Żeby wszystko się zgadzało - rozmowa z Krzysztofem Kobylińskim, dyrektorem Palm Jazz Festival

Autor: 
Kajetan Prochyra

Za nami lwia część czwartej edycji gliwickiego festiwalu Palm Jazz. Przez 11 wieczorów na scenie nowego Centrum Kultury Jazovia oraz na scenie studenckiego Mrowiska rozbrzmiewała muzyka z kręgów ethno-jazzowych - od wschodzącej gwiazdy improwizowanej pianistyki Aarona Parksa po Zespół Pieśni i Tańca Śląsk. O Festiwalu i planach na przyszłość jazzu w Gliwicach rozmawiamy z Krzysztofem Kobylińskim - dyrektorem Palm Jazz Festivalu a także pianistą i kompozytorem.

To już czwarta edycja festiwalu Palm Jazz. Na podsumowania to z pewnością za wcześnie, ale z pewnością możesz już coś powiedzieć o jego specyfice i o ludziach, którzy w tym przedsięwzięciu uczestniczą.

Przede wszystkim nie odpuszczamy: nie ma tu miejsca na tandetę. Ludzie to słyszą, czują i doceniają. Dziś, jak wiesz, pełno jest niestety „czołowych wokalistek”, które nie potrafią śpiewać, „czołowi instrumentaliści”, którzy nie mają frazy itd. itd. Wiem, że wśród naszych słuchaczy są też ci, którzy z tzw. „lepszą muzyką” stykają się po raz pierwszy, dlatego tym bardziej na naszym festiwalu wszystko ma się zgadzać: prawdziwi muzycy, z prawdziwymi pomysłami i prawdziwą muzyką.

Do Gliwic zaprosiłeś w tym roku artystów z bardzo różnych światów - by wymienić tylko gwiazdę gitary Mike’a Sterna i… Zespół Pieśni i Tańca “Śląsk”. Jak łączysz to w całość?

No bo to nie jest jazzowy festiwal - tylko etno-jazzowy! Zespół Śląsk to jest moim zdaniem jak najbardziej mieści się w tej formule. Sam byłem ciekaw jak zareaguje na to Publiczność.

I jak zareagowała?

Najlepiej o to ją zapytać,nam się zdaje.że znakomicie. Bojan Z, który grał u nas w duecie z Paolo Fresu podkreślał, że nasza publiczność z roku na rok ma większą świadomość odbioru,było miło nam to słyszeć.

Niedawno rozmawiałem z Tomaszem Stańko na temat Aarona Parksa, z którym będzie niebawem grał. Bardzo pozytywnie się o nim wypowiadał. Koncert na Palm Jazzie zbiegł się z premierą jego solowej płyty “Arborescence”. Przed festiwalem nazwałeś go “dzikiem przy fortepianie”. Jak wypadł jego recital? Zaskoczył Cię czymś, jak pianista pianistę?

Aaron grał bardzo pięknie, delikatnie... To niezmiernie wrażliw, a jednocześnie osadzony w tradycji muzyk. Lubi grać. Jego muzyka to opowiadania inspirujące wyobrażnię. Na pewno spotkamy się przy okazji jakiegoś wspólnego projektu.

Palm Jazz był także okazją tak do prezentacji Twojej muzyki jak i do sesji nagraniowych. Wiem, że do studia zaprosiłeś Mike’a Sterna a dzień przed koncertem swojego składu Twoje kompozycje będzie nagrywał Randy Brekcker. Co to będzie za muzyka?

Na Palmjazzie zdarzyło się bardzo wiele z moją muzyką. Grali ją Aaron Parks, Adam Makowicz, Paolo Fresu i Bojan Z, etniczni Vladiswar Nadishana i Roby Lakatos Sekstet, Borys Malkowsky przygotował półrecital na akordeon i kwartet smyczkowy DAFO, ja grałem osiem nowych kompozycji z Perłami (Reut Rivka Shabi,Dima Gorelik i Tom Dayan). Świetnym doświadczeniem była sesja z Mikiem Sternem. Planowaliśmy cztery utwory - nagraliśmy sześć. Zawsze do zagrania lub nagrania proponuję kompozycje z autentycznymi pomysłami. Wykonawcy to słyszą i chętnie grają. Muzyka każdorazowo jest inna, gdyż zależy z jednej strony od instrumentarium - z drugiej od osobowości, wyobrażni i energii artystów współtworzących daną kompozycję czy też większy projekt. Nie podejmuję się ocenić tych doświadczen w kategorii lepiej-gorzej. Poczekamy na albumy. A sesja z Randym Breckerem przede mną.

Jakie koncerty były największym zaskoczeniem?

Dla mnie popis Sląska i Roby Lakatosa, ale każdy występ był z pewnością bardzo dobry, jeżeli nie znakomity.

Festiwal jest jedną z części Twojego niezwykle ambitnego przedsiewziecia muzycznego w Gliwicach. Czym jest Jazovia?

Jazovia - to jest taki kompleks: sala, studio nagrań, galeria, przestrzeń teatralna, klub jazzowy. Zobaczymy ile z tych elementów wypali. Sala koncertowa już działa. Studio będzie otwarte pod koniec roku. Chcieliśmy to zrobić naprawdę porządnie. Dziś mogę powiedzieć, że wszystko się zgadza: akustyka, architektura, wyposażenie:SSL i nie tylko, fortepian - Steinway D: 275centymetrów.

Po co? Skoro można, doskonale znanym krajowym zwyczajem nie-robić?

Właśnie nie potrafię na to odpowiedzieć. Chyba tak dla jaj... Ja to zrobiłem z jednej strony po to by się tam dobrze czuć realizując muzykę. W moim poprzednim studio miałem ten dyskomfort, że nie mogłem nagrywać z publicznością - mieściło się tam góra 20 osób. Tutaj mamy 200 miejsc na sali koncertowej.

Czym będzie żyła Jazovia po festiwalu?

Przede wszystkim koncertami, ale nie tylko. Będziemy tam robić imprezy dla dzieci, które nie będą miały nic wspólnego z komercją - to raczej my będziemy do tego dopłacać.

22 listopada mija 3 rocznica śmierci Andrzeja Łacha-Żmudzkiego, z którym, w latach 80tych, grałem w jazz-rockowym zespole Street. Tego dnia zrobimy właśnie takie spotkanie gitarowe - pamięci Andrzeja.
W grudniu będziemy brać udział w polsko-ukraińskim festiwalu jazzowym „Jazz Bez”, który odbywał się dotąd w wielu miastach Ukrainy i we wschodniej części Polski. Moimu koledze z Charkowa wysłałem zdjęcie Jazovii, ten przesłał do kolegi do Lwowa, który jest właśnie głównym organizatorem tego festiwalu i bardzo chce by Gliwice dołączyły do tego przedsięwzięcia. Jazz Bez zaczynamy warsztatami w grudniu,
Od Gliwic do Charkowa to już będzie kawał przestrzeni.

Jak na Mistrzostwach Europy (1 452 km - przyp. red.)

Na pewno chcemy też wykorzystać fortepian i klimat  przestrzeni Jazovii: słuchacze siedzą niemal tuż przy instrumencie - scena jest po środku, bez podwyższenia. Na świecie jest wielu fantastycznych pianistów i pianistek, które chciałbym zaprosić.