The Bell

Autor: 
Maciej Karłowski
Ches Smith
Wydawca: 
ECM
Dystrybutor: 
Universal Music Polska
Data wydania: 
29.01.2016
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Ches Smith Drums, Vibraphone, Timpani, Craig Taborn Piano, Mat Maneri Viola

Ches Smith znakomity młody perkusista, które zresztą znamy z wielu koncertów w Polsce, jako lider w ECM, rzecz sądząc po projektach, z jakich go do tej pory słyszeliśmy niemal niewiarygodna, a jednak! Dla uspokojenia dodam, że żaden z istniejących dotychczas zespołów Smitha nie załapał się na ten sesję. To Studia Awatar w Nowym Jorku wszedł ansambl nowy, który w 2014 roku był sensacją Winter Jazzfest w Nowym Jorku i o którym sam Peter Margasak wyrażał się w takich oto słowach: najlepszą rzeczą, jaka spotkała mnie podczas nowojorskiego festiwalu Winter Jazzfest 2014, był występ doskonałego tria prowadzonego przez perkusistę Chesa Smitha, któremu towarzyszyli pianista Craig Taborn oraz altowiolista Mat Maneri. Muzycy zaserwowali publiczności mistrzowskie połączenie narkotycznych, niepokojących melodii i bogatej faktury.

Dla nas, którzy nie mieli okazji jeszcze słuchać tego bandu na żywo, a którzy zaopatrzyli się w ostatni set ecmowskich nowości będzie to także najlepsza rzecz jaka nas spotka. Nie jest to jazz żadną miarą, a raczej współczesna kameralistyka z improwizacją jako bardzo ważnym elementem całości, znakomicie napisana, zamknięta w ośmiu kompozycjach, mieniąca się imponującą paletą barw (Smith gra tu nie tylko na perkusji, ale także na marimbie i timpani), raz bardzo oszczędna i ascetyczna w wyrazie, kiedy indziej burzliwa tak w warstwie emocjonalnej, jak i dźwiękowej, a jeszcze innym razem krocząca niemal na zatracenie.

 

Co szczególnie warte podkreślenia to jeden z tych rzadkich przypadków w katalogu firmy, w którym unikatowość brzmienia znakomitych muzyków nie została rozwodniona przez nadany całości brzmienia pogłos. The Bell pewnie będzie wymagała od niektórych słuchaczy sporej koncentracji. Innym z kolei, rozmiłowanym i dobrze obeznanym z tym, co oferuje współczesna muzyka rozpięta na granicy kompozycji i improwizacji, wydać się może wręcz uwodzicielska. Jednak nieoczywiste, bardzo niepokojące i zapadające w pamięć swoją ulotnością melodie, finezyjne współbrzmienia, oraz zdumiewająca gra wszystkich członków bandu, a także odrealniony i nierzeczywisty czas, w jaki wprowadzić może słuchacza, odwdzięczą się z nawiązką.

Nie zawiedzie się nią nikt kto ceni sobie sytuację, w której muzycy służą muzyce, a nie własnemu ego. Pokochają ją zwłaszcza ci poszukujący muzyki pobudzającej wyobraźnię, muzyki niebanalnej, intrygującej i wolnej od pustego muzycznego gadulstwa.

Oczywiście, że zdecydowanie zbyt wcześnie jeszcze głosić wieści, że to jedna z najlepszych płyt tego roku, ale przeczuwam, że dla wielu taką może się stać i ze wszech miar warto o niej pamiętać kiedy za 365 dni będziemy konstruować następne rankingi płytowych cudowności.

HE BELL, BARELY INTERVALLIC, ISN’T IT OVER?, I'LL SEE YOU ON THE DARK SIDE OF THE EARTH, I THINK, WACKEN OPEN AIR, IT’S ALWAYS WINTER SOMEWHERE, FOR DAYS