Msza Święta w Altonie + Malarze w Pardon To Tu

Autor: 
Krzysztof Wójcik
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

Spotkałem się z wieloma opiniami twierdzącymi, że płyta „Msza Święta w Altonie” jest najlepszym dokonaniem kiRk. Wydawnictwo najbardziej efemeryczne, aczkolwiek w pełni dostępne do odsłuchu przez soundcloud, prezentuje z pewnością najbardziej swobodne i otwarte na improwizacje oblicze zespołu. W zasadzie nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że jest to materiał koncertowy. We wtorkowy wieczór kiRk spotkało się na jednej scenie z Wojciechem Kwapisińskim po raz szósty, a jeśli chodzi o mnie był to pierwszy kontakt z taką wersją zespołu na żywo. Ponadto - kwartet uzupełnili Malarze, Kolektyw Wizualizatorów. Można zatem śmiało powiedzieć, że publiczność Pardon To Tu została uraczona czymś w rodzaju występu multimedialnego.

Byłem niezmiernie ciekaw jak wizualizacje Malarzy wypadną w połączeniu z muzyką kiRka/Altony. Z „Kolektywem Wizualizatorów” miałem już do czynienia w zeszłym roku, kiedy duet asystował zespołowi Dabus w klubie Kosmos Kosmos. Wówczas nieco psioczyłem, że oprawa wizualna nie do końca adekwatnie wypadła w stosunku do momentami bardzo żywiołowej warstwy dźwiękowej tworzonej przez Dabus. Szczęśliwie okazało się, że muzyka kiRka o wiele lepiej pasuje do twórczości Malarzy. Wspólnym mianownikiem był bez wątpienia silny ładunek psychodelii, której głównymi architektami byli Paweł Bartnik i Filip Kalinowski, generujący nieoczywiste brzmienia, wymykające się jednoznacznej klasyfikacji za pomocą gramofonu i komputera.

Gęsty illbientowo-dubowy sound, momentami świetnie podkręcany mocnym bitem, stanowił żyzną glebę dla trąbki Olgierda Dokalskiego. Trębacz wyraźnie pnie się w górę pod względem improwizatorskim, a niespodziewanych i niestandardowych zagrań przedstawił publiczności cały wachlarz. Jak to w przypadku kiRka, bardzo często owe zagrania stanowiły kanwę dla elektronicznej dekonstrukcji i przetworzenia - zwykle z intrygującym rezultatem. Jeśli chodzi o gitarę Kwapisińskiego, to mam odczucia nieco ambiwalentne. Instrument w moim odbiorze nie wnosił zbyt wiele do brzmienia zespołu, a słyszalny był właściwie sporadycznie. Być może winę za to ponosi nagłośnienie? Być może niezauważalne wtopienie się w elektronikę było zamysłem muzyka? Tak, czy inaczej rozszerzenie składu nie do końca spełniło moje oczekiwania.

Samo wzbogacenie występu o stronę wizualną okazało się świetnym pomysłem, a twórczość Malarzy - polegająca w dużej mierze na kolażowym samplingu przeźroczami oraz wprzęganiu w tę osobliwą improwizację elementów filmowych, bądź rzutowanie różnych dziwacznych rekwizytów - doskonale komponowała się z charakterem muzyki kwartetu. Występ trwał około półtorej godziny i bardziej przypominał spontaniczne jam session, niż show zaplanowany od początku do końca. Gdy któryś z muzyków myślał, że to już koniec, inny rozpoczynał kolejny motyw, stymulując resztę do dalszej gry. Zwykle podobny schemat owocował interesującym rozwojem wypadków, jednak trudno mi nie określić występu, jako odrobinę zbyt długiego. Wydaje mi się, że kiRk po dwóch (a właściwie trzech) bardzo solidnych wydawnictwach płytowych jest na etapie poszukiwania na nowo pomysłu na granie, który mam nadzieję skrystalizuje się na kolejnym albumie.

Być może odrobina dziegciu, której się dopuszczam, powstała poniekąd za sprawą warunków, w których zmuszony byłem odbierać muzykę. Przede mną siedział niestety przypadkowy element koncertowy w liczbie czterech osób, który skutecznie zakłócał mi pełne wejście w klimat… Po upomnieniach ze strony klubu, jak i niżej podpisanego, sytuacja odrobinę się poprawiła, ale niestety irytacja pozostała. Całe szczęście podobne wypadki mają miejsce w Pardon To Tu incydentalnie. Na zakończenie warto nadmienić, że wieczór był inauguracją działalności wytwórni płytowej Circon Int., której niniejszym życzę powodzenia i wielu dobrych płyt! Amen.