FRE3JAZZ DAYS: Joanna Duda Solo i Transgres

Autor: 
Kajetan Prochyra

W czwartek w dawnej wytwórni wódek "Koneser" zainaugurowany został nowy festiwal muzyki improwizowanej Fre3Jazz Days, organizowany przez dom kultury Tu Praga. Wystąpili Joanna Duda (solo piano) oraz zespół The Transgress.

 
Joanna Duda (solo piano).
Relację tę można by zacząć od świętego oburzenia: "jak można było zorganizować taki koncert w takim miejscu!?". Loftowa przestrzeń dawnej wytwórni wódek "Koneser" jest bardzo atrakcyjna wizualnie, jednak jej akustyka jest, delikatnie mówiąc, specyficzna. Dźwięk wydobyty z instrumentu, odbity od dachu z blachy falistej, do uszu odbiorcy trafia otulony kożuchem szumu, pogłosu i szmeru. Szczególnie w improwizacji solo, sala, przestrzeń i atmosfera sali stają się dla muzyka partnerem, wchodzi z nim w dialog, niekoniecznie jednak w roli sprzymierzeńca. Kiedy sala się buntuje, jej siłę wykorzystać można przeciw niej, jak w judo. Joanna Duda miała tego pełną świadomość, dzięki temu jej koncert był spektaklem arcyciekawym!
 
Fortepian Joanny Dudy brzmiał nieco jakby odtwarzał nagranie ze starej, analogowej płyty. Pianistka w skupieniu wydobywała oszczędnie dźwięki. Nastrój bliższy był kameralistyki niż tradycyjnego jazzu. Momentami nawet, na myśl przyjść mogła muzyka Władysława Szpilmana albo parafraza ścieżki dźwiękowej granej przez tapera do niemego filmu. Duda często budowała melodyjne, krótkie motywy, czy raczej sekwencje dźwięków. Piękna była wewnętrzna rozgrywka toczona przez pianistkę między 5 dźwiękami motywu i odpowiadającemu mu głosowi zaplatanego świata wariacji. Stopniowo pogłos sali zaczynał być wielkim atutem.
 
Duda do obok fortepianu Steinwaya wykorzystywała elektroniczny mechanizm wzmacniający i zapętlający pogłos. Wykorzystała go w ostatnim fragmencie koncertu, gdy oddała sali konesera swoiste myto. Jeśli wcześniej grała dość delikatnie i oszczędnie, w finale rozpętała w sali basową dynamiczną burzę, którą multiplikowała i przesterowaną owym przetwornikiem. Na finał finałów, po ostatnim dźwięku odeszła od klawiatury a echo jej gry brzmiało jeszcze przez przeszło minutę.
Po koncercie powiedziała mi krótko: Żadna akustyka nie jest dla mnie przeszkoda. Wiedziałam w co się pakuje.
 
The Transgress
Po solowym koncercie Joanny Dudy niepokojem napawał fakt, że zespół Transgress, pod wodzą Marcina Steczkowskiego wystąpi w bardzo licznym składzie i przebogatym instrumentarium.
 
Kiedy jednak wyszli na scenę, zapomnieć można było o warunkach sali. Oto na scenie pojawiła się orkiestra złożona z czołówki najbardziej kreatywnych i otwartych młodych muzyków w tym kraju. Obok leadera - Marcina Steczkowskiego przy fortepianie - na scenie stopniowo pojawiali się: na przytłaczającej ilości instrumentów perkusyjnych Konrad Rogiński, na perkusji Grzesiek Masłowski, Dawid Lubowicz na skrzypcach, Michał Zaborski - altówka, Marcin Yadah - kontrabas, Maciej Obara saksofon altowy, Erwin Żebro trąbka i flugelhorn.
Gdy Steczkowski wyszedł przed swój zespół w roli dyrygenta, trudno było powstrzymać skojarzenia i apetyt związany z niedawnym występem orkiestry Nublu pod wodzą Butcha Morrisa.
 
Mimo kilku spektakularnych solowych popisów Dawida Lubowicza czy Macieja Obary (który, w swoim stylu, stawał na palcach, a nawet odrywał się od ziemi) lub momentu, gdy zespół przeobraził się w smyczkowe trio z towarzyszeniem fortepianu, wydaje się że potencjał tego składu nie został wykorzystany do końca. Należy nadmienić, że koncert ten był wydarzeniem dość specjalnym: Konrad Rogiński, Dawid Lubowicz i Maciej Obara wystąpili wczoraj w roli gości specjalnych, co musiało wymusić nietypowe rozwiązania aranżacyjne. 
Eklektyzmu jednak było w koncercie The Transgress chyba zbyt wiele. Świetnie było gdy odpływali w wolnej improwizacji, entuzjazm (niżej podpisanego) opadał gdy zespół powracał do przewidywalnych tematów czy to bossowych, kiedy indziej folkowych lub przywołujących nastrój muzyki filmowej. Orkiestra improwizatorów wracała zaś do tradycyjnych schematów i podziałów na sekcje smyczkową, rytmiczną, dętą. Szkoda. 
 
Podsumowując: pierwszy dzień debiutującego festiwalu był poznawczo bardzo ciekawy. Wszyscy nieobecni niech żałują, bo stracili szansę na konfrontacje z czołowymi przedstawicielami młodej, polskiej kreatywnej jazzowej improwizacji. Na szczęście zostały im jeszcze dwie szanse: dziś Tymon Tymański & Jazz Out oraz Wojtek Mazolewski Quintet. Jutro dwugłos gwiazd: Oleś Duo oraz Tomasz Stańko i Marcin Masecki. 
 
Autorem wykorzystanych przez nas zdjęć z festiwalu Fre3Jazz Days jest Rafał Pawłowski. Więcej jego fotografi można znaleźć tutaj i tutaj