Branford Marsalis na 21. Zadymce Jazzowej - relacja

Autor: 
Armen Chrobak
Autor zdjęcia: 
Dorota Koperska

Choć na zimową aurę coraz trudniej liczyć, to jazz zimą w Bielsku-Białej jest zjawiskiem stałym i wyczekiwanym. To oczywiste, w końcu od 21 lat, co roku, niezależnie od warunków pogodowych, bielskie sceny muzyczne przejmują we władanie muzycy z głównego nurtu jazzowego mainstreamu oraz z jego bliższych i dalszych okolic. Wszystko pod szyldem LOTOS Jazz Festival Bielskiej Zadymki Jazzowej.

Tegoroczną edycję festiwalu otworzył występ kwartetu Branforda Marsalisa, dzień po premierze nowego albumu zespołu, który wraz z liderem tworzą pianista Joey Calderazzo, kontrabasista Eric Revis i Justin Faulkner na bębnach. I trzeba przyznać, że było to piekielnie mocne otwarcie!
Z kronikarskiego obowiązku wypada wspomnieć, że muzyka powitano z honorami, wręczając statuetkę Anioła Jazzowego, wyróżnienie stworzone przez organizatorów festiwalu dla najważniejszych artystów występujących na Zadymkowych estradach.

Po formalnościach przyszła wreszcie pora na niecierpliwie oczekiwany koncert kwartetu Branforda Marsalisa. Kiedy tylko muzycy zajęli swoje miejsca na scenie i zagrali pierwsze takty, w publiczność siedzącą na widowni uderzyło tornado dźwięków - otwierający płytę The Secret Between the Shadow and the Soul utwór Dance of the Evil Toys (Taniec złych zabawek - czyż może być bardziej trafny tytuł dla tej kompozycji?) prawie rozsadził głowy słuchaczom. Dynamika, gęsta ściana dźwięków, potęga brzmienia baterii instrumentów zapierała dech. To co słychać na krążku jest ledwie słabym cieniem scenicznego wykonania tej kompozycji. Chrapliwy ton saksofonu, tempo w jakim Marsalis wydobywał dźwięki, ich natężenie, przypomniały jak wielka moc i energia drzemie w tym instrumencie, gdy nie brakuje odwagi do jego poskromienia. Ekspresyjna, żywiołowa gra Calderazzo, który uderzał z zapamiętaniem w klawisze fortepianu, to precyzyjniej, trafiając palcami w odpowiednie miejsca na klawiaturze, to waląc w nią z zapamiętaniem całymi dłońmi, przyciągała wzrok i atakowała uszy słuchaczy. W oczy rzucała się także postać perkusisty, który niby w transowym uniesieniu, z wywróconymi, połyskującymi białkami oczu zasypywał widownię niekończącą się lawiną dźwięków, z zacięciem wypluwając ich szaleńczą, nieujarzmioną kaskadę.

Po paru minutach ognistej free-jazzowej kanonady zespół zmienił całkowicie nastrój i zaprezentował harmonijną, refleksyjną kompozycję, studząc odrobinę atmosferę i prowadząc publiczność w krainę delikatnej melancholii, i zadumy. Tę część występu skradł przede wszystkim fortepian, któremu towarzyszyły głębokie, miękkie tony kontrabasu Erica Revisa. Tym razem saksofon ukazał swą subtelną stronę i umiejętnie dopełnił liryczną melodię kreśloną przez fortepian.
Kolejne utwory pozwalały na zmianę czuć się jak w wagoniku kolejki górskiej lub oddawać kontemplacji i zadumie: bywało drapieżnie, ekspresyjnie, gdy występujący oddawali się swobodnej improwizacji, bywało nastrojowo i tkliwie, gdy muzyka wkraczała w regiony klasycznego, harmonijnego grania i subtelnej interpretacji.
Z przyjemnością obserwowałem sceniczne zachowanie i relacje między muzykami - wyraźnie świetnie się rozumieli, gra sprawiała im przyjemność, szczery, tubalny śmiech Marsalisa wywoływał uśmiech na twarzach słuchaczy, a pianista zabawiał widownię, puszczając do siedzących na sali oko, wykrzykując w stronę słuchających i zachęcając ich do reakcji. Artyści bawili się nie gorzej niż publiczność, a swoboda i poczucie humoru w kontakcie z nią budowała pierwszorzędną atmosferę koncertu w sali bielskiego klubu o wymownej nazwie Klimat.

Smaczkiem występu było niezapowiedziane przez organizatorów pojawienie się Anny Marii Jopek, zaproszonej podczas bisów, wprost z widowni, przez Brandona Marsalisa. W ubiegłym roku oboje wydali wspólną płytę, a serdeczność z jaką przywitali się na Zadymkowej scenie była ujmująca. Jopek, dość spontanicznie wywołana do występu, ozdobiła wykonywane na życzenie publiczności następne dwa utwory delikatnymi wokalizami, które zostały nagrodzone szczerymi owacjami.

Mimo, iż odrobinę nierówny, ze względu na, niekoniecznie szczęśliwie, tak szeroką rozpiętość muzycznej stylistyki utworów, występ kwartetu Branforda Marsalisa z sukcesem otworzył tegoroczny LOTOS Jazz Festival Bielska Zadymka Jazzowa.