Gombrowicz

Autor: 
Andrzej Nowak (Trybuna Muzyki Spontanicznej)
Anna Gadt / Marcin Olak
Wydawca: 
Hevhetia
Dystrybutor: 
GiGi DIstribution
Data wydania: 
23.08.2019
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Anna Gadt - vocal, Marcin Olak - guitars

Witold Gombrowicz, krew dobrej literatury w języku nam ojczystym, bywał już nie jednokrotnie inspiracją dla muzyki, także jazzowej i improwizowanej. Dziś powraca w wersji wyjątkowo kameralnej, jedynie na głos kobiecy i gitarę akustyczną, czasami także elektryczną. Anna Gadt i Marcin Olak w nagraniu koncertowym z maja ubiegłego roku. Dwanaście części z długimi tytułami (będącymi, co oczywiste, cytatami z Gombrowicza), trwających 56 minut i 12 sekund.

Gombrowicz, to opowieść z jednej strony bardzo swobodna, improwizowana, z drugiej skupiona wokół niebanalnych słów pisarza. Dźwięki równie rozwichrzone, bystre i ironiczne, jak słowa, którym towarzyszą. Czasami leją się w jeden strumień, czasami stanowią wobec słów ciekawy dysonans estetyczny i dramaturgiczny. Być może całość jest odrobinę zbyt długa, być może w kilku momentach warto było postawić na jeszcze większą ekspresję, ale całość broni się artystycznie od pierwszego do ostatniego dźwięku.

Dobre otwarcie płyty dobrze rokuje na przyszłość - kanciasta, niemal bailey'owska gitara akustyczna i kobiecy, szumiąco-szemrzący pół scat, który mówi, gada, czasami podśpiewuje, a potem cedzi zwodniczo, namiętnym głosem, słowa Gombrowicza. W drugiej opowieści gitara Marcina łagodnieje, ale nie stroni od zadziorów, przy okazji inspiruje Annę do wydawania dźwięków niemal każdą częścią ciała. W trzeciej gitara pulsuje post-rockiem, ciekawie korelując z półśpiewem. Słowa wydają się być równie dosadne i precyzyjne, jak towarzyszące im dźwięki. W kolejnej gitara mantruje, a głos Anny brzmi jak … wysoko zestrojony puzon. Dobrze wchodzą w bystrą imitację. W piątej opowieści znów duch Dereka Baileya zawiesza się nad narracją. Recytacja Anny z dramaturgicznym suspensem, intrygująco przechodzi w fazę swobodnej improwizacji. Szósta część przynosi kolejne nowe elementy - Marcin piłuje struny, a Anna sięga po beatboxowe środki narracji. Głęboki oddech i perkusjonalne dziąsła! Nie brakuje rezonansu i dalekowschodniego zaśpiewu. Piękny moment!

Siódma opowieść, najdłuższa na płycie, otwiera drugą część improwizowanego Gombrowicza – gitara z prądem i recytacja – wszystko pulsuje i kusi literalnie. Anna wchodzi w fazę śpiewu, a gombrowiczowska ironia świetnie zazębia się z drżącymi strunami gitary. W dalszej kolejności - faza eskalacji, faza imitacji, a na sam finał garść jazzu i scatu. Kolejna część, to miniatura – dźwięk za dźwiękiem, litera po literze. Na starcie dziewiątej części Anna pochrapuje, przeciąga się, szepcze bystry tekst. Gitara plecie post-jazzowe pasaże. Akcenty beatboxu i gitarowych flażoletów, które pachną barokiem. Dziesiąta i jedenasta piosenka bazują na bluesie. Słowa Gombrowicza kłują i inspirują wyjątkowo dosadnie. Anna, wyluzowana nad wyraz, dobrze to wszystko układa w ciąg przyczynowo-skutkowy. Całość nabiera rytmu, można tupać nogą i podśpiewywać przy goleniu. Wreszcie finał, w konwencji balladowej – oddechy, półdźwięki gitary, szept jakby po … japońsku, flażolety i dźwięki, które przypominają trąbkę (Anna!). Zmysłowe zwieńczenie dźwiękowego Gombrowicza. I znów nie daliśmy się upupić!

 

 

  1. Myślenie w masie istot namiętnych i niedoskonałych staje się nieczym więcej jak tylko wrzaskiem    2. Człowiek poprzez człowieka, człowiek spotęgowany człowiekem   3. Ja (Jestem sam, dlatego bardziej jestem)  4. Sąd głupca     5. Zawsze gotowe rozpłynąć się altruistycznie w innych, głosicielki prawd niewątpliwych   6. Co ci się może zdarzyć tam, gdzie nic ci się nie przeciwstawia i nic nie jest w stanie stać się twoją granicą?   7. Trzeci sens   8. Czy kiedykolwiek człowiek przebywał gdzie indziej niż w sobie?  9. Albowiem runął ich kościół 10. Zapotrzebowanie stadowe11. Niedorzeczywistość12. Człowieczeństwo. Bywa, iż sobą zdumiewam siebie