30 Głogowskie Spotkania Jazzowe: Terry Lyne Carrington

Autor: 
Armen Chrobak
Autor zdjęcia: 
Armen Chrobak

Trzeci weekend października w tym roku okazał się przepiękny i magiczny. W całej Polsce można było rozkoszować się oszałamiającą pogodą. W Głogowie zaś euforyczny nastrój potęgowała atmosfera święta muzyki improwizowanej. Tu, za sprawą oddanych od lat, miłośników muzyki jazzowej po raz trzydziesty odbywały się Głogowskie Spotkania Jazzowe. Zainaugurowane tej jesieni 19 września, osiągnęły swą kulminację sobotnim występem Terri Lyne Carrington z zespołem, wraz z gościnnie wspierającym muzyków legendarnym Michałem Urbaniakiem oraz niedzielnym koncertem Richard Bona Group.

Sobotni występ poprzedził wernisaż wystawy ekspresyjnych fotografii koncertowych autorstwa: Janusza Różańskiego i Anety Zalejskiej pt. 3XJAZZ – listen, see & feel. Wystawa prezentowana dotychczas w kraju i za granicą przyciągnęła tych, których pasjonują wizualne formy przekazywania energii i atmosfery muzyki i jej prezentacji scenicznej. Barwne, soczyste, intensywne fotogramy Janusza Różańskiego wykonane na szybach, w towarzystwie stonowanych, monochromatycznych prac Anety Zalejskiej świetnie przygotowywały do uczty dźwięków jaka miała być serwowana na scenie głogowskiego Miejskiego Ośrodka Kultury.

Artystkę wprowadził na scenę Marcin Kydryński, który pytał retorycznie słuchaczy o płeć kulturową, swobodę wypowiedzi artystycznej kobiet, zakończył zaś konstatacją, że wielkość talentu, i poziom uzdolnień pań znacząco przewyższa to czym dysponują zazwyczaj panowie.

Tak przygotowana publiczność w skupieniu oczekiwała pojawienia się na estradzie Terri Lyne Carrington na perkusji, której towarzyszyć mieli: Antonio Hart na saksofonie i flecie, Aaron Parks zasiadający za klawiaturą fortepianów, Zach Brown na kontrabasie. Atmosferę podgrzała informacja, że do muzyków dołączy nieco później wybitny Michał Urbaniak.

Carrington miała wraz z zespołem zaprezentować program jej ubiegłorocznego wydawnictwa: Money Jungle: Provocative in Blue, które jest współczesną reinterpretacją inspirującego albumu z 1962 roku, autorstwa: Duka Ellingtona, Charlie Mingusa oraz Maxa Roacha, pod tym samym tytułem: Money Jungle.

W mojej pamięci ciągle żywe było przedpremierowe wykonanie materiału z ostatniej płyty Terri Lyne podczas ubiegłorocznej Zadymki Jazzowej w Bielsku-Białej.

To co uderzyło mnie najbardziej to całkowicie odmienny charakter występu artystki. W Głogowie muzyka płynęła spokojnie, powoli i naturalnie narastając w takt dość klasycznych kompozycji. Wiodąca rola perkusistki nie była w oczywisty sposób akcentowana w utworach, ich wykonaniu; siły były rozłożone dość równomiernie. W Bielsku-Białej, półtora roku temu na Lotos Jazz Festival perkusistka na prawie dwie godziny zdominowała scenę, wypełniła ją bez granic rytmem, wigorem, energią atomową. Tego ognia, iskry, zapłonu brakowało mi trochę w Głogowie. Muzycy, choć świetnie ze sobą współpracujący, dysponujący głębokimi umiejętnościami warsztatowymi, nie pokazali całego swojego kunsztu i ekspresji.

Mimo to entuzjastyczna reakcja publiczności po kolejnych utworach utwierdziła liderkę w przekonaniu, że wszystko ‘działa’ bez zarzutu (I think it’s working). 

Mniej więcej w połowie prezentowanego materiału na scenę zaproszony został ‘Michael’ Urbaniak i jako jedną z wspólnie zagranych kompozycji zespół wykonał standard Autumn leaves znany z dokonań legendarnego Milesa Davisa. Nic dziwnego, że  głogowska publiczność zareagowała żywiołowo.

Taką spontaniczną, entuzjastyczną reakcję wzbudził również utwór Caravan, oryginalnie z płyty Ellingtona, Mingusa i Rocha.

Pojawienie się Urbaniaka na estradzie oraz ścisły, równomierny dialog między rozedrganymi, gorączkowymi chwilami skrzypcami, a saksofonem i fletem, które stanowiły instrumentarium świetnego Antonio Harta, wprowadziły nową jakość do występu kwartetu. Wsłuchiwanie się i obserwowanie jak ściśle współpracują saksofonista i skrzypek mnie osobiście sprawiało dużą radość. Intuicyjne, niekontrolowane, szczere i swobodne sola na skrzypcach czy klarnecie lub saksofonie to coś co lubię, co przeszywa mnie do szpiku kości, powala na łopatki.

Tymczasem w drugiej części sceny „rozmawiały” ze sobą fortepian i kontrabas. Delikatnie, spokojnie, otaczane nie nachalnymi, choć ożywiającymi rytmami wygrywanymi na werblu Terri Lyne.

Obie części koncertu – ta do pojawienia się na scenie Urbaniaka oraz ta druga, gdy instrumentarium grupy powiększyło się o skrzypce (klasyczne i elektryczne), choć stylistycznie różne, przypadły do gustu głogowskiej publiczności, która wywołała grupę Terri Lyne Carrington na scenę na dwukrotne bisy.

Gdy po koncercie rozmawiałem z kierownikiem artystycznym festiwalu, panią Dorotą Drozd, w jej oczach dostrzegłem tę samą ekscytację i przejęcie, jakie widoczne było w reakcji słuchaczy obecnych na sali koncertowej. Towarzyszyła im radość i duma, że dzięki determinacji, wspólnemu wysiłkowi wszystkich organizatorów, pasji i wytrwałości sprowadzić na głogowską scenę gwiazdy, legendy muzyki jazzowej tego formatu.

Michał Urbaniak, który po koncercie udzielał wywiadu lokalnej rozgłośni radiowej, również z podziwem odniósł się do konsekwencji i niesłabnącej determinacji, dzięki którym Spotkania Jazzowe odbyły się w Głogowie po raz trzydziesty, przy współudziale tak znamienitych artystów jak Terri Lyne, czy Richard Bona.

Kto do Głogowa w minioną sobotę, 18 października 2014 r., nie zawitał, niech żałuje. Ci, którzy byli, wierzę, iż nie odeszli zawiedzeni. I choć koncert był spokojniejszy, niż wcześniejsze występy Carrington w Polsce, pozostawił on po sobie ogrom radości i satysfakcji. Takze i perkusistce jak przypuszczam, bo oprócz wspomnień wywiozła także statuetkę statuetkę od MPC (Music Photography Collective)