Marcin Olak Poczytalny - Banan

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Przeczytałem właśnie, że dyrekcja Muzeum Narodowego usunęła z prezentowanej wystawy prace dwóch artystek, Natalii LL i Katarzyny Kozyry. Chodziło ponoć o kwestie ideowe – zdaniem dyrektora muzeum w tej placówce „pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana”... Na decyzji zaważyły też ponoć listy oburzonych rodziców, których dzieci mocno przeżyły konfrontację z usuniętymi instalacjami.

No dobrze. Rozumiem, że znaczna część zwiedzających Muzeum Narodowe to wycieczki szkolne. I może rzeczywiście sensownym posunięciem byłoby zrobienie tam jakiejś ekspozycji stałej, dedykowanej młodszym widzom, a mającej pomóc im wejść w świat sztuki współczesnej. Ale, jeśli takiej wystawy nie ma, to chyba nie ma sensu oburzać się, że młodsi widzowie wyszli poruszeni po konfrontacji z mocną wypowiedzią artystek. Jeśli cokolwiek może tu budzić oburzenie, to niefrasobliwość osób planujących wycieczkę dzieci do muzeum. Twórca nie musi koniecznie tworzyć z myślą o młodszych i niewinnych odbiorcach. Przecież wiele współczesnych i absolutnie wybitnych prac porusza tematy bulwersujące nawet dorosłych widzów, łamie tabu, przekracza granice. I jak najbardziej ma prawo to robić. A dobre muzeum może, a nawet powinno, wybitne prace pokazywać – niezależnie od tego, czy mogą kimś wstrząsnąć, czy nie.

Natomiast usuwanie z wystawy jakichkolwiek prac z powodów ideowych nazbyt kojarzy mi się z cenzurą i ze stanem wojennym. Muzeum Narodowe powinno, jak mniemam, pokazywać to, co w polskich sztukach wizualnych jest wybitne i warte pokazania – a nie to, co jest zgodne z aktualnie obowiązującą ideologią. Powinno zajmować się sztuką, a nie propagandą.

Ale ja tak naprawdę nie na tym chciałbym się skupić. Otóż całe to zamieszanie uzmysłowiło mi, jak bardzo umyka mi wszystko, co dzieje się poza muzyką. Jeszcze na studiach zdarzało mi się chodzić na jakieś wernisaże, w miarę regularnie bywać w teatrze... A teraz – wstyd się przyznać – po prostu nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w jakiejś galerii. Jeśli chodzi o teatr jest ciut lepiej, ale i tak nie mam się czym chwalić. I tak dobrze, że jestem w miarę na bieżąco z muzyką i literaturą... Ale nie ma co się tłumaczyć. Hańba, wstyd i poważne zaniedbanie. A najgorsze, że chyba nie jestem w tym sam. Mam wśród znajomych kilka chlubnych wyjątków, osoby regularnie bywające w galeriach i na premierach... ale obawiam się, że to naprawdę mniejszość.

Cała ta sytuacja pokazuje, jak bardzo bezradna jest sztuka we współczesnym świecie. Wybitne artystki trafiają do dużych serwisów informacyjnych nie dlatego, że tworzą dzieła wybitne, ale dlatego, że w związku z ich pracami wydarzyło się coś skandalicznego. I do tego obok nazwisk wybitnych twórców pojawia się nazwisko dyrektora muzeum i ministra – ludzi, którzy przecież nic wybitnego nie stworzyli, niczym nie zasłużyli na naszą uwagę. A przecież to oni i ich decyzje są teraz komentowane, omawiane... Bez sensu.

I to przeciw temu absurdowi chcę z całych sił zaprotestować. Otóż nie zgadzam się na marginalizowanie sztuki. Nie przyjmuję do wiadomości tego, że twórca musi liczyć na jakąś aferę, żeby jego prace były dostrzeżone. I dlatego postanawiam znów zacząć regularnie odwiedzać galerie i teatry, śledzić wystawy i premiery. Nie chcę, żeby dopiero decyzja jakiegoś biurokraty zwróciła moją uwagę na dzieła warte dostrzeżenia – doprawdy, to bardzo niezręczna sytuacja.

W poniedziałek o 18:00 oczywiście zjem ze smakiem banana, ale potem wybiorę się obejrzeć tę ekspozycję – czy raczej to, co z niej zostało. A potem pójdę na pierwszą wystawę, na której będę mógł zobaczyć usunięte prace Katarzyny Kozyry i Natalii LL. Nie, nie dlatego, że ciekawi mnie, co tak wzburzyło dyrektora nieszczęsnego muzeum. Chcę zobaczyć te instalacje z szacunku dla Artystek.