Stefano Battaglia - w Haus der Kunst czyli hołd dla Świętych bohaterów katalogu ECM

Autor: 
Kajetan Prochyra

To dla nas bardzo szczególny koncert. Za tą ścianą odbywa się fanstastyczna wystawa. Wiszą tam zdjęcia i prace artystów, którzy dla nas, szczególnie gdy byliśmy młodsi, byli jak święci - powiedział pianista Stefano Battaglia zapowiadając koncert swego trio w ramach cyklu towarzyszącego wystawie "ECM - archeologia kultur" w monachijskim Haus der Kunst. I tak też się stało. Podczas tego dwugodzinnego koncertu, w wypełnionym do ostatniego miejsca audytorium, działy się rzeczy niezwykłe, choć za razem tak proste i zwiewne - jak piosenka.

"Songways" to druga płyta tria Battaglii wydana pod skrzydłami wydawnictwa Manfreda Eichera - rozwinięcie tego, co wypracowane zostało na poprzednim albumie "Rivers of Anyder". Podobnie jak tam zbiór kompozycji dedykowany został mitycznym, fantastycznym miejscom i miastom - np. "Mildendo Wide Song" to muzyczny obraz stolicy Liliputów z "Podróży Guliwera" Johanthana Swifta zaś "Vondervotteimittis" nawiązuje do opowiadania Edgara Allana Poe "Diabeł na wieży".

- W latach 70tych potrzebowaliśmy zaspokajać naszą ciekawość. To był wtedy bardzo ważny motor działań dla wielu artystów. Wydaje mi się, że dziś zadaniem artysty jest umieć odciąć sie od zalewu informacji. Usiąść w domu, zamknąć okna i spróbować powiedzieć coś ważnego, szczerego za pomocą własnego instrumentu. - mówił w rozmowie przed koncertem Battaglia - Postanowiłem ochronić taniec i śpiewność melodii przed sezonowymi modami muzycznych stylistyk. Wykorzystałem tu bardzo proste harmonie, unikałem wyszukanych form. W ten sposób powstało około 30-40 kompozycji napisanych z myślą o tym trio. Ważne jest dla mnie byśmy wszyscy byli w dialogu, naturalnej i spontanicznej twórczości - bez jednego lidera, który dyryguje pozostałymi.

Jednak to, co słychać na najnowszej płycie tria to tylko cześć energii, którą zespół pokazał na wczorajszym koncercie. Od pierwszych minut nie dało się oderwać wzroku od gry perkusisty Roberto Daniego. Jego ręce fruwały wokół zestawu złożonego z ledwie trzech bębnów oraz sporej kolekcji blach. Nie było przy tym w jego grze popisywania się, a jedynie nieustająca podróż w poszukiwaniu brzmień. To samo można powiedzieć o każdym z członków tria. Mimo tej oszczędności w formie, koncert tria Battagli był bardzo bogaty w treść. Stanowiła ją, mówiąc wprost, radość z grania, z dzielenia się pięknem melodii i spontanicznego ich rozwijania - proste, ale wystarczające.

Wieczór zdominowała liryka. Kiedy w finale jednego z utworów o dach Haus der Kunst zaczął bębnić deszcz, wydawało się, że będzie to właśnie piękny finał tego spotkania, jednak muzycy wcale nie zamierzali na tym poprzestać. W dalszej części koncertu znalazło sie miejsce zarówno na zupełnie swobodną, kolektywną improwizację jaki i na mięsisty groove. Niedziwne więc, że niemiecka publiczność długo nie pozwalała zejść muzykom do garderoby. 

To był rzeczywiście niezwykły koncert - godny hołd dla Świętych bohaterów katalogu ECM, jak i wyraz uznania dla obecnego na sali Manfreda Eichera.

Z niewyjaśnionych powodów Stefano Battaglia jeszcze nigdy nie wystąpił w Polsce. Być może dobrym pretekstem do tego będzie płyta "December Soul", jaką pianista nagrał w trio słoweńskiego perkusjonisty Zlatko Kaucicia wraz z kontrabasistą Paulino Della Portą, która ma ukazać się na wiosnę nakładem krakowskiej oficyny NotTwo.