Apel o Ohel: Nasza scena nie musi być wysoka

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 

Rok temu, 22 lipca, na dawnej ulicy Nalewki, dziś Bohaterów Getta, stanął Ohel - namiot, ustawiony w miejscu, w którym podczas niemieckiej okupacji stała brama warszawskiej zamkniętej dzielnicy żydowskiej. Ohel ten był sceną, na którą Mikołaj Trzaska, dzięki wsparciu Zofii Jankiewicz i Stowarzyszenia Drugie Pokolenie oraz Żydowskiego Instytutu Historycznego zaprosił znakomitych improwizatorów by razem, jak mówi, odczarować zło. Tego samego dnia 70 lat wcześniej rozpoczęła Großaktion Warschau - w warszawskiego getta do obozów zagłady wywieziono ok. 250 tysiący Żydów. W roku 2012 w tym samym miejscu nowej polskiej muzyki żydowskiej słuchało 2 tysięcy mieszkańców Muranowa, Warszawy, Polski. Znakomity koncert Irchy Gdoli, Shofaru oraz premierowy występ orkiestry From Thee to Thee opisywaliśmy tutaj. W tym roku niestety zabraknie Ohelu na Nalewkach.

Organizatorzy nie otrzymali dofinansowania, na które liczyli ze środków warszawskiego Ratusza i województwa mazowieckiego. Jak przyznaje sam Trzaska, także organizatorzy zaliczyli w tym roku kilka potknięć w staraniach o dotacje. Zamiast całodniowego przedsięwzięcia odbędzie się jeden, wieczorny koncert w klubie Pardon, to tu. Trzaska zagra wraz z Riverloam Trio - Oliem Bricem i Markiem Sandersem - oraz ze specjalnym udziałem szwedzkiego tubisty Per-Ake Holmlandera.

No i niby nic się nie stało. Skoro organizatorzy nie wystąpili o dotacje do Ministerstwa Kultury, trudno by urzędnicy sami przychodzili z propozycją pomocy. Trudno też oczekiwać od miasta by wspierało każde wartościowe wydarzenie artystyczne, tym bardziej w roku, w którym obchodziliśmy już 70tą rocznicę wybuchu Powstania w Gettcie.  Miasto wspiera też już dwa inne festiwale muzyki i kultury żydowskiej - Warszawę Singera oraz Nową Muzykę Żydowską. Ohel jednak jest inicjatywą szczególną, która powinna jak najszybciej powrócić do kalendarza nie tylko kulturalnych przedsięwzięć, realizowanych w Warszawie. 

Chciałem stworzyć platformę do tego, by młodzi twórcy mogli wejść do świata nowej muzyki żydowskiej, ale nie na zasadzie festiwalowej, tylko bardziej społecznej - mówi Mikołaj Trzaska. Organizatorzy planowali w tym roku zorganizować serię mniejszych projektów rozrzuconych po podwórkach Muranowa. Do współorganizowania w Ohelu zaproszona została m.in. Beata Chomątowska, autorka książki „Stacja Muranów” - reportażu-przewodnika poświęconego dzielnicy wzniesionej z gruzów getta. Na scenach wystąpić mieli m.in. Drekoty, Czarne motyle czy Tomek Budzyński.

Są bardzo różne sposoby mówienia o pamięci. Dla mnie Ohel jest jednym z nich: takim, w którym nie trzeba posługiwać się kliszami: tu miasto, tu getto - dodaje Trzaska - Mimo to, że rzeczywiście wydarzeń dotyczących żydowskiej historii i kultury jest, zwłaszcza w tym roku sporo - i to jest bardzo potrzebne i super, że to jest - to mam wrażenie, że cały czas ma to taki format oficjalny, gazetowo-telewizyjny. W przypadku Holocaustu, najgorsza jest taka myśl, że to jest całopalenie i że wszystko już jest zniszczone - nic nie zostało. Z jednej strony tak jest, tak było i związany z tym rodzaj cierpienia powinien zostać zrozumiany i przeżyty -  a nie został o czym świadczy kwestionowanie obozów koncentracyjnych, wydarzeń w Jedwabnem, czy ostatnio prokurator mówi, że swastyka jest symbolem szczęścia. Cały czas to jest rzecz, o której trzeba mówić. Z drugiej jednak strony chodzi o to, żeby ta dramatyczna rocznica [likwidacji warszawskiego getta] nie była tylko pretekstem do topienia w ziemi łez, ale szansą by zasadzić w tym miejscu coś fajnego. Ohel, ma w swej idei coś kwiatów Marka Edelmana [które co roku w rocznicę wybuchu Powstania w Getcie Marek Edelman otrzymywał od nieznanego nadawcy żółte żonkile, które potem przynosił pod pomnik Bohaterów Getta]. To inicjatywa oddolna a nie święto narodowe. Po prostu: my ludzie, my artyści, związani z życiem żydowskim czy w ogóle z życiem Warszawy chcemy pamiętać - to jest dla nas norma, jakiś rodzaj rytuału, obyczaju. Nasza scena nie musi być jakaś bardzo wysoka. Nawet gdyby to miało się odbyć w mieszkaniu, na podłodze to i tak musi się to wydarzyć.

W tym roku scena nie będzie zbyt wysoka. Ustawiona jednak zostanie w bardzo ważnym miejscu na artystycznej mapie Warszawy - w klubie Pardon, to tu, położonym nieopodal Synagogi im. Nożyków, na tyłach Teatru Żydowskiego, przy Placu Grzybowskim.

Niezmiernie ważne jest jednak, by Ohel stanął znów w Warszawie, nawet w sensie zupełnie metaforycznym. Nie da się bowiem zachować pamięci ani zbudować na niej świadomości czy tożsamości, jeżeli próbować będziemy mierzyć się z tym jedynie przy okazji okrągłych rocznic - co 5 czy 10 lat. Pozostaje mieć nadzieję, że w projekt Mikołaja Trzaski i Stowarzyszenia Drugie Pokolenie włączą się muzycy, twórcy nowej muzyki żydowskiej a także inni warszawscy artyści, organizatorzy, animatorzy i społecznicy, i że jeszcze w tym roku uda się wznieść nad dawną Dzielnicą Północną choćby symboliczny, ale mocny Ohel.