Oylam

Autor: 
Kajetan Prochyra
Judith Berkson
Wydawca: 
ECM
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)

Uwaga piękna płyta! Manfred Eicher ma już od dawna swój zbiór muzyków, głównie europejskich, skandynawskich, często (choć nie zawsze) bliżej drugiej młodości. Na ECMowskich płytach grają oni w najróżniejszych konstelacjach i właściwie zawsze efekt ich muzycznego spotkania wart jest uwagi. Kiedy jednak ukazuje się informacja, że Eicher wydaje płytę debiutantce, w dodatku zza oceanu, w dodatku płytę solową ciekawość wzrasta...

Judith Berkson jest sopranistką, pianistką, akordeonistką, kompozytorką a nawet kantorem w Synagodze. 
Ma na koncie ma m.in. współpracę ze Stevem Colemanem, Kronos Quartet a także dobrze przyjętą płytę "Lu-lu" (Peakock Recordings). Prowadzi zepół "Platz machen", reinterpretujący muzykę żydowską. Swojego czasu zagrała nawet koncert w Krakowie na Festiwalu Kultury Żydowskiej. 
Jej najnowsze dziecko nazywa się "Oylam", czyli świat, rzeczywistość, to co stworzone. 
Płyta jest szalona, piękna a nawet fascynująca. 

Choć Berkson obok klasycznego fortepianu wykorzystuje ma płycie brzmienia elektro-akustyczne Rhodesa, Wurlitzera czy Hammonda, brzmienie "Oylam" definiuje jej głos. Płyta na początku wydaje się prosta i kameralna, jakby nagrywana była wieczorami, w pustym mieszkaniu, trochę dla zabawy, ćwiczeń czy dla kurażu. Po kilku utworach wychodzi na jaw, że album jest bardzo dokładnie przemyślany. 
Fortepianowe "Goodby friend" stanowi klamrę kompozycyjną całości, w której mieszczą się i mieszają idiosynkrastyczne kompozycje takie jak "Inside good times", "Me re do", w których głos Berkson gra, bawi się z jej instrumentami - gonią się, chowają, przekrzykują, przybierając kolejne nastroje w kolejnych odsłonach. W tę nowoczesność, czy awangardę ekspresji wplecione są dwa ukłony w stron klasyków: Cole'a Portera ("All of You") i braci Gershwinów ("They can't take that away from me"). Dopisując się niejako do tradycji jazzowych śpierwników Berkson przetwarza je, piosenki zamieniając w dźwiękowe podróże z przygodami. 
Najbardziej niezwykłym i chyba najpiękniejszym elementem "Oylam" są Berksonowskie wykonania pieśni z tradycji żydowskiej - hymn kantoralny "Ahavas Oylam" i zupełnie zjawiskowe wielogłosowe wykonanie w jidysz i a capella "Hulyet, Hulyet". W ten nastrój świetnie wpisuje się jej interpretacja "Der Leireman" Franza Schuberta.

Jak widać "Oylam" jest przebogatą podróżą przez różnorodne fascynacje muzyczne Judith Berkson. Pod wspólnym mianownikiem jest głosu i pianistyki spotykają się klasyka jazzu z awangardą i eksperymentem, tradycja żydowska z XIX wiecznym romantyzmem. Całość tworzy nowoczesny, a za razem wolny od sezonowych mód, kompletny, spójny - piękny Album.

tutaj jego próbka

P.S.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że ECM, choć nie często, wydaje płyty poszukujących wokalistek, by wspomnieć Meredith Monk, czy - mniej znaną - Normę Winstone (ostatnia, świetna płyta "Distances"). Polecam wszystkie Autorki.

 

01. Goodbye Friend No. 1 02. Brute 03. Inside Good Times 04. Clives 05. All Of You 06. Mi Re Do 07. Ahavas Oylam 08. Little Arrows 09 .Der Leiermann 10. Fallen Innocent Wandering Thieves 11. They Can’t Take That Away From Me 12. Burnt 13. Hulyet, Hulyet 14. Goodbye Friend No. 2