Marcin Olak Poczytalny: Na prochach

Leżę. Zgodnie z zaleceniem lekarza stopniowo zjadam antybiotyk, a ten z kolei zjada chorobę we mnie. Przynajmniej taki jest plan.
Próbowałem przeglądać informacje, choćby nagłówki. Ciągle się łudzę, że znajdę coś sensownego. Oczywiście nie znalazłem, w sumie dlaczego miałbym? Do tego serwis, który zazwyczaj czytam, zasypało reklamami. I to w taki niesmaczny, nadmiarowy, obrzydliwy sposób… Wiesz, znalazłem ważną wiadomość, coś na temat wojny w Ukrainie. Straszne, ale to trzeba przecież wiedzieć. Klikam. Zaraz będę czytał o ofiarach wśród cywili, o kolejnym ataku rosyjskich morderców… ale zanim zacznę, serwis proponuje mi kupno luksusowego samochodu. I jeszcze nowiutkich, ekskluzywnych kosmetyków, czyż nie są urocze? Taką ogromną planszą, na cały ekran. Ślicznie kolorową… Naprawdę, pogięło was?! To tak, jakbym znalazł się w chorym śnie jakiegoś Trumpa. Sama chciwość, za grosz szacunku do tematu – a temat przecież ważny i poważny jak cholera – czy do pracy dziennikarza, który to opisał. Kto wpadł na ten idiotyczny pomysł?! Szlag mnie trafia, wychodzę z serwisu, właśnie stracili czytelnika. Nie wiem, może biorę nie te prochy, ale nie rozumiem jak można zrobić coś tak obrzydliwego…
Na uspokojenie sięgam po słuchawki i płytę. Nowość na mojej półce: Alexander von Schlippenbach & Barry Altschul Quartet with Joe Fonda & Rudi Mahall, Free Flow. Koncert z Porgy & Bess, 2023. Słucham. Płynę. Bo tu tak dobrze, normalnie. Wszystkie dźwięki na miejscu, dokładnie takie, jakie powinny być. Kwintesencja uważności, wzajemnego szacunku. Rozmowy. Zaczynam się zastanawiać, czy nie dałoby się z tego zrobić jakichś pastylek czy syropu, może to by pomogło na chorą rzeczywistość?
Dawkuję sobie dźwięki, jednak jestem trochę osłabiony. A ta muzyka zasługuje na moją uwagę, więc chwila ciszy, kawa i dopiero po chwili druga płyta – to dwupłytowy album.
Zaczynam knuć. Może głupio, ale co tam. Jestem na prochach, wolno mi. Knuję, że będę jeździł po mieście i słuchał głośno Free Flow przy otwartych oknach… nie, jednak nie. Nie chcę być jak taka wyskakująca reklama, to straszny syf przecież. To jak, bo przecież tak bym chciał, żeby ludzie tego posłuchali, żeby zrozumieli… Już wiem, po prostu kupię kilka płyt i dam takim, którzy posłuchają. I dołączę receptę. Żeby słuchać w spokoju, po kolacji najlepiej. I żeby nic nie przeszkadzało. I uważnie, bo to może przywrócić choć trochę równowagi. I jak dźwięki się skończą, żeby jeszcze chwilę w ciszy. Żeby wybrzmiało.
Może pomoże.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.