Marcin Olak Poczytalny

Marcin Olak Poczytalny: O duchach

Siedzę w jakiejś kawiarni. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłem. Chyba gdzieś się spieszyłem, ale potem coś się pozmieniało i nagle przestałem się spieszyć. I jakoś mnie tu zdryfowało. To chyba jakiś elementarny odruch typu „jeśli nie wiesz, co ze sobą zrobić, idź na kawę”. Poszedłem. W sumie mógłbym mieć gorsze odruchy. Zresztą mam, ale akurat dziś nie doszły do głosu. Mogło być gorzej. Póki co siedzę. Kawa. 

Marcin Olak Poczytalny: Rozmyty

Czasem trochę mam dość. Tak po prostu nie ogarniam. Może dzieje się za dużo, może wszystko się miesza, zmienia znaczenia, mija, zanim zdąży się na dobre zacząć? Nie wiem, ale przecież nie muszę wiedzieć czy rozumieć wszystkiego, zresztą zazwyczaj nawet nie próbuję. I czasem mam wrażenie, że muzyka teraz jest jakaś rozmyta, bezkształtna. Że czasem zdarzy się coś prawdziwego, ale za moment wpada w taką magmę. I znika. No nie wiem, nie rozumiem.

Marcin Olak Poczytalny: Truskawki

Pamiętam kilka lekcji z historii, typu „Sytuacja w Europie przed wybuchem wojny światowej”. Zazwyczaj polegało to na tym, że do władzy dochodzili z jednej strony populiści, gotowi zrobić wszystko dla władzy, a z drugiej strony „ludzie z wizją”. Wiesz, tacy, którzy chcieli coś zjednoczyć, podbić, wyzwolić, którzy mieli jakąś „wyższą rację”, którzy chcieli kształtować przyszłość. No i, cholera, ukształtowali. Zawsze tam był rozdział o nastrojach społecznych, żeby jakoś wytłumaczyć, jakim cudem ich wybrano, dlaczego ktokolwiek za tym poszedł. Brzmi trochę za bardzo znajomo.

Marcin Olak Poczytalny: Śniadanie

Hotel, cichy poranek. W zasadzie przedpołudnie, te ciężkie zasłony skutecznie wyciemniały pokój, słońce uderzyło mnie dopiero, kiedy jakoś wstałem i odsłoniłem okno. Dobra, zaspałem. Może jeszcze zdążę na śniadanie. A nawet jeśli nie, to nie szkodzi. Do końca doby hotelowej jeszcze chwila, ogarnę to. Łyk zimnej kawy, słuchawki na uszy, żeby jakiś rytm. Zbieram się.

Marcin Olak Poczytalny: Na prochach

Leżę. Zgodnie z zaleceniem lekarza stopniowo zjadam antybiotyk, a ten z kolei zjada chorobę we mnie. Przynajmniej taki jest plan. 

Marcin Olak Poczytalny: Murolo

Kolega zadzwonił. Że trzeba szybko nagrać gitarę do filmu, do piosenki neapolitańskiej. Że granie w zasadzie proste, ale trzeba uważnie, z wyczuciem. I że na gitarze klasycznej. Następnego dnia miałem wolne przedpołudnie, umówiliśmy się. Dostałem link do referencyjnego nagrania.

Marcin Olak Poczytalny: Ciemniej.

To było tuż przed jakimś koncertem, chyba tydzień temu.

 

Marcin Olak Poczytalny: Nic Takiego

Już ciemno. Zimno. Spadło trochę śniegu. Odgarnąłem z podjazdu. Kilka minut, nawet się nie zdążyłem zmęczyć. Nic takiego. Stoję z tą łopatą, czekam. Patrzę w górę, może jeszcze coś spadnie?  Nie, nie spada, dziwne. Ja wiem, przy tych zmianach klimatu nie ma co za bardzo liczyć na śnieg, ale żeby choć jakiś meteoryt… Dobra, poczekam jeszcze chwilę, może coś?

Marcin Olak Poczytalny: Nadmiar

Dzwoneczki w marketach dzwonią na całego. Prezenty, kapusta, grzyby, ryby, bombki, światełka, renifery, wszystko. W nadmiarze. Nadmiar się rozdyma i robi się jeszcze bardziej potężny, wszechogarniający, wszystkomający… Dzyń, dzyń.

 

Marcin Olak Poczytalny: Deska

Siedzę w dość obskurnej kawiarence przy skateparku. Jakoś tak wyszło, że tu siedzę. A że obskurnie? Myślę, że pewnie ma coś wspólnego ze stylem. Takim trochę podziemnym, że niby bunt, że off, że to poza głównym nurtem, no wiesz. Jasne, wiem. Napoje kosztują tyle samo, co w innych knajpach, tylko wybór mniejszy. Za to ceny w skejtszopie na pewno nie są jakoś szczególnie podziemne.

Strony