Marcin Olak Poczytalny - Wake up!

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Wczoraj w nocy wróciłem z koncertu, graliśmy na Śląsku, niedaleko Katowic. Tam powietrze ma inny smak, inny zapach. Jest ciężkie i cierpkie, drapie w gardle jak dym z tanich papierosów. To nie jest powietrze dla jakichś tam wrażliwców, wegetarian czy innych ekologów. To powietrze dla twardych ludzi, którzy chcą umrzeć jak prawdziwi mężczyźni – porządnie zatruci. Po próbie poszliśmy na kawę, była jeszcze dobra godzina do koncertu. Szedłem po czymś na kształt rynku, rozglądałem się, i nie rozumiałem kompletnie nic. Obok mnie spacerowały całe rodziny, matki z małymi dziećmi. Czy te dzieci też chcą umrzeć jak prawdziwi mężczyźni?! Przecież tam naprawdę to powietrze nie jest szczególnie zdrowe, może chociaż jakiś maski załóżcie tym dzieciom, albo zostawcie je wieczorem w domu, nie wystawiajcie ich na świeży smog. Albo pojedźcie na spacer do jakiegoś lasu, przecież w okolicy jest kilka miejsc, gdzie oddycha się choć trochę lepiej… Ja rozumiem, oni tam po prostu mieszkają. Gdzieś muszą, a wypadło, że właśnie tam. I chcą żyć normalnie, fajnie – a przecież wieczorny spacer z rodziną jest fajny, prawda? Prawda. No to może nie ma co dramatyzować, i skoro jeszcze jakoś żyjemy, to po prostu iść na ten spacer i się nie przejmować, bo co innego im pozostaje? No nie, to już mi się nie zgadza. Szkodliwość zanieczyszczonego powietrza jest udowodniona ponad wszelką wątpliwość, i ignorowanie faktów nic tu nie pomoże. Czasem, zamiast powtarzać „ja chcę” i „ja mam prawo chcieć” trzeba po prostu zmierzyć się z faktami.

Ale w sumie czemu ja się dziwię? Jeśli prezydent europejskiego wydawać by się mogło państwa przyjeżdża na szczyt klimatyczny, żeby powiedzieć tym wszystkim ekologom, że jego zdaniem spalanie węgla jest OK, to w zasadzie można się tu spodziewać wszystkiego. To przecież dokładnie tak, jak przysłowiowy Janusz palący w piecu plastikowymi butelkami – niby wie, że nie wolno, ale przecież on ma tych butelek dużo, i one się tak fajnie palą, no to w sumie czemu nie? Skala zjawiska jest może różna, ale typ argumentacji dokładnie ten sam. Pozbawiony sensu, oderwany od rzeczywistości.

Myślę o tym wszystkim wracając do domu, i stopniowo przestaje mnie to dziwić. Te rodziny z dziećmi, radośnie wdychające rakotwórcze substancje – oni naprawdę nie mają nic innego do wdychania. Człowiek ma dużo mechanizmów obronnych, może nimi na wiele sposobów odgrodzić się od rzeczywistości – a czasem naprawdę nie ma innego wyjścia. Może wyprzeć, zracjonalizować, może nie zauważyć, może nad tym się nie zastanawiać. A świat dookoła mu w tym pomaga, dostarczając kolejne elementy odwracające uwagę. Tu świąteczna melodyjka, tu podświetlona instalacja w kształcie autobusu o twarzy świętego Mikołaja. Za kilka kroków rzeźba śpiewająca jakąś arię, gdy ktoś się przy niej zatrzyma – i już jest miło, już ogarnia nas magia świąt… A przecież żyć naprawdę trzeba, trzeba spacerować i uśmiechać się do dzieci.

A tymczasem kilka kilometrów dalej odbywa się ten nieszczęsny szczyt klimatyczny. Oni wdychają ten sam smog, niektórzy nawet wiedzą jak bardzo im to szkodzi. I zamiast potrząsnąć porządnie swoimi oponentami uprzejmie ich słuchają i próbują argumentować, przekonywać… Ale Janusz ma naprawdę dużo plastikowych butelek i bardzo lubi patrzeć, jak się palą…

Płyta w zasadzie sama pojawia się w odtwarzaczu, wybór utworu też nie nastręcza mi żadnych trudności. Rage Against The Machine, „Wake Up”. Najgłośniej jak tylko się da. Z dedykacją dla wszystkich, którzy myślą, że spalanie węgla jest fajne.