The Orchestrion Project

Autor: 
Kajetan Prochyra
Pat Metheny
Wydawca: 
Nonesuch
Data wydania: 
11.02.2013
Dystrybutor: 
Warner Music Poland
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Pat Metheny: Guitar and Orchestrionics (piano, marimba, vibraphone, orchestra bells, basses, guitarbots, percussion, cymbals and drums, blown bottles, and other custom fabricated acoustic mechanical instruments), Robotic Angeli Guitar

Wbrew pozorom chyba nie jest łatwo być Patem Metheny. Choć 20 nagród Grammy na półce, sława i chwałę jednego z największych gitarzystów w historii muzyki zaliczyć można do plusów egzystencji długowłosego wirtuoza - to z drugiej strony muzyk ten imał się już tak wielu ścieżek, że właściwie ciężko znaleźć taką, która pozostała dla niego jeszcze do odkrycia. Zaczęło się od trio, potem legendarne Pat Metheny Group, nagrania z Ornettem Colemanem, interpretacje muzyki Steve'a Reicha, współpraca z Joni Mitchell, Davidem Bowie, Charliem Hadenem, Jimem Hallem, Bradem Mehldauem, Chrisem Potterem... Dyskografią mógłby ten chłopak z Missouri obdzielić spokojnie kilkunastu innych, nienajgorszych artystów. W 2010 roku Metheny pokazał światu coś nowego Orchestrion - przedsięwzięcie, które odmienić miało oblicze recitalu solo: zespół połączonych ze sobą, mechanicznych instrumentów, którymi sterować może jeden człowiek. Niespełna 3 lata później Metheny powraca z nową odsłoną tego przedsięwzięcia - dwupłytowym albumem koncertowym - "The Orchestrion Project".

Jak sam mówił nam niedawno w wywiadzie: Kiedy ogłosiłem, że chcę zrealizować takie przedsięwzięcie trasa i nagranie płyty było już zaplanowane - a ja nie miałem jeszcze pewności czy to w ogóle zadziała. Według planu miałem mieć 3 miesiące na to by nauczyć sie grać i napisać muzykę. Poszczególne części Orchestrionu wykonywali różni konstruktorzy. Ich cechą wspólną było jednak to, że żaden nie dotrzymał obiecanego terminu. Gdy wreszcie wszystkie elementy trafiły do mojego domu zostało mi około 2 miesięcy pracy. Praktycznie nie zostało już czasu na sen. Ale udało się. Kiedy album był już gotowy przyszła kolej na trasę koncertową, a to wymagało zupełnie odrębnego przygotowania. Ten etap był jednak całkiem przyjemny. Rozstawiliśmy Orchestrion w kościele na Greenpointcie. Jeździłem tam codziennie na 10-12 godzin i sprawdzałem jak mogę zagrać na tym koncert. Dopiero wtedy miałem rzeczywiście okazję poćwiczyć na instrumencie. [...] Rozwijając ten projekt na koncertach pojawiło się bardzo wiele nowych pomysłów i rozwiązań, dlatego bardzo się cieszę, że mogłem zarejestrować także album koncertowy. Oczywiście z pierwszej płyty Orchestrionu też jestem zadowolony - to były pierwsze kroki. Nowa płyta została nagrana podczas ostatniego koncertu trasy. Mogłem wtedy grać zarówno skomponowany materiał jak i improwizować.

Wraz z "The Orchestrion Project" otrzymujemy więc dojrzałą, rozwinietą formę tego muzycznego eksperymentu - projektu, który niejako z założenia ma dwie strony: tę widowiskową, niezwykłą, spektakularną czy wręcz wyczynową: "czegoś takiego jeszcze nie widzieliście!" - oraz tę muzyczną: rzeczywistą zawartość 86 płyty Pata Metheny. 

Wśród pomieszczonych na dwóch płytach 13 utworów znalazły się wszystkie kompozycje zamknięte na płycie "Orchestrion", improwizacje oraz utwory znane doskonale z wcześniejszych nagrań, takie jak "Antonia", "80/81-Broadway Blues" czy "Tell Her You Saw Me". Choć nie byłem raczej entuzjastą poprzedniej odsłony tego przedsięwzięcia, ta płyta budzi we moją dziwną sympatię... Z jednej strony to dokumentacja cokolwiek by rzecz spektakularnej muzycznej i inżynieryjnej instalacji artystycznej, z którą Metheny objechał pół świata, grając przeszło 100 koncertów. Jak mówi sam Metheny: "Prawie nikt nie potrafi patrzeć na mnie kiedy gram i powstrzymać się od śmiechu - bo to po prostu bardzo zabawnie wygląda. Powiem więcej: to cholernie śmieszne. A gdy muzyka zaczyna się naprawdę rozkręcać wydaje się to wprost niewiarygodne."

Z drugiej zaś "The Orchestrion Project" to trochę wielki zbiór "drobiażdżków" - wyjątkowych nagrań z archiwum Metheny'ego. Nikt bowiem nie twierdzi (mam nadzieję), że Pat postanowił zastąpić żywych muzyków robotami - że wyrolował kolegów i zabił muzykę. Byłoby chyba nawet nie wskazane by "'Antonia' z maszyny" brzmiała lepiej bez perkusjonaliów Nany Vasconcelosa i Paula Wertico czy muzyków London Symphonic Orchestra. Po co to więc robić? Bo można - i w przypadku Metheny'ego i nieustannie wysoko ustawianej przez niego muzycznej poprzeczki argument ten wydaje mi się zadowalający. 

CD 1: 1. Improvisation #1; 2. Antonia; 3. Entry Point; 4. Expansion; 5. Improvisation #2; 6. 80/81-Broadway Blues; 7. Orchestrion CD 2: 1. Soul Search; 2. Spirit of the Air; 3. Stranger in Town;4. Sueno Con Mexico;  5. Tell Her You Saw Me; 6. Unity Village