Marcin Olak Poczytalny - Duch w maszynie

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Czy Państwo już słyszeli? Dan Tepfer (pianista, wart zauważenia) nagrał płytę w duecie z algorytmem. Co więcej, pianista i jego algorytm grywają koncerty. Oczywiście ten algorytm funkcjonuje na jakiejś platformie, ale przecież nie to jest najważniejsze. Firma, której sprzęt to wszystko umożliwił, ma się czym chwalić i na pewno chwalić się będzie – ale od technikaliów ciekawsza dla mnie jest muzyka.

Kiedy po raz pierwszy słuchałem „Natural Machines” nie miałem wrażenia, że słucham duetu człowieka i maszyny. Nie widziałem nic o tym, jak płyta powstała, a w warstwie muzycznej nie zauważyłem nic niepokojącego czy sztucznego. To po prostu ciekawa, nowoczesna pianistyka, nawiązująca może trochę do Reicha, trochę do Jarreta? A tymczasem ta pianistyka powstała jako wynik współpracy człowieka i programu. Tu, chcąc nie chcąc, muszę odnieść się do techniki. Tepfer na tym albumie improwizuje. A, jeśli algorytm nie ma sztywnego programu, w oparciu o który przetwarza dźwięki grane przez pianistę, a następnie generuje swoją partię; jeśli algorytm funkcjonuje w oparciu o jakkolwiek rozumianą sztuczną inteligencję, to być może właśnie jesteśmy świadkami pierwszej sytuacji, kiedy to maszyna w muzyce zdała test Turinga.

Oczywiście automaty grywały już muzykę, ale najczęściej były to ściśle zaprogramowane sekwencje dźwięków, odgrywane na różnych instrumentach. Może bywało to widowiskowe, ale zasadniczo nie różniło się niczym od występu z nagranym podkładem, nie można zatem było mówić o jakimś przełomie. Tymczasem „Natural Machines” wydaje się być czymś jakościowo innym. Czymś nowym.

Mam nadzieję, że wcześniej czy później pojawi się sensowne i rzetelne opracowanie naukowe, dotyczące tego projektu. Ciekaw jestem opisu i analizy działania tepferowskiego algorytmu – może dałoby się go potraktować jako działający model procesu interakcji w muzyce? Może rozwinięcie tego tematu pozwoliło by stworzyć modele, pozwalające zyskać wgląd w proces twórczy?

Możliwe również, że algorytm działa w oparciu o sztywne zasady, że jest całkowicie sterowany i przewidywalny. W takiej sytuacji, rzecz jasna, o przełomie mówić się nie da. Ale nawet wtedy mielibyśmy do czynienia z bardzo ciekawym rozszerzeniem możliwości wykonawcy – bo przecież oznaczałoby to, że dla pianisty instrumentami w równym stopniu stawałyby się fortepian i program, sterujący drugim instrumentem. Tak czy inaczej jest ciekawie.

Ale – i to jest dla mnie najważniejsze – wracam do „Natural Machines” nie dlatego, że na płycie człowiek zagrał duet z maszyną. Nie dlatego, że obok „Finding Gabriel” Mehldaua to jeden z ciekawszych głosów w dyskusji o kształcie nowej muzyki. Słucham tego albumu, bo to po prostu dobra muzyka.