Sopot Jazz Festival 2018 - rozmowa z Lauren Sevian

Autor: 
Marta Jundziłł

Kiedy i dlaczego wybrałaś baryton jako swój instrument?

Kiedy byłam w ostatniej klasie liceum zaczęłam grać na zmianę, a potem całkiem się przestawiłam na studiach. Poczułam, że saksofon barytonowy doskonale do mnie pasował, to był mój prawdziwy głos.

Kiedy ćwiczyłaś na saksofonie jako nastolatka, czy kiedykolwiek wyobrażałaś sobie, że pewnego dnia będziesz profesjonalną saksofonistką?

Zawsze miałam taką nadzieję. Z początku myślałam, że będę pełno-etatowym nauczycielem, ale potem zachęcano mnie, abym poszła do konserwatorium. Wiedziałam już w wieku 16 lat, że chcę być profesjonalnym muzykiem i występować na scenie.

Roxy Coss, świetna saksofonistka, powiedziała mi ostatnio, że kobiety są rzadko zatrudniane jako muzycy. Dlaczego tak się dzieje? Co myślisz o tej dysproporcji?

Myślę, że jest wiele przyczyn, ale to co zauważyłam z biegiem lat, jest fakt, że niektórzy mężczyźni nie czują się komfortowo pracując w otoczeniu kobiet – wydaje im się, że nie mogą się zachowywać swobodnie. Myślę, że szkoda, bo w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i muzykami, wszyscy staramy się osiągnąć to samo.

Czy nam się to podoba, czy nie, świat jazzu ciągle należy do mężczyzn. Jaka jest twoja strategia przeciw dyskryminacji kobiet w edukacji jazzowej, a potem w muzycznej pracy zawodowej?

Staram się być pro-aktywna w tym co robię i w jaki sposób się prezentuję. Obecnie dyryguję żeńską orkiestrą licealną w  Jazz at Lincoln Center. Uważam, że ta mentalność „męskiego klubu” zaczyna się bardzo wcześnie, w szkole. Jeśli młode kobiety będą widzieć inne kobiety występujące i wykładające, zachęci je to również do podążania tą drogą. Ważne jest też, aby umieszczać występujące kobiety na wyższych stanowiskach władzy na uniwersytetach. Podkreślam też, że zawsze trzeba doskonalić swój warsztat  artystyczny, bo koniec końców, tego nam nikt nie odbierze.

Czy wydaje ci się, że w ostatnich latach nastąpiła zmiana stosunku mężczyzn do kobiet w świecie jazzu? Co się zmieniło?

Rzeczywiście wydaje mi się, że nastąpiło znaczne przesunięcie, widzę coraz więcej kobiet instrumentalistek występujących jako liderki na głównych festiwalach jazzowych i otrzymujących rezydencje. Coraz więcej też promuje się wyłącznie kobiecych projektów jazzowych.

Ostatnio, z LSAT wygrałaś Made In New York Jazz Competition. To bardzo nowoczesny, wysoce technologiczny konkurs. Co myślisz o tej formule? Czy pierwsza wygrana pomoże ci w przyszłych planach? Jakie one są? Co ta pierwsza wygrana dla ciebie tak naprawdę znaczy?

Myślę, że każda wygrana w konkursie jest pomocna w eksponowaniu się i promowaniu swojego nazwiska. Wygranie każdego konkursu to zaszczyt. Pomaga też w nawiązywaniu nowych kontaktów i występowaniu z nowymi muzykami.

Twoja ostatnia płyta „Bliss” była oparta na twoich własnych kompozycjach. Proszę, pomóż dziennikarzom i powiedz nam jak byś określiła styl twoich utworów?

Modern, ale straight ahead jazz. Są w mojej muzyce elementy swingu, hard bopu, contemporary, i wpływy hip hopu też.

Wydanie drugiego albumu zajęło ci prawie dziesięć lat. Czemu tak długo?

Miałam duże życiowe zmiany i osobiste powody, żeby czekać tak długo. Komponowanie materiału na płytę zajmuje mi też bardzo dużo czasu. Były takie dwa lata, podczas których prawie wcale nie pisałam.

Zaprosiłaś na „Bliss” Alexę Tarantino (byłą członkinię LSAT). Powiedz proszę o waszej współpracy i przyjaźni.

Zaprzyjaźniłam się z Alexą kiedy występowałyśmy razem w Diva Orchestra (podczas tego samego występu zaprzyjaźniłam się też z Roxy!)  Wszystkie doskonale do siebie pasowałyśmy, muzycznie i personalnie. Zawsze podobał mi się dźwięk altu i barytonu razem, i zawsze grając wspólnie tak świetnie się bawimy, że postanowiłyśmy stworzyć LSAT (nasze wspólne inicjały). Ona stała się jedną z moich najlepszych przyjaciółek.

Widziałam na twoim Facebooku, że biegasz? Dlaczego lubisz ten sport? Czy bieganie ma coś wspólnego z graniem na saksofonie?

Bieganie jest jednym ze sposobów na uwalnianie stresu, poza tym lubię wyzwania. Z pewnością są paralele pomiędzy bieganiem i muzyką, oba wymagają dyscypliny.  Dobra forma i zdrowie pomaga lepiej grać, i wspiera mnie na trasie, gdzie nie zawsze jest siłownia, ale zawsze można gdzieś pobiegać.