Jazz Sebastian Bach – komu potrzebny dziś wielki Jan Sebastian?

Autor: 
Marta Jundziłł
Zdjęcie: 

Jan Sebastian Bach – największy kompozytor wszechczasów, mistrz polifonii, czołowy kompozytor barokowy, przez wielu uważany za największego muzyka wszech czasów. Co  ciekawe – wielbiony jest nie tylko przez organistów, skrzypków i barokowych śpiewaków, ale także... przez jazzmanów. Co mu zawdzięczają? Dlaczego wciąż do niego wracają? W czym tkwi fenomen Bacha i kto do dziś bawi się formą jego muzyki?

„Ponadczasowy, wielki kompozytor” – to powszechna opinia w świecie muzyki, na temat Jana Sebastiana Bacha.  Szczególnie, wśród pianistów. Ci, czy tego chcieli, czy nie – w swojej muzycznej edukacji, musieli przejść przez inwencje i preludia, by na własnej skórze przekonać się czym jest przepiękna, choć żmudna polifonia. Jak to bywa – z czasem gdy nie musieli już wkuwać na pamięć, kolejnych wielogłosów- sami pokornie wracali do muzyki Bacha. Docenili jej kunszt. Interpretacyjną swobodę (pomimo tego, że to zamierzchły barok), frapującą wielogłosowość i melodyczną nieoczywistość. „His notes are always better than yours”- tak na temat twórczości Bacha, w porównaniu do bachowskich improwizacji współczesnych muzyków wypowiada się Keith Jarrett, tym samym zamykając temat jakichkolwiek uwspółcześnień, które miałyby być urozmaiceniem barokowych kwitów. I choć ta opinia jest dość kontrowersyjna, to trudno, do pewnego stopnia się z nią nie zgodzić.  Genialny Niemiec, bardzo często najpierw improwizował podczas koncertu, a gdy coś według niego było wystarczająco dobre – zapisywał to w nutach. Dziś proces twórczy jest zupełnie odwrotny. Kompozytorzy najpierw piszą bazę utworu lub chociaż harmoniczne ramy dla całego zespołu, by potem wspólnymi siłami nakręcić się na improwizację. Ponadto, za wielkością Bacha przemawia mnogość głosów w jego polifoniach, a także płynne przenikanie się głównych motywów. Bardziej zaawansowani słuchacze, w muzyce Bacha odnajdą również śmiałe modulacje,  a także zmiany centrum ciążenia harmonicznego. Przede wszystkim jednak, każdy słuchacz odnajdzie w Bachu polifoniczną złożoność, matematyczną dokładność, a przy tym niebywałą melodyjność głównych tematów.

Muzycy jazzowi, zainspirowani obszerną twórczością Bacha (komponował wszystkie barokowe formy, z wyjątkiem oper), często sięgają do jego zbiorów. Niektórzy z nich, jak Keith Jarret – starając się oddać ducha minionej epoki mierzą się z Wariacjami Goldbergowskimi (1989) na klawesynie. Mniej ortodoksyjni muzycy starają się tworzyć własne utwory na bazie inspiracji Bachem. Do nich zalicza się Oscar Peterson. Jego płyta „Oscar Peterson Live” (1986) zawiera całą suitę poświęconą Bachowi: Allegro, Andante i Bach’s Blues. Całość stanowi jakże popisowy ukłon w stronę barokowego mistrza, choć dedykowana suita zanurzona jest w pełni w petersonowskim brawurowym swingu.

Bodaj najbardziej przystępną formą bachowskiej muzyki, z jaką można się dziś zmierzyć jest muzyka tria francuskiego pianisty - Jacquesa Loussiera. Zespół pierwszą płytę z reinterpracjami bachowskich standardów nagrał w 1959 roku, po czym konsekwentnie rozwijał koncepcję jazzowej polifonii, z różnymi perypetiami, aż do początków XXI wieku. Gros utworów tria powstało na bazie klasycznego Bacha. W utworach Loussiera motyw Arii na Strunie G, czy Koncertu Brandenburskiego, poddawany jest zaawansowanej obróbce, po to by w połowie trwania, nie mieć absolutnie nic wspólnego z Bachem, oprócz niezmienionej harmonii typowej dla reinterpretowanego utworu.

Artystą bardziej współczesnym, który swoje pomysły kompozytorskie postanowił skonfrontować z Janem Sebastianem Bachem jest Brad Mehldau. Amerykanin w 2015 po raz pierwszy wystąpił ze swoim znakomitym solowym recitalem „Three Pieces After Bach”. To kompilacja interpretacji wybranych utworów z Bachowskiego „Das Wholtemperierte Klavier” oraz utworów skomponowanych przez Brada Mehldaua, specjalnie na tę okazję (nazwanych kolejno: Rondo, Ostinato i Toccata), a także improwizacji zainspirowanych bezpośrednio utworami Bachem. W efekcie, otrzymujemy dwugodzinny solowy pianistyczny recital – na nowo wskrzeszający preludia i fugi sprzed prawie trzystu lat. 

Kolejnym muzykiem młodego pokolenia, który poświęcił swoją uwagę kompozycjom sprzed blisko 300 lat jest francusko-amerykański pianista Dan Tepfer. W bardzo pomysłowy, a przy tym przystępny sposób nagrał „Wariacje Goldbergowskie” (2011).  Po każdej, skrupulatnie odegranej wariacji w wersji oryginalnej (w utworze Bacha jest ich aż 30), Tepfer podrzuca słuchaczowi swoje jazzowe improwizacje, dzięki czemu tworzy się naturalny dialog pomiędzy barokiem, a jazzem.

Polscy muzycy do Bacha odnoszą się z wielkim szacunkiem. Bawią się jego muzyką, nie zapominając jednocześnie o zasadach polifonii – wszystkie kompozycje reinterpretują w swoim stylu. Na przedzie tego zestawienia nie może zabraknąć -udającego Glena Goulda - Marcina Maseckiego i jego bardzo solidnej „Sztuką Fugi”.  Świetnie nagrany i szlachetny, choć do bólu „grzeczny” album nagrał też ostatnio klasyczny duet: Aleksander Dubicz i Marcin Zdunik. Ich płyta to dobra propozycja dla ceniących perfekcję wykonawczą miłośników klasycznej formy.

Jan Sebastian Bach na stale przeniknął do współczesnej kultury. Na jego utworach, wyrastają kolejne pokolenia świetnych muzyków, którzy często wymieniają go jako swojego ulubionego kompozytora. I pomyśleć, że ten sam Bach, który dziś jest inspiracją dla Brada Mehldaua, czy Keitha Jarretta,  po śmierci w ubóstwie (notabene spowodowanej nieudaną operacją oczu, u niewykwalifikowanego lekarza) przez muzyczny świat został zapomniany na blisko 80 lat.