Komeda
Granie muzyki Krzysztofa Komedy wiąże się nierozerwalnie z pokusą dosłowności. Utwory Trzcińskiego grało i gra się w Polsce wciąż bardzo często. Gra się zarówno podniosłe, pełne przestrzeni kompozycje – choćby Requiem dla Coltrane’a, jak i chwytliwe melodie, pisane często do filmowych obrazów, by wspomnieć tylko słynny temat z „Dziecka Rosemary”, którego liczby aranżacji zliczyć zgoła nie sposób. Gra się je – zarówno te pierwsze, jak i drugie – nierzadko tak, by w tej muzyce zachować jak najwięcej „komedowskiego ducha”, którego archetyp konstytuują nagrania legendarnych formacji Trzcińskiego oraz wybitna „Litania”, którą hołd złożył swojemu przyjacielowi i mentorowi Tomasz Stańko.
Pokusa dosłowności, wpasowania się w interpretacyjną matrycę w graniu muzyki Komedy, wynikająca tak z jej piękna i bogactwa, jak i z nimbu, jakim jest otoczona jego postać jest często przemożna. Są jednak jazzmani, którzy z owych utartych ścieżek w interpretowaniu Komedy zbaczają, redefiniując przypisane jej znaczenia i stylistyczne etykiety. Ostatnie lata w polskim jazzie przyniosły przynajmniej dwa takie krążki. W 2010 r. światło dzienne ujrzał album Adama Pierończyka „Komeda - the Innocent Sorcerer”, zaś w 2013 r. na płytowym krążku wydany został koncert międzynarodowego kwartetu Macieja Obary, zarejestrowany podczas V Letniej Akademii Jazzu. Utalentowanemu alciście na scenie towarzyszyli wówczas pianista Dominik Wania i norweska sekcja rytmiczna, w której skład weszli kontrabasista Ole Morten Vågan i perkusista Gard Nilssen.
Granie Komedy z norweskimi muzykami u boku niesie ze sobą w świetle współpracy Trzcińskiego ze Skandynawami i kultowej już Stańkowej „Litanii”, nagranej z takimi tuzami z północy jak Bobo Stenson czy Jon Christensen szczególny ładunek symboliczny. Wyrasta on ze znaczącej roli, jaką Norwegowie pełnią w procesie stwarzania własnego języka, którym kwartet Obary opowiada o Komedzie. Roli równorzędnej z tą, jaką wypełniają w toku zespołowej interakcji lider i Wania. Obara International Quartet nie ma słabych czy też nawet słabszych punktów, muzyków odstających od reszty zespołu. Młodemu alciście udało się stworzyć kwartet złożony z wytrawnych improwizatorów, umiejących nie tylko twórczo korzystać z przestrzeni, zdeponowanej w utworach Komedy, ale i tą przestrzeń poszerzać i rekonstruować na własnych warunkach. Kołem zamachowym tego działania są właśnie Vågan i Nilssen – sekcja uwalniająca nieobliczalne wręcz pokłady energii i dynamiki, rozpalające nawet tak subtelną kompozycję jak „Litania”. Na gęsto tkanej przez Skandynawów rytmicznej fakturze kładzie swoje różnorodne narracje Dominik Wania, niekiedy pędząc wraz z sekcją (jak we wspomnianej już „Litanii” czy „Astigmaticu”), innym zaś razem piętrząc intensywnie zarysowywane figury („Walter p-38”). Obara z kolei rozpędza się w swoich partach sukcesywnie i nieodwołalnie, stężając dźwięki w żywiołowych partiach solowych, znajdujących swój finał w Komedowskich tematach („Kattorna”).
Krzysztof Komeda w późniejszej fazie swojej jazzowej twórczości był mocno zafascynowany free jazzem. Maciej Obara to postać w tej estetyce zakorzeniona i jednocześnie bardzo świadomie do niej (acz nie tylko do niej) się odwołująca. Komeda Obary i jego towarzyszy to w rezultacie Komeda pełen pasji, dynamizmu i improwizacyjnego impetu. To Komeda, który jak sądzę przypadłby mocno do gustu samemu Komedzie.
- 1. LITANIA, 2. ETIUDY BALETOWE – INTRODUKCJA, 3. WALTER P-38, 4. KATTORNA, 5.KOMEDA’S MEDLEY: PEOPLE MEET AND SWEET MUSIC FILLS THE HEART, 6. ASTIGMATIC, 7. SVANTETIC
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.