Wishes

Autor: 
Barnaba Siegel
Kochi (Masabumi Kikuchi)
Wydawca: 
East Wind
Dystrybutor: 
East Wind
Data wydania: 
17.02.2015
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Masabumi Kikuchi – instr. klawiszowe; Terumasa Hino – trąbka, przeszkadzajki; Steve Grosman – saksofony, Dave Liebman – saksofony, flet; Reggie Lucas – gitara; Anthony Jackson – bas; Al Foster – perkusja; Mtume – conga;

Masabumi Kikuchi, Terumasa Hino i cała plejada muzyków prosto ze stajni Milesa. W poprzednich recenzjach podśmiewałem się z usilnego dążenia Japońskich muzyków do wyraźnego kopiowania stworzonych przez Davisa wzorców. Tym razem oddaję jednak pełne honory. Ekipie z dwóch stron świata wyszła muzyka Milesem inspirowana, ale na wskroś oryginalna i ciekawa.

Powodem, dla którego człowiek nagle zaczyna interesować się muzyką z odległego, egzotycznego kontynentu, nie jest oczywiście poszukiwanie samych znajomych elementów. Myśląc „Turcja”, „Indie” czy „Japonia” mamy na pewno w myśli pewne tropy kulturowe, proste dźwiękowe skojarzenia. Sięgając po płyty z tego regionu na pewno liczymy, że gdzieś tam ten ichni folk będzie się przewijał. Cieszę się, że zrozumiał to klawiszowiec Masabumi Kikuchi, zaliczający się do czołówki japońskich pianistów. W trwającym ponad 5 minut wstępie do rozpoczynającego albumu utworu „Auroral Flare” można usłyszeć i dźwięki czterostrunowej biwy, mającej w brzmienie sporo wspólnego z arabskimi odpowiednikami, i przepięknie psychodeliczny nokturn, prowadzony przez dęciaki – niby na milesowską modłę, ale bez nachalnych odniesień. W głównej części 13-minutowego kawałka zostajemy pochłonięci przez kosmiczny jam, gdzie Grossman, Liebman i Hino rozkręcają się się w idealny sposób – wszyscy grają szalenie intensywnie, ale nikogo nie dopada plaga popisywania się.

 

Przepięknie zwodniczy jest tytuł „Caribbean Blue”. Mamy rok 1976. To czas, w którym praktycznie wszyscy pozwalali sobie na leciutkie kawałki na modłę kalipso czy inne prościutkie rozwiązania, mająca gdzieś tam w tle cel wejścia na listy przebojów. Niepokojące organy, suchy, całkiem nie funkowo grający bas i w końcu godne Hubbarda solo pokazują nam inny odcień Karaibów od tego, którego się spodziewaliśmy. Stronę A oryginalnego winyla kończy już jawnie odwołujący się do Milesa i Hancocka „La Moca Estra Dormindo” - mroczny, powolny, ale przy tym równie kojący, co epickie „He Loved Him Madly”.

Druga część płyty to kontynuacja kosmicznych eksploracji. Jeszcze bardziej spowolnione niż poprzednik „Pacific Hushes” niestety wydaje się już bardziej ciągnięciem na siłę poprzednich wątków, zaczyna doskwierać brak odrobiny urozmaicenia czy czadu. To drugie przychodzi w końcu w „Electric Ephemeron”, wyraźnie inspirowanym „Jackiem Johnsonem” Milesa. Na koniec delikatna koda „Alone” i ponownie świetny warsztat trębacza Terumasy Hino.

 

„Wishes” to album, który znakomicie się zaczyna, ale jednak trochę za bardzo wchodzi w pewną konwencję, z której kolejne utwory nie potrafią uciec. Z drugiej strony zaproszeni do nowojorskiego studia muzycy wykonali wzorową robotę. Udało się utrzymać i świetny poziom improwizacji, i jednak ten specyficzny klimat muzyki „Księcia Ciemności”, którego jakoś prawie nikt nie chciał kontynuować. Może właśnie z powodu zgubności konwencji?

 

1. Auroral Flare; 2. Caribbean Blue; 3. Caribbean Blue; 4. Pacific Hushes; 5. Electric Ephemeron; 6. Alone