Tomasz Bura: Kategorycznie zabronili mi grać jazzu

Autor: 
Marta Jundziłł
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Pewnego słonecznego, czerwcowego dnia Tomasz Bura opowiedział mi o swojej debiutanckiej płycie Ritual, życiu muzyka w Wielkiej Brytanii i o tym, jak klasyczne wykształcenie wpływa na granie i postrzeganie jazzu.

Opowiedz proszę o inspiracjach, podczas tworzenia materiału na Ritual.

Płyta Ritual jest w 90 procentach improwizowana. Materiał, a raczej inspiracje zbierały się we mnie od wielu lat. Sam album jednak powstał bardzo spontanicznie. W trakcie przerwy podczas nagrań do Tear the Roof Off usiadłem przy fortepianie. Reszta zespołu Schmidt Electric poszła na obiad.  Poprosiłem akustyka by nagrywał wszystko co zagram. Fortepian brzmiał pięknie. Tak powstało 45 minut wyjątkowego materiału. Wszystko zostało zarejestrowane live. Bez poprawek. Dokładnie tak, jak czułem to w tamtej chwili.

Co z trasą promującą album? Gdzie można będzie Cię posłuchać?

Postaram się podać daty gdy tylko wszystko będzie potwierdzone. Koniec roku będzie obfity w koncerty. Mam nadzieje, że uda mi się również wystąpić w Polsce.

Dlaczego zdecydowałeś się na nagranie solowego albumu?

Dla pianistów gra solowa jest dość naturalną sytuacją.  Od młodych lat jesteśmy szkoleni przez szkoły klasyczne na solistów. Fortepian jest instrumentem wręcz do tego stworzonym. Wciąż słucham sporo muzyki fortepianowej. Chopin, Scriabin, Mozart, Prokofiev to dla mnie ogromne inspiracje. Na pewno nie jest to mój ostatni solowy album.

 

Caravan to jedyny cover na płycie Ritual. Duke Ellington to dla Ciebie artysta szczególny?

Na pewno jest artystą szalenie ważnym, jednak w tym kontekście chodziło raczej o kompozycje. Zakochałem się w tym utworze, już dawno temu i zawsze z przyjemnością do niego wracam. Daje on sporo swobody dla wykonawcy. Za każdym razem można go grać inaczej, a sama melodia nigdy mi się nie nudzi.

Jesteś związany z projektem Schmidt Electric, który cieszy się wśród polskiej publiczności coraz większą popularnością. Czy w związku z tym planujesz powrót do Polski?

Rzeczywiście koncertujemy co raz częściej i mamy już publiczność, która regularnie przychodzi na nasze koncerty.  Kiedyś, po koncercie przyszła do mnie kobieta ze zdjęciem swojego syna, który trzymał naszą płytę. Podobno na okrągło jej słucha. To wyjątkowe uczucie gdy inspirujemy młode osoby, które jeszcze bardzo naturalnie podchodzą do muzyki. Zawsze, z niecierpliwością czekam na kolejną trasę. Każde spotkanie z muzykami ze Schmidt Electric, jest dla nas wspaniałym przeżyciem. Pewnie również dlatego, że nie mamy okazji widywać się tak często. Na tę chwilę jednak jestem bardzo zajęty w Anglii. Promuję tutaj swój zespół i występuję z wieloma innymi artystami. Kilku z nich zaprosiłem na płytę Tear the Roof Off. Mieszkam w Londynie od 4 lat i zdążyłem się zadomowić. To świetne miasto, pełne perspektyw. Nie wykluczam powrotu do Polski, ale jeszcze nie dziś.

Czym różni się życie muzyka w Polsce, od życia muzyka w Wielkiej Brytanii?

Kiedy chodzisz po ulicach Londynu łatwo natknąć się na ludzi takich jak: Jimi Page, Sting, czy John Mclaughlin. Kilka dni temu w klubie Ronnie Scotts pojawiła się Lady Gaga, kilka miesięcy temu Stevie Wonder, Roy Hargrove, Prince. Podczas każdego koncertu, w tym klubie jest okazja na poznanie swoich idoli. Udało mi się tam zagrać przed Arturo Sandovalem, Michaelem Camilo, a kiedyś podczas koncertu widziałem gdzieś wśród publiczności Leszka Możdżera. Okazuje się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Kariera międzynarodowa staje się dużo bardziej dostępna, choćby i z racji języka angielskiego. Oczywiście jest też ogromna konkurencja, dlatego trzeba naprawdę ciężko pracować i mieć na siebie pomysł. 

Piotr Schmidt stwierdził, że dogadujecie się ze sobą jak bracia. W czym tkwi tajemnica, waszej udanej współpracy?

Zdecydowanie poczucie humoru, dystans do świata i ludzi, a także podobne spojrzenie na wiele spraw muzycznych i pozamuzycznych. Potrafimy godzinami dyskutować na przeróżne tematy. Bardzo cenię sobie jego pracowitość i wysiłek, który włada we wszystko co robi. Zawsze ma wizję i nie widzi problemów, tam gdzie ich nie ma. To bardzo inspirujący człowiek, dobry przyjaciel i świetny muzyk. Pracujemy ze sobą od prawie 5 lat. Obaj jesteśmy osobami, które potrafią słuchać i zrozumieć inny punkt widzenia zachowując przy tym swoje zdanie.

 

Jak wielu pianistów jazzowych, zaczynałeś od muzyki klasycznej. Co sądzisz o wprowadzeniu muzyki rozrywkowej do państwowych szkół muzycznych w Polsce? Czy jazz wymaga pewnej dojrzałości wykonawczej, czy może warto dawać dzieciakom szansę wyboru rodzaju, wykonywanej muzyki od najmłodszych lat?

Wybór i tak mają.  Jeżeli ktoś chce nad sobą pracować, to i tak będzie to robił.  W ukryciu czy nie, będzie szukać swojego muzycznego języka. W szkole muzycznej mieliśmy genialny fortepian Steinwaya. Niestety tylko jeden naprawdę dobry. Pozwalali mi na nim ćwiczyć, ale kategorycznie zabronili mi grać jazzu. Absurd... Czekałem tylko, aż dyrekcja uda się do domu żeby móc choć na chwilę pograć własne kompozycje i trochę poimprowizować. Na pewno nie można negować uczniów, którzy z miłości do muzyki szukają nowych rozwiązań.  Niekoniecznie musi to być jazz. Przecież improwizacja to bardzo szeroki temat. Nauczyciele powinni zachęcać do każdego rodzaju aktywności muzycznej. To bardzo ograniczające, gdy bez nut "muzycy" boja się dotknąć swoich instrumentów. Przy odpowiedniej znajomości harmonii i instrumentu granie Bacha, Mozarta staje się dużo bardziej oczywiste, ma sens i można dużo szybciej zapamiętywać całe utwory. Działa to też, w drugą stronę. Ciężko wyobrazić mi sobie jak bym grał, gdyby nie klasyczne wyksztalcenie. Technika, ilość możliwości artykulacyjnych i sam sposób  w jaki słyszę dziś muzykę to w wielu procentach  zasługa obcowania z klasykami. Sam Chopin, Rachmaninov, Mozart i inni kompozytorzy klasyczni byli świetnymi improwizatorami. Nie zapominajmy, ze improwizacja to nie tylko jazz, a znajomość swojego instrumentu powinna być podstawa dla muzyka.

Siadając do fortepianu grasz jeszcze czasem klasyków?

Na pewno słucham więcej, niż gram. Sporo czasu zajmuje mi kompozycja i praca nad improwizacją. Grałem muzykę klasyczną przez ok. 14 lat. Zawsze ciężko było mi się do tego zabrać. Chciałem improwizować, komponować. Często jak tylko pomyliłem się w graniu z nut, od razu próbowałem coś z tego stworzyć.  Inspirowały mnie błędy,  chciałem samemu komponować i zmieniać to, co było już napisane. Dopiero, gdy zrezygnowałem z Akademii Muzycznej w Katowicach i nikt nie kazał mi już ćwiczyć tych utworów zacząłem odkrywać większość kompozycji, historie muzyki i kompozytorów. Doceniałem to wcześniej,  jak najbardziej, ale chyba mam charakter buntownika, który zawsze każe mi znaleźć swoją oryginalną drogę, niezależnie co inni o tym myślą.

 

Z kim, z polskich muzyków chciałbyś współpracować w przyszłości?

Miałem okazję współpracować z wieloma świetnymi muzykami w Polsce. Dzięki Schmidt Electric wciąż mam taką szansę. Poza stałym składem (Piotr Schmidt, Michał Kapczuk, Sebastian Kuchczyński) często pojawiali się znakomici goście: Wojciech Myrczek, Michał Barański, Andrzej Święs i wielu innych. W Polsce jest mnóstwo wybitnych muzyków, ale tak naprawdę nie zależy mi do końca na tym, żeby odhaczyć pewne nazwiska ze swojej listy. Chcę po prostu grać dobra muzykę. Nie raz już przekonałem się, że reputacja muzyków nie do końca łączy się z tym, czego ja od nich oczekuję. Myślę,  że czas jeszcze pokaże z kim będę mieć przyjemność wystąpić na jednej scenie. W Polsce mamy kilku rewelacyjnych pianistów. Może tym razem będzie to duet? Mam wiele pomysłów w swojej w głowie. Póki co, będę promować płytę Ritual. Jesień zapowiada się bardzo pracowicie. Mam nadzieję, że uda mi się również wystąpić w Polsce z moim autorskim kwartetem. 

 

Tomasz Bura - Ritual live (SJ Records) by Jazzariumpl on Mixcloud