Significant Time w Klubie Ucho

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
Monika Cichocka

Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że niebawem Trójmiasto zaroi się od specjalistów w zakresie skandynawskiej muzyki jazzowej. Nawet ten spośród koncertowych bywalców który  jeszcze miesiąc temu nie kojarzył Szwecji czy Norwegii z czymkolwiek, u schyłku tej jesieni przemieni się w znawcę w zakresie tamtejszego jazzu, ponieważ najazd grup zza Bałtyku przekroczył w październiku wszelkie dopuszczalne normy. Nie ma w tym jednak nic niewłaściwego, ponieważ poziom artystyczny tych występów za każdym razem czyni je co najmniej interesującymi. Wczoraj wieczorem w gdyńskim klubie Ucho wystąpiła norweska grupa Significant Time.

Na pierwszy rzut oka Significant Time stanowi klasyczny (żeby nie powiedzieć szeregowy) jazzowy skład, jednak dość szybko okazuje się, że kryje on wiele niespodzianek i to na kilku poziomach. Poczynając od tych niewielkich i zgoła niezamierzonych, nominalny kwartet pierwszy koncert polskiej trasy zagrał jako trio (kontrabasiście nie udało się na czas do Gdyni dotrzeć) przez co publiczność miała możliwość zobaczenia go w niecodziennej sytuacji. „Dziwnie się gra bez basisty” - rzuciła ze sceny wokalistka Signe Irene Time (tak tak, w nazwie bandu nie chodzi o żaden domniemany istotnej wagi czas tudzież inne równie „dobrze brzmiące”, ale nic nie znaczące kwiatki językowe, tylko właśnie o nazwisko wokalistki!). Osobowość i osobliwość Signe Irene Time – dobrodziejstwo a zarazem „dramat” pozostałych muzyków, którzy na wstępie przegrywają z nią w walce o uwagę widza - stanowi zresztą o wyjątkowości zespołu ze Stavanger.

Naturalność i swoista wdzięczna niedbałość, z jaką Signe Irene wyśpiewuje swe połamane improwizowane wokalizy (do których wykonywania słowa niektórych utworów wydawały się być tylko pretekstem) w połączeniu z nieco chropawą, z grubsza ciosaną grą pianisty Øyvinda Dale'a wytworzyły tego wieczoru w Uchu klimat intymny, a jednocześnie zupełnie pozbawiony męczącej sztampowości, która tak razi przy występach innych jazzowych grup „typu kawiarnianego”. Significant Time, choć wciąż mówimy o estetyce jazzowej, znacznie bliżej do punk-kabaretowej energii a'la Amanda Palmer i jej Dresden Dolls, tym bardziej, że kompozycje – prawie wyłącznie autorskie! -  potrafią nabrać dynamiki i rozimprowizować się w bardzo szybkim tempie. Owa niepoprawność ich autorskiego ujęcia idiomu wokalnej kameralistyki jazzowej jest w dużym stopniu urzekająca, a ponieważ w repertuarze Significant Time znalazły się utwory o różnych odcieniach stylistycznych – od ballad  po swing (singlowe niemal, żywe Nichols and Dimes), zebrani w gdyńskim Uchu słuchacze nie mogli narzekać na nudę. Niestety ze względu na brak kontrabasu grupa zmuszona była do niejakiego lawirowania i okrojenia setlisty, tak więc występ zakończył się dość szybko.

„We're Out Of Tunes” - przepraszająco tłumaczył się pianista, nim zdecydowali się na bis zagrać Nichols and Dimes po raz drugi.
Reasumując, był to bardzo miły wieczór, potwierdzający, że warto zaufać Sax Clubowi i wpaść do Gdyni nawet w środku tygodnia. Significant Time, już w pełnym składzie, będzie zaś można zobaczyć jezszcze w następujących miejscach:

27.10 Aleksandrów Kujawski, klub Fado
29.10 Toruń, Klub Od Nowa
31.10 Koszalin, BeWuA
2.11 Poznań, Blue Note Jazz Club
3.11 Warszawa, Klub Tygmont
5,6.11 Kraków, Piec Art
8.11 Gliwice, Śląski Jazz Club