Marcin Olak Poczytalny - Wybór

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

To w zasadzie nie powinno budzić watpliwości. W tym miesiącu ukazała się nowa płyta Brada Mehldaua, a to oznacza, że należy pisać właśnie o niej. Album zresztą jest wybitny i pisać o nim warto – pewnie jeszcze się z nim zmierzę – ale nie tym razem. Dziś wybieram inną muzykę.

Dość dawno, w zeszłym roku trafiła do mnie płyta Ingrid Laubrock, Contemporary Chaos Practice. Dzieło poważne, angażujące orkiestrę kameralną, czworo solistów – Nate Wooley, Mary Halvorson, Kim Davis i sama Laubrock. I bezkompromisowa, cudowna, zaskakująca muzyka, kojarząca mi się z choćby z III Symfonią Lutosławskiego. Albo ze Strawińskim. Muzyka potężna, która powinna zostać dostrzeżona i doceniona - a pomimo to ten album przemyka się chyłkiem. Niezbyt zauważony, ledwo doceniony…

W sumie nie ma się czemu dziwić, co miesiąc ukazuje się wiele wybitnych i wartych zauważenia płyt. I jeszcze więcej takich, których lepiej byłoby nie zauważać – ale jak, skoro agresywna promocja podsuwa nam kolejne pozycje bez których ponoć nie możemy uważać się za prawdziwych znawców i słuchaczy… Postawiony wobec takiej różnorodności jestem w zasadzie skazany na wybór. Jeśli wybieram pomiędzy Washingtonem a Halvorson to w zasadzie nie ma problemu. Ale co, jeśli stoją przede mną płyty Mehldaua i Laubrock? Obie są świetne, choć bardzo różne, w zasadzie jakiekolwiek porównania pomiędzy nimi nie mają sensu… Ale oba albumy stoją przede mną w tym momencie, a ja teraz mam czas, żeby posłuchać tylko jednego. I wybieram.

To ważne. Teoretycznie mógłbym pozwolić, żeby ktoś lub coś wybrało za mnie. Choćby playlista w jakimś serwisie streamingowym. Albo jakiś opiniotwórczy krytyk. W zasadzie byłoby wygodnie. Najprawdopodobniej posłuchałbym najmocniej promowanych nowości, byłbym na bieżąco z dużymi nazwiskami głównego nurtu. I z co bardziej modnymi nowinkami z nurtów niezależnych. Pewnie tam też jest fajna muzyka… Ale do takiej Laubrock prawdopodobnie bym nie dotarł – przecież ja nawet nie jestem pewien, czy ona w ogóle jest streamingach! Ale najgorsze jest to, że w ten sposób oddałbym komuś lub czemuś kontrolę nad przestrzenią absolutnie prywatną. Nad moją pasją, przyjemnością, wrażliwością… Nie, tak nie chcę. Wolę wybierać – nawet, jeśli wiąże się to z wysiłkiem, z dyskomfortem.

Wybieranie oznacza dla mnie przyjęcie kryteriów, którymi będę się kierował. Innych rzeczy mogę słuchać w samochodzie a innych w domu, w skupieniu. Ta przestrzeń skupienia jest dla mnie bardzo cenna – po prostu mam mało czasu i nie chcę go marnować. Są zresztą płyty, które mogą brzmieć w tle, gdy zajmuję się czymś innym. A są i takie, które domagają się uwagi zupełnej. Contemporary Chaos Practice wymaga skupienia i wyłączności. Nowy Mehldau pozwoli posłuchać się w mniej sprzyjających warunkach, po prostu ma więcej warstw, można go odkrywać na różnych poziomach. A Laubrock nie – albo wszystko, albo nic. A dużo bym stracił, gdybym nie posłuchał tej płyty. Przeczekanie problemu też nie jest rozwiązaniem, przecież z każdym miesiącem stosik albumów do przesłuchania przecież rośnie. I trzeba wybierać, na wszystko po prostu zabraknie czasu.

Płyta wybrzmiała. Puszczam jeszcze raz, tym razem z telefonu, na słuchawkach. Zakładam buty, wychodzę. W słuchawkach brzmi część druga, a ja idę na głosowanie.

I myślę o tym, że wybory są ważne.