Sleeper
Pięć płyt nagranych wspólnie. Kilka lat spędzonych w trasie koncertowej. Aplauz miedzynarodowej publiczności oraz trwałe miejsce w historii muzyki jazzowej. Tak można byłoby w najbardziej lapidarny sposób opisać istnienie europejskiego kwartetu Keitha Jarretta, działającego niemal równolegle z jego kwartetem amerykańskim. W tym zaoceanicznym bandzie grali Paul Motian, Charlie Haden oraz Dewey Redman. W europejskim obok słynnego pianisty występowali Jan Garbarek – na saksofonie tenorowym, Palle Danielsson – kontrabas oraz Jon Christensen – perkusja.
Od chwili rozwiązania grupy nie powstała ani razu idea jej reaktywacji. Każdy z muzyków poszedł własną drogą. Danielsson i Christensen – stali się jedną z najważniejszych europejskich sekcji rytmicznych, na grze której wzorowały się całe pokolenia młodszych muzyków, Jan Garbarek przemienił się w gwiazdę pierwszej wielkości sprzedającą duże nakłady płyt, a Keith Jarret w żyjącą ikonę współczesnej pianistyki. Mało kto pomyślał, że skończona dyskografia zespołu zostanie poszerzona o kolejną płytę. Tymczasem na początku tego roku świat okrążyła wieść, że legendarny Belonging Quartet (tak niektórzy nazywali jarrettowski team, od tytułu płyty nagranej w 1974 roku) powróci na sklepowe półki z nagraniami nigdy wcześniej nie publikowanymi.
Rzeczą niemal oczywistą było, że wydawcą będzie Manfred Eicher – producent, gwiazda i współarchitekt fonograficznych karier zarówno Jarretta jak i Garbarka. 17 lipca do sklepów w na świecie zawitał album zatytułowany „Sleeper” - wydawnictwo dwupłytowe, zawierające cały koncert, jaki kwartet zarejestrował w słynnej Nakano Sun Plaza Hall w Tokyo w 1979r.
Słuchając tego koncertu łza kręci się w oku, ale wcale nie tylko z sentymentu. Może trochę z tęsknoty za Janem Garbarkiem sprzed lat, kiedy był potężnym coltrane’owskim w duchu i oryginalnym w brzmieniu tenorzystą. Przede wszystkim jednak za czasami kiedy można było znaleźć się wśród publiczności i podziwiać zapewne jedną z najświetniejszych grup swoich czasów. Nic a nic nie zestarzała się ta muzyka, choć przez trzy dekady, gdy zamknięta była w gdzieś w radiowych archiwach, świat, muzyka i słuchacze przeszli wiele metamorfoz.
Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości jak dzisiaj zabrzmi ta muzyka, temu pewnie rozwieje je obszerna ponad 20 minutowa wersja „Personal Mountains”, w której cała niezwykłość tej grupy niejako na dzień dobry zostaje zademonstrowana. Kolejne kompozycje z „Chant Of The Soil”, „So Tender” czy „Prism” na czele, tak ma marginesie wszystkie pióra Jarretta to początkowe, olśniewające wrażenie tylko utrwalają. Tak, to był w jakiejś mierze idealnie skonfigurowany zespół, grający intensywnie, z pazurem, czasami z nieco szorstką liryką, modalnym rozmachem ale i zawsze w silnym wielowymiarowym rytmicznym, niekiedy nawet funkowym polu. Dla każdego było w nim odpowiednio dużo miejsca, tak aby nie czuł się tylko akompaniatorem, ale również pełnoprawnym współtwórcą muzyki. Co szczególnie ważne nikomu z nich nie przyszło tej swobody ponad miarę nadużywać, co przecież niechybnie zaprowadziłoby do rozbicia koncepcji tworzonej muzyki. I dlatego też pewnie poszczególne utwory mogły bez szkody rozrastać się w wersjach koncertowych nawet do rozmiarów pokaźnych suit, omijając bezpiecznie mielizny przegadania i nie lądując na rafach muzycznej megalomanii.
Belonging Quartet, Keith Jarrett, Jan Garbarek, Palle Danielsson, Jon Christensen – wielki zespół, w pięknym i fascynującym ujęciu, uchwycony w apogeum swojej formy, na długo zanim jego członkowie zażyli prawdziwie wielkiej sławy i album „SLeeper” – rzecz dla miłośników jazzu wprost konieczna.
CD: 1. Personal Mountains (21:12), 2. Innocence (10:48), 3. So Tender (13:27), CD 2: 1. Oasis (28:14), 2. Chant Of The Soil (14:53), 3. Prism (11:15), 4. New Dance (7:07)
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.