Będzie EKSTATYCZNIE! - rozmowa z Pawłem Szamburskim w przededniu 6. Festiwalu Nowa Muzyka Żydowska

Autor: 
Maciej Krawiec
Autor zdjęcia: 
Julia Zakrzewska

Rozmawiamy niemal w przeddzień festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Zanim o tym co w jego ramach zaprezentujesz, chciałbym zapytać Cię co w ogóle oznacza dla Ciebie nazwa tego festiwalu. Co w Twoim poczuciu kryje się za ową kategorią muzyki „nowej” w obrębie żydowskiej sztuki?

Paweł Szamburski: Dla mnie określenie „nowa” odnosi się w pewnym sensie do takich kategorii jak „nasza” czy „autorska”. Artyści, którzy biorą udział w tym festiwalu, interpretują oczywiście tradycyjne wątki muzyki żydowskiej, ale filtrują je przez swój własny język muzyczny, przepuszczają tradycję przez całe spektrum swojego doświadczenia. Dzięki temu powstaje nowa jakość i nowa muzyka, bardzo aktualna, osobista, a jednocześnie poparta historią i konkretnym kontekstem kulturowym – stąd „Nowa Muzyka Żydowska”.

A jak ważny dla Ciebie w Twojej twórczości jest ów żydowski idiom?

Wydaje mi się, że kiedyś to było bardziej istotne, kiedy uczyłem się grać na klarnecie – dużą inspiracją dla mnie jako instrumentalisty była muzyka żydowska oraz skale orientalne i wschodnie. Jednak przez lata funkcjonowania na scenie wspólnie z moimi przyjaciółmi z Lado ABC otwieraliśmy się na wiele coraz to nowych doświadczeń i muzycznych realizacji. Pracujemy dźwiękiem i muzyką na wielu różnych polach, w wielu dyscyplinach: w teatrze, tańcu, słuchowiskach, robimy muzykę dla filmu, kina niemego, prowadzimy warsztaty muzyczne itd. Z takimi zespołami jak Tupika, Horny Trees, SzaZa gramy autorską muzykę, która nie jest podyktowana idiomem konkretnej tradycji czy kultury. Muzyka żydowska nadal jest istotną kopalnią wiedzy i możliwości, jednak nie ograniczam się jedynie do tej konkretnej tradycji.

Przejdźmy do Twoich propozycji przygotowywanych na nadchodzący festiwal. 18 kwietnia poprowadzisz warsztaty, ale nie dla adeptów klarnetu, a dla dzieci w wieku od 7 do 12 lat. Jaki przewidujesz plan tego spotkania?

W Bemowskim Centrum Kultury przeprowadzam warsztaty z dziećmi, uczę ich kilku znanych piosenek polskich kompozytorów pochodzenia żydowskiego, m. in. Jerzy Petersburski czy Henryk Wars. Dzieci wystąpią w trakcie koncertu, który przygotowaliśmy wspólnie z kwartetem Sztetl. Opracowaliśmy muzykę religijną, chasydzką oraz sefardyjską, aby pokazać publiczności szerokie spektrum tematów i odłamów tradycji żydowskiej. Warto dodać, że nie będzie to zresztą moje pierwsze tego typu spotkanie z tak młodą publicznością: często pracujemy jako duet SzaZa w teatrach lalek, tworzymy muzykę do spektakli i animacji dla dzieci.

Kilka dni później zagrasz w trio z Alanem Bernem i Ksawerym Wójcińskim, a eksplorować będziecie ducha twórczości rodziny Taub, znanej jako dynastia Modrzyc. To będzie projekt „Modrzycer Klan” specjalnie opracowany na Festiwal. Dlaczego wybraliście właśnie ten temat, tę inspirację, do wspólnych muzycznych rozważań?

Jest to jeden z projektów, który jak co roku powstaje na zamówienie festiwalu. Za doborem repertuaru i pomysłów często stoi Miron Zajfert – szef festiwalu i niejako jego kurator. Twórczość klanu Modrzyców to kolejna kopalnia niezwykle pięknych kompozycji. Wybrałem utwory, które mnie osobiście zainspirowały i poruszyły możliwości improwizatorskie. Chcielibyśmy zagrać tradycyjne tematy, ale jednocześnie uwolnić muzykę, improwizować i szukać tu i teraz nowych jakości, które wynikną ze spotkania trzech kreatywnych i ciekawych muzyków.

A jak przebiega Twoja współpraca z Bernem i Wójcińskim? Czy to intuicyjne muzyczne zrozumienie, czy tarcie osobowości?

To spotkanie trzech osobowości i jak najbardziej współpraca, szukanie wspólnego języka w oparciu o tradycję. Brzmienie na akordeon, klarnet i kontrabas bardzo dużo determinuje i określa, więc będziemy się starać je również przełamywać, poszerzać i wychodzić z kontekstu muzyki żydowskiej.

Nie będzie to jedyny koncert w ramach Festiwalu, na którym Cię usłyszymy – wystąpisz także w ramach spotkania grupy Cukunft z legendarnym Zeevem Tene. Jakie emocje towarzyszą Ci przed tym wyjątkowym wydarzeniem?

Cukunft to zespół-weteran. Gramy z Raphaelem ponad dekadę i nic nie jest nam straszne. W nowym składzie z Kacprem Szroederem i Pawłem Szpurą przejechaliśmy ostatnio całą Turcję i Niemcy, jesteśmy zgrani i okrzesani. Zeev Tene – to idealny kompan do wspólnych psychodelicznych poszukiwań, ma podobną ekspresję i szuka w tych samych ciemnych rejonach duszy. Będzie ekstatycznie!

Czy możemy się spodziewać w wypadku tego koncertu przede wszystkim improwizacji, czy będziecie prezentować specjalnie na tę okazję przygotowaną muzykę?

Przygotowujemy kompozycje zarówno w oparciu o tradycję jak i autorskie utwory na kwartet – one zawsze dają duże pole do improwizacji, jednak są poddane pewnemu porządkowi i strukturze. Mamy doświadczenie w graniu ze słowem, tekstem i z pewnością będziemy bardzo czujni na powiewy szaleństwa Zeeva!

A czy spotkanie składu Cukunft zwiastuje może Wasze nowe wydawnictwo?

Cukunft już od jakiegoś czasu szykuje się do wydania kolejnej płyty. Zbieramy materiał, szukamy nowych inspiracji. Brzmienie zespołu również zmienia się, jest więcej efektów i psychodelii. Kto wie, może spotkanie z Zeevem będzie tak udane, że wydamy również taki materiał.

Na zakończenie naszej rozmowy chciałbym jeszcze zapytać, czy niedawne doświadczenie nagrania płyty solowej – mowa oczywiście o „Ceratitis Capitata” – wpłynęło w jakiś sposób na naturę Twojego podejścia do muzykowania w grupie.

Solowy projekt jest zawsze mocnym oderwaniem i rzeczywiście daje nowy punkt odniesienia. Z jednej strony masz absolutną wolność, nic Cię nie ogranicza, z drugiej zaś nie ma energii partnera, od której możesz się odbić i która może bardzo pomóc. Gra solowa jest odważnym przedsięwzięciem i w gruncie rzeczy i tak w jakiś sposób tworzy się wewnętrznego kompana, słuchacza w sobie. W zespole, jeśli muzycy są dobrze dobrani i są przyjaciółmi, muzykowanie staje się często wielką przyjemnością, nieraz wręcz zabawą, a wynika zawsze ze współpracy dialogu, wymiany. To naprawdę wielkie szczęście grać muzykę i spotykać tak wspaniałych artystów na tej drodze.

Życzę zatem, by te spotkania w ramach nadchodzącego festiwalu Nowa Muzyka Żydowska były dla Ciebie, Twoich muzycznych partnerów oraz publiczności niezapomniane: pełne ekstazy, psychodelii, przyjemności i zabawy!