Voyager – Live By Night

Autor: 
Maciej Karłowski
Eric Harland
Wydawca: 
Sunnyside
Data wydania: 
12.07.2011
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Eric Harland – drums, Walter Smith III - tenor saxophone, Julian Lage - guitar Taylor Eigsti – piano, Harish Raghavan - bass

Eric Harland – dzisiaj pewnie jeden z najbardziej zapracowanych perkusistów jazzowego świata. Artysta, który swoim talentem rytmicznym rozpalił wyobraźnię tak wielu słynnych liderów, że gdyby chcieć ich wszystkich wymienić to reszta tekstu byłaby niekończącą się wyliczanką. Nie mniej kilka nazwisk musi się w tym tekście pojawić, bo jak tu pisać o Harlandzie nie wspominając jego działań w zespołach Joe’ego Hendersona, Charlesa Lloyda, Wyntona Marsalisa, Terence’a Blancharda, Joshua’y Redmana grupie James Farm, gwiazdorskiego kwartetu, który zagrał tylko raz, ale za to tak, że jazzowemu światu zaparło dech w piersiach. Mam tu na myśli Monterey Quartet z Davem Hollandem, Gonzalo Rubalcabą i Chrisem Potterem. No i oczywiście jego pracy z wielką jazzową divą – Betty Carter, z którą grał do końca jej artystycznej kariery. Jego warsztat nie tylko instrumentalny, ale też i kompozytorski doceniło San Francisco Jazz Collective, z którym regularnie od wielu lat grywa koncerty i nagrywa płyty.

W nawałnicy prac sesyjnych Harland przez wiele lat nawet nie myślał o nagraniach pod własnym nazwiskiem. Aż tu nagle nieco ponad dwa tygodnie temu na rynek płytowy trafiła płyta „Voyager – Live By Night”, pierwotnie wydana przez maleńką oficynę wydawniczą Space Time Records. Próżno szukać na liście towarzyszących Harlandowi w jej nagraniu muzyków wielkich, uznanych jazzowych nazwisk. Są za to muzycy, którzy takimi sławami na naszych oczach się stają i zapewne w niedalekiej przyszłości będą decydować o obliczu nowoczesnego jazzu. Oto więc Harrish Rhagavan na kontrabasie i Walter Smith III na tenorze - muzycy, którzy ostatnio w znaczny sposób przyczynili się do sukcesu najnowszej płyty Ambrose’a Akinmusire’a  „When The Heart Emerges Glistening", Taylor Eigisti na fortepianie znany nam nie tylko z solowej kariery, ale i z udziału w bardzo wysoko notowanej płycie Gretchen Parlato „The Lost And Found” i w końcu Julian Lage filar The New Gary Burton Quartet z płyty „Common Ground”.

A muzyka na płycie „Voyager – Live By Night”? Cóż to potężna, prawie 80 minutowa dawka koncertowego grania zarejestrowana prze trzema laty w Paryżu. Całość, za wyjątkiem ostatniej czteroczęściowej kompozycji „Get Your Hopes Up” (Eigisti) wyszła spod pióra Harlanda. Zagrane to wszystko w konwencji niemal suity, w której poszczególne utwory przechodzą jeden w drugi płynnie. Nie ma więc właściwie chwili wytchnienia, nawet gdy zespół zwalnia tempo, co i tak zdarza się rzadko. To taki rodzaj bardzo nowoczesnego „turbo jazzu” wykonanego, jakby świat za chwilkę miał się skończyć. Bez kalkulacji, dla niewielkiej publiczności, która jednak jest dokładnie tą publicznością, której ten rodzaj grania powinien zostać zadedykowany. Wszystko się więc zgadza i jeszcze na dodatek jest tu prawdziwa perła kompozytorska w postaci obszernego i olśniewającego „Turn Signal”. Co tu gadać, czapki z głów!

Ciekawe swoją drogą czy tytuł płyty ma coś wspólnego z sondą kosmiczną, którą NASA wysłała, aby badać najdalsze rejony przestrzeni międzygwiezdnych. Nie zdziwiłbym się gdyby tak było. Nie świadczyłoby to może o przesadnej skromności Harlanda, ale bez dwóch zdań muzyka, którą tu słyszymy to jazzowy kosmos. Jeśli prawdą jest, że zespoły jazzowe są tak dobre jak ich perkusiści, to ten jest ja marzenie.

 

1. Treachery; 2. Intermezzo 1; 3. Turn Signal; 4. Voyager; 5. Intermezzo 2; 6. Development; 7. Eclipse; 8. Intermezzo 3; 9. Cyclic Episode; 10. Get Your Hopes Up Part 1; 11. Get Your Hopes Up Part 2; 12. Get Your Hopes Up Part 3; 13. Get Your Hopes Up Part 4.