Marcin Olak Poczytalny: Śniadanie

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Hotel, cichy poranek. W zasadzie przedpołudnie, te ciężkie zasłony skutecznie wyciemniały pokój, słońce uderzyło mnie dopiero, kiedy jakoś wstałem i odsłoniłem okno. Dobra, zaspałem. Może jeszcze zdążę na śniadanie. A nawet jeśli nie, to nie szkodzi. Do końca doby hotelowej jeszcze chwila, ogarnę to. Łyk zimnej kawy, słuchawki na uszy, żeby jakiś rytm. Zbieram się.

Korn, Path Of Totality. 2011. Chyba trochę niedoceniana płyta. Fuzja metalu i dubstepu. Wśród gości na płycie Skrillex, Datsik, Feed Me, Excision, 12th Planet, Downlink, Kill the Noise i Noisia. Mocno grają, jakoś to się klei. Solidne riffy. Metal, który jeszcze jest rockiem, a nie przyciężkimi piosenkami o smokach. I naprawdę mocno wykręcona, cyberpunkowa elektronika. Wchodzi. 

Pakuję gitary. OK, chciałem wczoraj poćwiczyć. Ale po co wyciągnąłem wszystkie kable, zwijać to teraz.. Chaos Lives In Everything.. No przecież widzę. Ale żeby akurat w moich kablach?

And it's not fate / Everything's just fine / So why must it be? / Chaos lives in everything..

Patrzę przez okno, bez kolejnej kawy chyba nie mam szans. Przerwa w pakowaniu, zaparzam kolejną. Taka gorąca, świeżo zaparzona to luksus. Wsypałem końcówkę mojego zapasu, muszę coś kupić.. Zaraz, dziś niedziela, wszystko pozamykane. Cholera. Na razie mam, potem może coś będzie w garderobie. I na śniadaniu… Jasna cholera, śniadanie!!! Parzę się ostatnim łykiem, kończę zwijać kable i zbieram rozsypane kostki.

Walk the path of secrecy / Used to heartless mockery / A hopeless fantasy that / Nothing changes your misery..

No wiesz, cudów się nie spodziewam, ale śniadanie to może nie jest taki zły pomysł. Jeszcze tylko chwila, umyję choć zęby. Mam jeszcze moment, w zasadzie ubrany podchodzę do okna… Nagle coś mnie zatrzymuje, coś pomiędzy dźwiękiem i grą świateł na ścianie naprzeciwko. Muzyka idealnie klei się z obrazem za oknem, jakby była do tego pisana. Szaro, ale dopóki wiosna nie przestanie się wygłupiać i nie postara się czegokolwiek porządnie zazielenić, tak będzie. W powietrzu niepewność i masa obaw – tak, wybory. Ale cały czas ta straszliwa wojna w Ukrainie, obrzydliwy cynizm agresora, ludobójstwo. I to samo w Gazie. I ta bezradność, kiedy w wiadomościach oglądam niekończącą się opowieść o chciwości i małości.

And no one knows what to do / Pieces of the puzzle don't fit..

Poddaję się, dziś nie mam na to siły, na ten wyścig. Na tłumaczenie komukolwiek, że wybory to nie dyskusja o poglądach toczona na wygodnej kanapie. Nie w tym momencie. 

Jonathan Davis uprzejmie radzi, żebym jednak się ruszył – Shut the f*ck up and get up!.. Dobra, wystarczy tego gapienia się w okno. Kończę pakować graty, patrzę na zegarek i zupełnie spokojnie idę na parking z kubkiem niedopitej kawy w ręce. Kubek jest zielony.

Nie zdążyłem na śniadanie.