Electro-acustic-techno-folk - Piętnastka w Pardon To Tu

Autor: 
Krzysztof Wójcik
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

Z twórczością projektu Piętnastka zetknąłem się po raz pierwszy podczas znakomitego koncertu duetu na Off Festivalu 2012. Był to również mój pierwszy kontakt z muzyką Piotra Kurka i właściwie w trybie natychmiastowym stałem się jej entuzjastą. Dźwięki generowane przez oldschoolowy syntezator i organy hammonda podbite transowym, motorycznym bitem Huberta Zemlera absolutnie mnie wówczas zahipnotyzowały, oczarowały. Był to z mojego punktu widzenia najbardziej odjechany, psychodeliczny koncert Offa 2012, a na dodatek kompletna niespodzianka. Nie ukrywam, że niezmiernie ucieszyła mnie perspektywa występu duetu na deskach Pardon To Tu.

Klub przy Placu Grzybowskim słynie z organizowania eventów muzycznych wysokiej próby, zwykle mieszczących się szeroko i dość luźno rozumianej estetyce jazzowej, bądź improwizowanej. Występ Piętnastki był nie tyle odejściem, co poszerzeniem perspektywy prezentowanej przez Pardon To Tu sztuki. Koncert Piętnastki był przede wszystkim głębokim, transowym przeżyciem dźwięku obdarzonego strukturą rustykalnych melodyjek, utrzymanych w trochę folkowym klimacie. Natężenie i konstrukcja warstwowa poszczególnych kompozycji, brzmiących niczym tematy otwarte, mogące ciągnąć się w nieskończoność, noise będacy wynikiem głośności, a nie amelodyczności, wreszcie rytmika, bardzo zdyscyplinowana, jednostajnością przypominająca niekiedy estetykę krautrockową. Wszystkie te elementy pojawiły się w muzyce Piętnastki w proporcjach doskonale zbalansowanych, zalewając uszy audytorium gęstym, psychodelicznym sosem. Minimalizm wynikający z jednej strony z prymitywistycznej budowy kompozycji, z drugiej - z ograniczeń wpisanych w samą formułę duetu, niejako wypierał z dźwięków płynących ze sceny pierwiastek intelektualny, a całe przeżycie muzyczne nabierało wymiaru bardzo sensualnego. Melodie skomponowane przez Kurka, ich swojski, lapidarny charakter przynosił skojarzenia z muzyką ludową, natomiast głośna, prosta, operująca bardzo subtelnymi niuansami perkusja Zemlera nadawała całości plemienny, hipnotyczny wymiar. Całość mogłaby być soundtrackiem do groteskowego filmu o pogańskich obrzędach wczesnosłowiańskich.

Piętnastka nie prezentuje muzyki opartej na improwizacji, jednak posiada duży improwizatorski potencjał. Miałem nadzieję, że eksploduje on w trakcie spontanicznego bisu, na który muzycy zostali wywołani (trochę bez sensu z punktu widzenia całości). Niestety okazał się on jedynie powtórzeniem jednego z utworów z nieco większą ikrą. Być może jednak siła muzyki duetu polega właśnie na prostych kompozycjach, na powstrzymywaniu w ryzach fantazji improwizatorskiej i pokusy dania jej upustu w imię zasady „mniej znaczy więcej”? Mam podobne odczucia jeśli chodzi o sam minimalistyczny skład zespołu, którego wzbogacenie o kolejnego instrumentalistę zatarłoby ascetyczny wymiar muzyki wytwarzanej jak najprostszymi środkami.

Słuchacze w niedalekiej przyszłości będą mogli przekonać się jak brzmi Piętnastka w wersji dwuosobowej na płycie, która prawdopodobnie pozwoli na głębszy wgląd w muzyczną filozofię reprezentowaną przez Kurka i Zemlera. Nie ulega jednak wątpliwości, że w wersji live duet sprawdza się wyśmienicie i już teraz nie mogę się doczekać kolejnego seansu z tą niezwykle oryginalną, energetyczną i transową muzyką. Świetny koncert!