Ave Avishai - Avishai Cohen Trio w Warszawie

Autor: 
Marta Jundziłł
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Uzależnienie od koncertów to bardzo schematyczny proces: Domyślasz się set listy, znasz tendencje w grze muzyków, utwory rozpoznajesz już po pierwszych taktach, doskonale wiesz jak będziesz się czuł po dwugodzinnym spotkaniu z wykonawcą. I właśnie ta świadomość skłania do przyjścia na kolejny koncert. Każdy występ wyzwala, bowiem te same, pozytywne emocje, dzięki którym nie sposób wypaść z tego koncertowego toru.

Jednym z koncertów, który doskonale wpasowuje się w schemat  muzycznego uzależnienia jest niedzielny występ tria Avishaia Cohena, w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich - POLIN.

Okazji, by posłuchać Avishaia Cohena w Polsce jest stosunkowo dużo. Występował zarówno na festiwalach jazzowych (Jazz na Starówce 2006, 2008;  Ethno Jazz Festiwal 2014; Warsaw Summer Jazz Days, Bielska Zadymka Jazzowa, 2011)  jak i na indywidualnych koncertach w Warszawie i Wrocławiu. Jego niedzielny koncert w muzeum POLIN to wydarzenie szczególne. Avishai Cohen został zaproszony przez organizatorów, nie tylko dlatego, że jest świetnym kompozytorem i kontrabasistą, ale również ze względu na swój związek z kulturą żydowską. Dzięki scenerii Muzeum Historii Żydów Polskich, występ Izraelczyka od pierwszych chwil nie był zwyczajnym koncertem w zadymionym klubie, lecz wydarzeniem wręcz uroczystym.

Koncert odbył się w ramach trasy promującej najnowszy album tria Avishaia Cohena. Dominowały więc kompozycje z From Darkness (Ballad For An Unborn, Beyond, C#, Lost Tribe, Halelya), ale znalazło się również kilka utworów z poprzednich albumów (Alfonsina Y El Mar, Seven Seas). Wielkiemu kontrabasiście na scenie towarzyszyli młodzi i utalentowani Izraelczycy – Nitai Hershkovits na fortepianie i Daniel Dor na perkusji.

 

Tego wieczoru nie zabrakło elementów typowych dla twórczości Avishaia Cohena. Połamane rytmy, ewolucja tempa, zmiany charakteru utworów, długie, przemyślane sola i zabawa muzyczną konwencją. Tak skrócić można by było relację z każdego koncertu tria Avishaia. Występ w Warszawie, oprócz powyższych składników, wyróżniała jednak dodatkowo żarliwość wykonawcza i emocje nad którymi trudno było zapanować nawet muzykom. Nitai Hershkovits kilkakrotnie wstawał i na uginających się rytmicznie kolanach kontynuował wygrywane sola.  Avishai Cohen tańczył wokół kontrabasu, z kolei Daniel Dor obracał się energicznie przed zestawem perkusyjnym. Panowie spalili podczas niedzielnego koncertu naprawdę dużo kalorii.

Główną gwiazdą wieczoru nie był sam Avishai,(który swoją drogą był jak zwykle kapitalnym gospodarzem) lecz młody pianista – Nitai Hershkovits. Grał najwięcej solówek, podczas których popisywał się nie tylko swoją zręcznością wykonawczą, wygrywając w zawrotnym tempie pochody pasażowe, na całej skali instrumentu, ale również olbrzymią kreatywnością. Zmieniał charakter utworów, czasami nadając im komiczny charakter. To on wplatał nowoorleańskie motywy w C#, zainicjował też bebopowe szaleństwo w zamykającym set Seven Seas. Zdecydowanie zdominował wybór konwencji, w której improwizowało całe trio.

 

 

Set był bardzo dobrze skonstruowany. Utwory żwawe przeplatały się z romantycznymi balladami. Sporym zaskoczeniem dla fanów Avishaia Cohena był wykonany jako drugi, utwór Arvoles – liryczna kompozycja, która zostanie wydana na kolejnej płycie tria. Sefardyjska kołysanka, przy której kontrabasista zasypiał jako dziecko, zagrana była z romantyzmem i nostalgią. Jednak  naprawdę prawdziwą wrażliwością Avishai wykazał się podczas bisu. Po gromkich owacjach na stojąco panowie wyszli, by wykonać trzy kompozycje spoza From Darkness. Jako pierwszy, zagrali utwory Beatlesów For No One. Piosenkę tę dużej publiczności prezentowali dopiero po raz trzeci. Po reakcji zachwyconych fanów, łatwo wywnioskować, że ta piosenka na stałe wejdzie do koncertowego repertuaru tria.

Podczas bisu Avishai nie tylko grał na kontrabasie, ale również śpiewał. Jak twierdzi kompozytor, to właśnie śpiew jest najczystszą formą wyrażającą muzyczne emocje. Drugą kompozycją, wykonaną na bis, była kompozycja z płyty Aurora – Alfonsina.  Zaśpiewana delikatnie, skromnie i niezwykle czule wprawiła publiczność w osłupienie i co tu dużo mówić – niektórych wzruszyła do łez. Na koniec, Avishai Cohen Trio zagrali meksykański standard – Besame Mucho. Publiczność rozpoznała bez problemu słynny utwór, a zadanie to nie było specjalnie łatwe. W tej aranżacji Avishai jak zwykle poprzesuwał akcenty, zmienił artykulacje, skrócił frazy i wprowadził sefardyjskie ornamenty.

 

Koncert Avishaia Cohena, w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich to wspaniałe otwarcie wakacyjnego sezonu jazzowego. Inspirujące zetknięcie się z muzykami, którzy poprzez żarliwe wykonywanie muzyki potrafili wzbudzić w publiczności spektrum emocji, oscylujących wokół fascynacji, uznania i zadowolenia.