Sopot Jazz Festival 2018 - rozmowa z Roxy Coss

Autor: 
Marta Jundziłł

Czy uważasz się za feministkę? Jaka jest według Ciebie definicja feminizmu?

Tak, jestem Feministką. Uważam, że Feministą/ką jest każdy, kto uważa, że kobiety zasługują na równe prawa, i równe traktowanie.

Zarządzasz Organizacją Women in Jazz [Kobiety w Jazzie]. Co uważasz za jej największy sukces do tej pory?

Nie lubię porównywać ani oceniać sukcesu. Uważam, że jest wiele „sukcesów” i korzyści z jej istnienia do tej pory, i cały czas pracujemy po to, aby było ich jeszcze więcej.
Jednym z najważniejszych powodów, dla których zdecydowałam się powołać do życia tę organizację było stworzenie dla kobiet tworzących jazz miejsca, w którym mogą się nawzajem poznać, podzielić swoimi historiami, wzajemnie się wspierać. Wszystko to zdecydowanie udało nam się w dużym stopniu już osiągnąć, a cały czas pracujemy nad dalszym rozwojem i doskonaleniem.

Jestem zaskoczona niesamowitym poczuciem jedności jakiego doświadczyłam wśród kobiet naszej organizacji. Przyczyniły się do tego zarówno nasze regularne spotkania, jak i mniej oficjalne WIJO [Organizacja Kobiety w Jazzie] “Hangs” [luźne spotkania] i grupa facebookowa WIJO, wszystko to sprawiło, że jest wśród nas poczucie wspólnoty. Jednym z ważniejszych rezultatów jest też fakt,że możemy się nawzajem zatrudniać, co sprawia, że coraz więcej kobiet w jazzie regularnie pracuje.

Jedna z uczestniczek zapoczątkowała też grupę czytelniczą WIJO, gdzie dyskutujemy na temat książki Angeli Davis “Women, Race, and Class” [Kobiety, Rasa i Klasa].
Innym powodem, dla którego zdecydowałam się na stworzenie tej organizacji było sprowokowanie zmian w całej jazzowej społeczności, i te zmiany są widoczne na wiele sposobów, chociażby to, że istnienie naszej organizacji zapoczątkowało dialog i zwiększyło świadomość istnienia problemów kobiet w jazzie. To bardzo ważne, żeby przynajmniej zaakceptować, że mamy inne doświadczenia niż mężczyźni, i sprowokować rozmowę o problemach z jakimi się zderzamy. Kolejnym efektem tej zwiększonej świadomość jest to, że młode kobiety na scenie jazzowej widzą, że istnieje dla nich taka społeczność, że to jest realna opcja realizowania swoich planów jako kariery zawodowej w „prawdziwym świecie”.
Stworzyłyśmy też do tej pory wiele programów. Jednym z nich jest program WIJO Mentors [Mentorki WIJO], w którym łączymy profesjonalne kobiety jazzu (członkinie WIJO) z młodymi kobietami uczestniczącymi w uniwersyteckich programach.

Zorganizowałyśmy też z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet w marcu koncert WIJO, w którym wzięły udział jej członkinie.
Pracujemy z wieloma zewnętrznymi organizacjami w celu stworzenia bezpiecznych przestrzeni dla kobiet w jazzie, promowania kobiet-muzyków jazzowych, i ich pracy. Są to na przykład: lokalna jam session, ogólnokrajowy program radiowy, miejscowy Związek Zawodowy Muzyków i wiele innych.   Pracujemy nad nawiązaniem kontaktów z organizacjami lokalnymi, obozowymi warsztatami i innymi inicjatywami, tak aby stać się organizacją na bardziej narodową i międzynarodową skalę, zamiast izolować się wewnątrz własnej działalności. Aby lepiej poznać jaką pracę wykonujemy najlepiej odwiedzić naszą stronę internetową. W części członkowskiej jest zakładka 'Aktualne Projekty', w której jest lista wszystkiego co robimy w danym miesiącu. 

Na stronie internetowej WIJO przeczytałam, że jednym z Waszych celów jest „ przełamywanie barier i nierówności w muzyce jazzowej”. Czy kiedykolwiek poczułaś się potraktowana niesprawiedliwie z tego powodu, że jesteś kobietą? Czy zdarzyło Ci się doświadczyć dyskryminacji jako kobiecie w męskim świecie jazzu?

Absolutnie. Każda kobieta w jazzie z jaką kiedykolwiek rozmawiałam zetknęła się z pewną formą dyskryminacji, nękania or odtrącenia z powodu swojej płci. To jest podstawa naszej organizacji. Cała moja egzystencja muzyka jazzowego jest zabarwiona doświadczeniem bycia 'kobietą w jazzie'. Dokładnie każdy aspekt mojej kariery jest tym zabarwiony, począwszy od wyboru instrumentu kiedy byłam dzieckiem, poprzez czas kiedy studiowałam, aż do codziennej pracy na profesjonalnej arenie. Tak naprawdę nie chodzi o odizolowane 'incydenty' dyskryminacji czy nękania, chociaż jest ich tak wiele! Raczej o zwrócenie uwagi na to jak są częste, małe i wielkie, że ogólne doświadczenie jest tak drastycznie inne dla kobiet. Zatem, tak, 'doświadczyłam' dyskryminacji, i dalej jej doświadczam. Dlatego trzeba tę pracę kontynuować.

Co myślisz na temat parytetu w muzyce jazzowej? Czy uważasz, na przykład, że kobiety powinny mieć jakiś stały procent w zespole jazzowym?

Myślę, że równość i równa reprezentacja jest ostatecznym celem i w jazzie, i w życiu. Jednym z największych problemów w jazzie jest to, że jest tam tak mało kobiet. To cała populacja ludzi, która mogłaby przyczynić się do tej formy sztuki,  wzbogacić tę muzykę. Ostatecznie powinniśmy ujrzeć równowagę występujących kobiet i mężczyzn. To nie znaczy, że w każdym zespole powinno być pół na pół, kobiet i mężczyzn, ale wszyscy możemy się przyczynić do tego, żeby zatrudniać więcej kobiet, bo to nie stanie się z dnia na dzień, a w międzyczasie kobiety są zdecydowanie w dramatycznej mniejszości.

Zastanawiam się, jak to się dzieje, że na początku swojej edukacji w szkołach muzycznych jest więcej dziewczynek niż chłopców. Jak to możliwe, że mimo to w jazzie występują głównie mężczyźni?

Jest tak wiele odpowiedzi na to pytanie, to bardzo głęboka kwestia o złożonych przyczynach, o których mogłabym mówić cały dzień. Samo zidentyfikowanie jakie są te elementy jest częścią pracy, jaką WIJO próbuje realizować. Musimy zidentyfikować te kwestie zanim możemy je zaadresować, a w końcu przezwyciężyć.

Nie wiem jak jest w Polsce, ale nie powiedziałabym, że na początku 'większość to dziewczynki' . Z pewnością jest większa równowaga pośród młodszych uczniów. Jednak od samego początku większość 'instrumentów jazzowych', to znaczy trąbka, puzon, perkusja, gitara, kontrabas i tak dalej, nawet saksofon, są tradycyjnie uważane za 'męskie' instrumenty, więc chłopców zachęca się do ich wybierania bardziej niż dziewczynki. Jedynym wyjątkiem jest fortepian, gdzie widać większą równowagę na profesjonalnym polu.

Poza instrumentacją musimy wspomnieć o kulturze jazzu. W miarę jak student/ka wynurza się z nauki podstaw i zmierza w kierunku zawiłości jazzowych, zderza się z kulturą, która jest głęboko zakorzeniona w mizoginii. W większości muzycznych uczelni nie wykłada się na temat żadnych kobiecych modelów czy przykładów kobiecych gigantów jazzowych, poza wokalistkami, a wokalistki są tradycyjnie wyłączane z tych samych [instrumentalnych] edukacyjnych i koncertowych doświadczeń.  Poza tym wokalistki też nie są często zatrudniane czy wspominane, więc dziewczyny nie mają dostępu do występów kobiet-muzyków jazzowych na żywo. Zatem dziewczyny nie widzą kariery muzyka jazzowego jako realnej opcji. Jest pewna kultura toksycznej męskości w muzyce, która ma wpływ na każdy aspekt tego doświadczenia dla dziewczyn. Nękanie i prześladowanie jest dozwolone, zachęcane, bronione, i podtrzymywane zarówno na scenie jak i w instytucjach edukacyjnych latami. To 'męski klub'. Aspekt społeczny jest cykliczny – jeśli jest grupa ośmiu chłopaków ćwiczących razem, to oni są kumplami, praca nad muzyką jest dla nich pod względem społecznym zabawą. A samotna dziewczyna może czuć się wyobcowana, albo, że to nie jest dla niej fajne społecznie doświadczenie, w krytycznym momencie rozwoju i dorastania, kiedy społeczne doświadczenia są priorytetem. Więc jazz staje się pracą bardziej niż przyjemnością. I jeśli kontynuuje, jest na ogół jedyną dziewczyną dookoła, i to ją dodatkowo izoluje, jak również czyni otwartą na nękanie.

Typowy wiek, kiedy studenci zaczynają improwizować to ten sam wiek, kiedy dziewczyny są socjalizowane w kierunku bycia uległymi, pasywnymi, i zaczynają być wartościowane za swoją seksualność, bardziej niż intelekt, czy takie cechy jak przywództwo. Chłopcy natomiast są socjalizowani do bycia liderami, podejmowania ryzyka, bycia w centrum uwagi (grania solówek), i są nagradzani za pomysłowość, pewność siebie, ekstrawertyczną naturę, i intelekt. Wszystkie te cechy są niezbędne w rozwoju muzyka jazzowego. Wreszcie jest kwestia zatrudnienia. Kiedy nadchodzi czas zostania profesjonalnym muzykiem, to zdecydowanie kobiety są rzadziej zatrudniane. Jednym z historycznych powodów był koncept mężczyzny jako żywiciela rodziny, który 'potrzebuje' pracy, żeby ją utrzymać, podczas gdy kobieta mu tę pracę 'zabiera'.  Takie podejście nie jest już teraz tak jawne, ale tendencja dalej pokutuje. I kiedy muzycy wchodzą w dojrzałość, wielu z nich jest przyzwyczajonych do przebywania w męskim towarzystwie i źle się czują z dziewczyną w zespole, uważając, że muszą być przy niej 'grzeczni', i jest po prostu łatwiej zatrudnić swoich (męskich) znajomych. (To wywodzi się również ze społecznego elementu o którym wspominałam wcześniej). Panuje też nieporozumienie, że 'kobiety nie potrafią grać tak dobrze' jak mężczyźni, a to wpływa na to, że wielu mężczyzn i kobiet nie bierze nawet pod uwagę, czy są jakieś kobiety, które mogliby zatrudnić w swoim zespole. Jedną z najważniejszych kwestii jest przeważające podejście, że wszyscy powinniśmy się po prostu 'skupić na muzyce'. Problem z takim stwierdzeniem jest taki, że tylko ci na uprzywilejowanym miejscu mogą sobie na to pozwolić. Wszyscy inni, kobiety w tym wypadku, nie mogą uciec od bycia kobietą. „Skupienie się na muzyce” oznacza zignorowanie tego, kim się jest i z czym trzeba się zmierzyć. Zwykła praca nie wystarczy. Nie musisz być tylko tak dobrze przygotowana jak twój męski odpowiednik, ale jeszcze lepiej. Musisz też 'tolerować' złe traktowanie, nękanie i izolację. Musisz radzić sobie z dodatkowym obciążeniem reprezentowania wszystkich kobiet za każdym razem kiedy grasz. Musisz włożyć dodatkowy wysiłek w zdobycie informacji, bo jakość edukacji, którą otrzymujesz – sama informacja -  nie jest taka sama, jaką otrzymują mężczyźni. Tak samo jest z doświadczeniem występowania – kobiety mają na to o wiele mniej szans niż mężczyźni. Musisz być przygotowana na to, że nawet jeśli masz takie same kwalifikacje, ostatecznie możesz nie zostać zatrudniona z innych powodów, włącznie z aspektem społecznym.

Co się dzieje z tymi małymi dziewczynkami? Czy mają mniej talentu czy determinacji i są zbyt nieśmiałe?

Obarczasz winą dziecko. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że winę ponosi kultura i społeczeństwo, atmosfera w której ta dziewczynka jest, która sprawia, że ona się w końcu poddaje. Obarczanie odpowiedzialnością ofiarę tylko utwierdza ten problem.

Będziesz wkrótce w Polsce na Sopot Jazz Festival. Występujesz z projektem AXON, na który składają się trzy kobiety i trzech mężczyzn. Czy równość płci jest przypadkowa?

To nie ja decydowałam o składzie zespołu, więc trzeba by zapytać kuratora! Mogę natomiast powiedzieć, że to nie przypadek, że liderkami są same kobiety. Nie jestem pewna, czy próbowano zatrudnić kobiety w sekcji rytmicznej czy nie. Ale cieszę się na pracę w zrównoważonym otoczeniu!  A to, że kobiety są liderami czy frontmankami to dodatkowy bonus.

Twoja ostatnia płyta - “The Future Is Female” - jest świetna, nie tylko z powodu jakości muzyki, ale przez to, że Twoje kompozycje mają społeczne znaczenie (Mr. President, Me Too, Ode To A Generation). Bardzo to doceniam i chcę Ci podziękować za ten rodzaj artystycznej ekspresji. Dlaczego zdecydowałaś się podzielić się swoimi osobistymi skłonnościami za pomocą muzyki? Jaka jest reakcja publiczności?

Bardzo Ci dziękuję! Cieszę się, że przekaz jest usłyszany i doceniony. Myślę, że muzyka może mieć więcej siły jeśli publiczność wie dlaczego była napisana i co artysta chce przekazać. Piszę kompozycje oparte ma koncepcjach, więc lubię dzielić się nimi z publicznością. W końcu jestem wykonawcą i moja praca polega na relacji z publicznością, dzielenie się z nią swoimi doświadczeniami. Im więcej informacji jej przekażę, tym lepiej. Jazz jest jedną z wielu form ekspresji i wydaje mi się, że dodanie słów i idei do tej ekspresji pomaga czasami wzbogacić to doświadczenie. Po moim ostatnim koncercie w Nowym Jorku podeszła do mnie młoda kobieta i powiedziała, że popłakała się podczas mojego występu. Powiedziała: „Nie wiedziałam, że istnieje feministyczny jazz! Ale jestem taka szczęśliwa”. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła, poczuła się do głębi połączona z muzyką na dodatkowym poziomie.

Jak wygląda Twoja pracownia? Czy piszesz muzykę w domu? Czy masz jakieś specjalne miejsce/pokój/czas kiedy lubisz grać? Czy komponując posługujesz się jakimiś zasadami?

Mój dom to moja pracownia. Mam w domu dwa biurka i pianino, jak również wszystkie moje instrumenty. Komponuję głównie na pianinie i komputerze. A ćwiczę w salonie albo w sypialni. W Nowym Jorku nie mamy luksusu jeśli chodzi o przestrzeń. Chciałabym mieć osobne miejsce do pracy, ale jeszcze tego nie osiągnęłam. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała studio przeznaczone do muzyki i pracy. Nie mam żadnych rytuałów, każdy dzień jest dla mnie inny ponieważ jako muzyk wolnego zawodu mogę mieć koncert o każdej porze, od siódmej rano do drugiej w nocy! Staram się więc mieć priorytety, i zrobić każdego dnia to co się da, i następnego dnia zacząć od początku.

Co lubisz najbardziej w graniu na saksofonie? Czy potrafisz sobie wyobrazić granie na jakimkolwiek innym instrumencie?

Zawsze lubiłam grać na tenorze. Odczuwam go jak mój głos, czuję się z nim jak w domu. W tym momencie zdecydowanie 'słyszę' moje pomysły w tonacji Bb, co się dobrze przekłada na saksofon sopranowy albo klarnet basowy, na których też lubię grać i występować. Bardzo też lubię grać na flecie, na którym gram od liceum, i na flecie altowym, który jest w niższej tonacji, którą słyszę. Gram też na klarnecie. Gram trochę na pianinie, ale nie 'czuję' go tak jak inne instrumenty dęte, z którymi jestem połączona oddechem, i tym jak czuję wibrację w głowie, w ciele, i w powietrzu wokół. Grę na instrumentach dętych odczuwam bardziej jako mój bezpośredni 'głos', lubię też elastyczność barwy i rozmaite efekty, którą mogę za ich pomocą kreować, szczególnie na saksofonie.  W dodatku kiedy próbowałam występów grając na pianinie jako dziecko, tak się denerwowałam, że trzęsłam się za bardzo żeby grać! Z jakiegoś powodu nigdy nie było takiego problemu kiedy zaczęłam grać na saksofonie.