Man With The Horn" (1981) i "Amandla" (1989). Regularnie koncertował też z grupą trębacza po całym świecie do swojego z niej odejścia w 1985 roku. Od końca lat 70. nagrywał z Sonnym Rollinsem, McCoyem Tynerem i Joe Hendersonem. Jako lider nagrał osiem krążków, na których wystąpili m.in. Joe Lovano, John Scofield i Dave Holland. Choć nie potrafi czytać nut, bez problemu komponuje na pianinie. Jest jednym z cichych, ale wspaniałych postaci z historii jazzu.

Wallace Roney uczył się od Milesa Davisa od 1985 roku aż do śmierci trębacza w 1991. Dostąpił zaszczytu bycia jedynym trębaczem, którego rozwój Miles osobiście nadzorował. Roney mówił o swoim mistrzu nie tylko jak o nauczycielu ale także życiowym guru - wzorze do naśladowania tak na scenie jak poza nią. Filadelfijski muzyk jest doskonale wykształcony - w swoim CV może chwalić się uczęszczaniem do takich uczelni jak Harvard, Berklee School of Music w Bostonie i Duke Ellington School of Arts. Nieźle. Zupełnie przyzwoicie, ale jeśli za sznurki pociąga sam Miles Davis, nie może być inaczej - sam Miles był przecież wykształcony w nowojorskiej Julliard. Swojego pierwszego profesjonalnego nagrania dokonał w wieku 14 lat, zatem "wyprzedził" Fostera o dwa lata. Był też obsypywany nagrodami magazynu "Down Beat". Mimo generalnego uznania, Roney pozostawał bezrobotny. Na pewnym etapie swojego życia był nawet bezdomny; sypiał na kanapach i podłogach, korzystając z gościnności przyjaciół. W 1983 roku brał udział w koncercie poświęconym twórczości Milesa Davisa w klubie Bottom Line na Manhattanie. Nie tylko wypadł nieźle ale po występie stanął twarzą w twarz ze swoim idolem. "Davis zapytał mnie jaką mam trąbkę. Więc powiedziałem mu, że nie mam żadnej a on dał mi jedną ze swoich" - wspominał Roney. W 1986 roku sprawy zaczęły przedstawiać się w lepszym świetle: trębacz dołączył do grup Tony'ego Williamsa a później Arta Blakey'a. Szczególnie błogosławieństwo lidera Jazz Messengers dawało gwarancję sukcesu. Po śmierci Davisa w 1991, trębacz nagrał nagrodzoną Grammy płytę "Tribute to Miles" w towarzystwie członków legendarnego "drugiego kwintetu": Herbiego Hancocka, Tony'ego Williamsa, Rona Cartera i Wayne'a Shortera. Roneyowi przypadła rola Milesa w tym zestawieniu.
Jako lider nagrał już 15 krążków; ostatni "Home" tegoroczny.

Spotkanie na scenie dwóch muzyków, na których losie Miles Davis odcisnął swoje piętno w sposób decydujący, zapowiada się na bardzo interesujące. Daje to również jakiś ogląd sytuacji na kwestię tego, jak ogromny wpływ na muzyków miał trębacz. Niezależnie od ich wieku i upodobań.