Michał Urbaniak

Sound Pieces

Trzypłytowe wydawnictwo „Sound Pieces” zawiera reedycję nagranej w 1970 roku płyty „Paratyphus B” i rok młodszej „Inactin" oraz rejestrację koncertu Michał Urbaniak Group, który odbył się w niemieckim Bremen 21 stycznia 1972. Oba wspomniane albumy powstały w Niemczech i wydane zostały przez Spiegelei. Materiał live nie był wcześniej publikowany. 

The name is Makowicz

Na rodzimym firmamencie jazzowych gwiazd, ta Adama Makowicza jest jedną ze świecących najmocniej i najwyżej. Podczas ponad pięćdziesięcioletniej muzycznej kariery muzyk ten odbył niezliczoną ilość muzycznych spotkań z największymi jazzmanami swoich czasów. Jako lider i sideman nagrał wiele ważnych dla polskiego i światowego jazzu albumów. Koncertował w najsłynniejszych klubach i salach koncertowych. I, co najważniejsze, jego nieziemska wędrówka wciąż trwa.

Tutu

Z firmą Atlantic nagrywali wiele swoich najznakomitszych pyt najwięksi jazzowi wizjonerzy. Miles Davis był jednym z nielicznych, którzy kontraktu z labelem Ahemta Erteguna nie podpisali, ale kiedy zmieniła się struktura właścicielska w firmie i cały katalog stał się własnością Warner Music Group przyszedł w końcu czas, aby i „Czarny Książe” zaczął wydawać płyty opatrzone tym logo.

ATMA

W zasadzie chciałbym powtórzyć się, mając na myśli swoją recenzję albumu „Inactin*” Urbaniaka napisaną dla Jazzarium, skracając całą myśl do powiedzonka: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Nagrany i wydany w 1974 roku album „Atma” to pierwsza liga nie tylko nurtu fusion, ale i ówczesnego jazzu w ogóle. Ale jak tu było go znać, skoro przez wiele lat płyty posłuchać mogli jedynie posiadaczy starej płyty winylowej albo członkowie ciężkiego, bootlegowo podziemia.

Jazz-rock z Niemiec nie ma się czego wstydzić – Vol. 2, czyli krótka wizyta w MPS

Pierwsza część artykułu chyba dobitnie pokazała, że niemieckie fusion - jak zresztą i niemiecka muzyka w ogóle - nie ma żadnych powodów do wstydu i kompleksów. Część druga może już tylko zawstydzić tych, którzy uważali się za znawców, a nie znali Association P.C., Wolfganga Daunera czy solowych płyt Don “Sugar Cane” Harrisa.

To był rok okiem i uchem Barnaby Siegla

Jako redaktor naczelny magazynu Lizard, który co prawda z jazzem ma sporo wspólnego, ale jednak krąży w dużej mierze wokół różnych aspektów rocka, nie będę udawał, że jestem znakomitym obserwatorem całej sceny jazzowej i świetnie widzę dynamikę zachodzących tu zmian. Jest jednak parę kwestii, którymi chciałbym się podzielić i uważam je za istotne – i parę takich, które mogą być słabiej zauważane.

30 Głogowskie Spotkania Jazzowe: Terry Lyne Carrington

Trzeci weekend października w tym roku okazał się przepiękny i magiczny. W całej Polsce można było rozkoszować się oszałamiającą pogodą. W Głogowie zaś euforyczny nastrój potęgowała atmosfera święta muzyki improwizowanej. Tu, za sprawą oddanych od lat, miłośników muzyki jazzowej po raz trzydziesty odbywały się Głogowskie Spotkania Jazzowe. Zainaugurowane tej jesieni 19 września, osiągnęły swą kulminację sobotnim występem Terri Lyne Carrington z zespołem, wraz z gościnnie wspierającym muzyków legendarnym Michałem Urbaniakiem oraz niedzielnym koncertem Richard Bona Group.

Space fusion – cześć druga astralnych podróży

Warto przy tym pamiętać, że kilka osób z zespołu Herbiego nieźle złapało klimat Mwandishi i chciało go kontynuować. Bezpośrednio po „Sextant” pałeczkę przejął trębacz Eddie Henderson. Razem z głównym trzonem ekipy (odszedł tylko puzonista Julian Priester, a perkusistę zamieniono na Lenny’ego White’a) nagrano genialne „Realization” oraz solidny „sequel” w postaci „Inside Out”. Na obu płytach cały czas działał też Patrick Gleason, klawiszowiec i eksperymentator, którego postać warto wspomnieć.

Tie Break - zespół niepokorny, zespół kultowy zagra na Warsaw Summer Jazz Days 2013.

Tie Break. Gdyby nie ostatnie zdarzenia związane z zespołem niemal udałoby się zapomnieć o tej formacji. A to byłoby bardzo niefortunna sytuacja, bo Tie Break to nie tylko cześć polskiej jazzowej historii, ale jak twierdzi wielu zespół kultowy.

Wielki Finał Jazzu nad Odrą!

Czterdziesty dziewiąty Jazz nad Odrą dobiegł końca. Ostatnie sześć dni po brzegi wypełnione było muzyką niezwykle różnorodną, a tegoroczny program postawił wysoko poprzeczkę następnej, jubileuszowej edycji. Każdy znalazł coś dla siebie – jazz widowiskowy, jazz sentymentalny, czasem broadwayowski, a czasem słowiańsko liryczny, zarówno zabarwiony na czarno r’n’b i soulem, jak i aranżowany na orkiestrę. Szeroka gama artystów podczas gali zamknięcia również potwierdziła jak wiele twarzy ma jazz.

Strony