Slippery Rock
Pamiętam jak dziś ich koncert na WSJD w 2010 roku, grali wtedy po kosmicznym i lirycznym Portico Quartet. Roznieśli Salę Kongresową na kawałki, a kolega obok stwierdził, że był to bardzo, bardzo pozytywny gwałt uszu. Nie wiem dokładnie, co wtedy myślałam, bo w głowie miałam tylko obraz miotającego się przy perkusji Kevina Shea. W każdym razie od tamtej pory powzięłam wszelkie kroki, by nie tracić MOPDTK z oczu...
Kto zna tę grupę, wie, że ich muzyka mimo swej nieposkromionej dzikości, intensywności i pędu, ma w sobie także sporo dowcipu. Ich podejście widać z resztą po tym jak koncertują i miotają żartami, przelatującymi koło ucha ze świstem trąbek i saksofonów. Ich niezwykle świeże poczucie humoru przekłada się na muzykę w sposób wcale inteligentny. Tym razem za motyw przewodni wzięli smooth jazz, ze wszystkimi swymi banałami, które wybrednych fanów jazzu przyprawiają o zgrozę i wykrzywiają twarz w grymasie. Przedziwne to uczucie, kiedy się słucha w ich wykonaniu kawałków z melodyjnymi motywami, rodem z „The Best of Smooth Jazz vol. 68”. Na szczęście to, co dzieje się z nimi potem, sprawia, że po chwili czujemy się jak w domu. Pojawiają się utęsknione improwizacje, dekonstruktywizm i ogólnopojęta masakra.
Już sama okładka Slippery Rock, przedstawiająca Evansa, Elliota, Shea i Irabagona w jaskrawych garniturach nadawałaby się na Awkward Band And Musician Photos w swej sugestywnej tandecie lat 70tych. Kontrast barw to chyba pierwszy znak, że będziemy mieli do czynienia z ostrymi zestawieniami muzycznymi. Tak jak poprzednie albumy i ten otwiera znajoma perkusja Kevina, zaś Evans i Irabagon anonsują nadejście destrukcji, oczywiście jak najbardziej pożądanej. Z każdym kolejnym kawałkiem z banalnej frazy wyrasta barwny i interesujący twór, z charakterystycznymi zmianami tempa, energetycznymi dialogami trąbki i saksofonu i szaloną perkusją Kevina. Jednym słowem cała MOPDTK-owość w swej istocie.
Jak mówi Moppa: „Nie chcieliśmy parodiować konkretnego albumu, więc sparodiowaliśmy całą erę” Ryzykowna konwencja, trzeba przyznać, ale jak już ktoś ma się za coś takiego brać, to zdecydowanie oni. Cały koncept wzięcia pod lupę tego deprecjowanego dziś gatunku i nadania mu nowej jakości, tworzy Mostly jedną z najciekawszych i nowatorskich formacji, która nie zwalnia tempa.
ps - przyznaję, że za pierwszym razem dość ambiwalentny był mój stosunek do tej płyty. Parę razy trzeba było jej posłuchać, żeby się oswoić, ale może to tylko przez zbyt sztywne podejście do sprawy, bo jak się gustuje w lirycznym i smutnym free, a tu nagle przyjdzie słuchać wesolutkiego Sayre, to może być ciężko. .
"Yo, Yeo, Yough" - Mostly Other People Do the Killing from Yuan Liu on Vimeo.
Hearts Content; Can’t Tell Shipp from Shohola; Sayre; President Polk; Yo, Yeo, Yough; Dexter, Wayne and Mobley; Jersey Shore; Paul’s Journey to Opp; Is Granny Spry?
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.