Dave Douglas: Trębacz, który podróżuje w czasie

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Dave Douglas. Trębacz, kompozytor, producent, wydawca, autor muzycznego podcastu a przede wszystkim improwizator. Właściwie trudno uwierzyć, że ma dopiero 57 lat. W swym muzycznym dorobku ma przecież 16 lat i ponad 20 płyt z Masadą Johna Zorna, projekty z artystami tak odmiennymi jak Anthony Braxton i Sheryl Crow - z Suzan Vegą i Hanem Benninkiem, Fredem Herschem i Myrą Melford, Urim Cainem i Patricią Barber - i tak dalej i tak dalej. Wreszcie, co wszak najważniejsze, mamy jego autorskie przedsięwzięcia: Brass Ecstasy, Keystone, a ostatnio kwintet Soundprints z Joe Lovano i własny kwintet pełen młodzieży na czele z Jonem Irabagonem, Lindą Oh, Mattem Mitchelem i Rudym Roystomem. Wielu z nas słyszy w życiu mniej płyt i zespołów niż Dave Douglas nagrał a niemal w każdym muzycznym zjawisku, w którym brał udział, stawał się postacią pierwszoplanową. 

Magazyn DownBeat ochrzcił go „bezpretensjonalnym królem niezależnej sceny jazzowej”. I coś w tym faktycznie musi być. Od 1994 roku wymieniany jest bez przerwy w gronie czy to najlepszych trębaczy czy też autorów najznakomitszych płyt. W rankingu krytyków rzeczonego DownBeatu wyróżniano go już, bagatela 19 razy - z czego tytuł trębacza roku piastuje tam nieprzerwanie od roku 2000! A przecież także w drugim tysiącleciu radził sobie wcale nieźle.

Ledwie 31-letni muzyk zawiązuje sekstet by poświęcić go pracy nad interpretacją muzyki Bookera Little - trębacza, który w ciągu swego ledwie 23-letniego życia, zdążył zapisać się w historii jazzu zapisał się m.in. niezwykle owocną współpracą z Ericiem Dolphy’m - tak powstał album „In Our Lifetime”. 3 lata później w tym samym składzie - z Chrsem Speedem, Uri Cainem, Joye’e, Baronem, Jamesem Genusem i Joshem Rosemanem - złożył muzyczny hołd Wayne’owi Shorterowi płytą „Stargazer”. W tym samym roku powstało może najbardziej awangardowe nagranie w jego dorobku - "Sanctuary" - rozpisana na podwójny album z podwójnym zestawem muzyków - obok Douglasa na trąbce Cuong Vu, Yuka Honda i Anthony Coleman na samplerach, Mark Dresser i Hiliard Greene na basach, Chris Speed na saksofonie i Dougie Bowne na perkusji. Wszysko to nagrane na dwóch sierpniowych koncertach w legendarnym nowojorskim klubie Knitting Factory a całość wydana, oczywiście, w Japonii.

Po drodze było też stypendium Guggenheima i 2 nominacje do Grammy - za The Infinte (2002) i Keystone (2005).

W 2005 roku powołał Douglas do życia własne wydawnictwo o nazwie Greenleaf. Od początku miała to być przestrzeń oddana (wybranym przez trębacza) artystom w poczet pełnej twórczej swobody i kreatywności. Dziś z zielonym listkiem ukazują się płyty 9 liderów w tym m.in. duetu gitarzysty Nelsa Cline’a (m.in. Wilco, BB&C czy Jenny Scheinman’s Mischief & Mayhem) z malarzem Nortonem Wisdomem, tria Indigo Nicole Mitchell, Hamida Drake’a i Harrisona Bukheada, kwintetu Kneebody, saksofonisty Donny’ego McCasilna czy kontrabasistki Lindy Oh.

Stained Radiance - Nels Cline & Norton Wisdom from Greenleaf Music on Vimeo.

Dave Douglas wymyślił też GPS! Jak przystało jednak na króla niezależnego jazzu nie mógł to być „ten GPS”. Greenleaf Portable Series to specjalna seria nagrań (dotąd ukazały się 3 części z udziałem muzyków tak różnych jak Douglasowe Brass Extasy, Ravi Coltrane i Vijay Iyer po So Percussion) - stworzona z myślą o urządzeniach przenośnych a raczej o tym jak ludzie słuchają dziś muzyki. Gdy muzyczni puryści widzą w mp3’kach bękarta sztuki fonograficznej Douglas… podgłaśnia swojego iPoda i dodaje: - Spodobał mi się pomysł dostarczania muzyki strumieniem, bezpośrednio do słuchaczy. Standardowa długość płyty CD wydawała się nie oddawać dobrze potrzeb tego nowego nośnika. Także koncepcja krótszej, bardziej nieformalnej sesji nagraniowej ma moim zdaniem sporo wspólnego z tym, jak nagrania jazzowe powstawały wcześniej. GPS jest dla mnie bodźcem do tworzenia nowych melodii i grania ich z muzykami, których podziwiam, ale z którymi nieczęsto mogę grać.

Czy wspomniałem już, że Dave jest inicjatorem i kuratorem, trwającego miesiąc, nowojorskiego festiwalu New Trumpet Music - FONT? Jego hasło przewodnie brzmi: „muzyka dla małych, średnich i ogromnych”. Podczas tegorocznej edycji wybrzmiewają właśnie ostatnie 52 trąbek, które zaangażował Douglas. Część posłuży instrumentalistom do prezentacji nowej muzyki, napisanej specjalnie na zamówienie FONT Festival. Część zagra by uczcić wielkich muzycznych bohaterów - świętującego w tym roku 60te urodziny Johna Zorna czy zmarłego zbyt wcześnie wielkiego dyrygenta a przecież także kornecistę Butcha Morrisa.

Trudno uwierzyć, że przy całej swej zajętości Douglas znajduje czas by 2 razy w miesiącu usiąść przy mikrofonie z kontrabasistą Michaelem Batesem (tym od znakomitej płyty: „Acrobat: Music For, And By Dmitri Shostakovich” ) by poprowadzić audycję A Noise From The Deep, do której zapraszają swoich kolegów po fachu - począwszy od Henry’ego Threadgila, Myrę Melford czy właśnie rzeczony narybek Douglasa - Irabagona, Mitchella czy wschodzącą gwiazdę gitary Milesa Okazakiego.

Jak Douglas organizuje swój czas? Odpowiedź może paść na scenie Klubu Żak - wszak tematem koncertu ma być właśnie płyta „Time Travels”. Gratka to tym większa, bo mikrofon przejmie po nim Terrence Blanchard - niemal rówieśnik Douglasa z zupełnie innego wymiaru jazzu. A może na chwilkę spotkają się na scenie?

W pierwszym paragrafie tego tekstu nazwałem płytę „Time Travels”, „ostatnią płytą” artysty. To oczywiście nieprawda. Po drodze zdążyło się już ukazać sporo kolejnych albumów, których wersje koncertowe nawet mieliśmy okazję oglądać na żywo.