Marcin Olak Poczytalny - Już tu byłem

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Budzę się z przekonaniem, że jest bardzo wcześnie, po intensywności światła obstawiałbym jakąś piątą. Patrzę na zegarek, potem z niedowierzaniem podchodzę do okna. Jest już prawie ósma, ale na zewnątrz jest szaro i zdecydowanie zbyt ciemno. Przyjmuję do wiadomości wskazania zegarka, ale bez entuzjazmu.

Jestem w hotelu. Schodzę na śniadanie. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, żeby umilić mi czas jakimś muzakiem, co za ulga! Zjadam w spokoju, wracam na górę. Nie mam ochoty wychodzić w tę szarość – w dodatku jeszcze zaczęło padać – zamykam się w pokoju. Nie włączam telewizora, wolę posłuchać muzyki. Otwieram laptopa, wyjmuję słuchawki. Komputer sam łączy się z hotelowym Wi-Fi. Już tu byłem? No jasne, że byłem. Graliśmy już tu w zeszłym roku, w poprzednich zresztą też. Jeżdżąc z koncertami w jakimś sensie podążamy po własnych śladach, odwiedzamy te same sale z kolejnymi projektami. W sumie nie ma na co narzekać, przynajmniej wiadomo, gdzie warto iść na obiad… A hotel, w porównaniu z ubiegłym rokiem, jakby ciut lepszy. A może tylko dostałem fajniejszy pokój? Nieważne. Jest ciepło i w miarę przyjemnie, jestem osłonięty od deszczu i szarości. To wystarczy.

Ithra, Dave Rempis, Tomeka Reid i Joshua Abrams. Tu też już byłem. Album pochodzi z ubiegłego roku, a ja wracam do niego co jakiś czas. Dobre granie – ale jakby się zastanowić, to rozpoznaję kilka zagrywek, które słyszałem w innych kontekstach. Coś z Art Ensemble of Chicago, jakieś ostinata, które kojarzą mi się z Reichem czy z płytą Laurie Anderson z Kronosami, kantylena jakby z Góreckiego… Nie, to nie jest zarzut. Nie oczekuję, że każdy dźwięk będzie czymś zupełnie nowym, otwierającym nowe światy. Przecież nawet tak nieprzewidywalna muzyka wyrasta z jakiegoś kontekstu, buduje na czymś. A przez te nawiązania tworzy się jakiś dialog z wykonawcami. To słyszałeś? Poznajesz te motywy? Byłeś tu już?

Muzyka to kod abstrakcyjny, nie sposób wyłapać wszystkich zależności, i właśnie dlatego lubię wracać do Ithry, za każdym razem znajduję coś nowego. A czasem nic nie znajduję – tylko słucham i daję się ponieść dźwiękom. A czasem jestem przekonany, że coś znalazłem, a przy następnym przesłuchaniu okazuje się, że jednak nie, to jest inaczej. Ithra jest żywa, zmienia kształty, umyka mi. Ale czasem zostawia mnie z poczuciem, że coś zrozumiałem, że tu już byłem, że zaczynam rozumieć ten język. A następnego dnia znów słyszę ją inaczej, na co innego zwracam uwagę…

Trzeba schodzić na dół, za chwilę ruszamy dalej. Hotel opuszczam bez żalu, muzyka dobrzmiała do końca. A ja czekam na wieczór, kiedy znów będę mógł wrócić do tych dźwięków.