Sacrum Profanum dzień 4: Muzyka dla muzykologów?

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Wojciech Wandzel, wandzelphoto.com

W zeszłym roku organizatorom festiwalu Sacrum Profanum udała się rzecz niezwykła: z monografii amerykańskiego minimalizmu uczynili spektakularne, multimedialne, popkulturowe (w jak najlepszym sensie tego słowa) wydarzenie. Z okazji jubileuszowej, dziesiątej edycji festiwalu, poprzeczkę postawili sobie jeszcze wyżej, tematem przewodnim czyniąc muzykę polską. Jak powszechnie wiadomo, najtrudniej jest opowiadać o sobie.

W środowy wieczór w krakowskim Teatrze Łaźnia Nowa odbył się koncert muzyki Cezarego Duchnowskiego. Wrocławski kompozytor, twórca muzyki elektronicznej to poniekąd "nasz człowiek" - orędownik muzyki improwizowanej (niedawno mieliśmy okazję słuchać go w Warszawie w trio z Adamem Bałdychem (skrzypkiem ze wszechmiar jazzowym) i wiolonczelistą Andrzejem Bauerem, w ramach praskiego festiwalu Fre3jazz Days (link http://jazzarium.pl/przeczytaj/relacje/czekamy-na-suplement-relacja-z-3-dnia-festiwalu-fre3jazzdays) . Duchnowski od improwizacji nie stroni także we własnych kompozycjach. Jego narzędziem, instrumentem jest komputer i generowane przezeń dźwięki, struktury, faktury i kontrasty.

Podczas wczorajszego koncertu odbyła się premiera kompozycji Duchnowskiego pt. "i.", rozpisanej na rozbudowaną elektronikę i orkiestrę. Kompozytorowi towarzyszyli na scenie Igor Boxx - producent, autor albumu "Breslau" oraz 1/2 zespołu Skalpel oraz  koloński zespół musikFabrik.

Duchnowski tak opisywał swój utwór i jego genezę: "Utwór dla zespołu i to projekt na grupy instrumentów i pewną szczególną syntezę: i - i, o - 1, 0. Input output. Wejście i wyjście, wszechobecny binarny system. Ingerencja, interpretacja, interakcja, integracja. Oświecenie, oportunizm, opętanie, uogólnienie. Projekt podejmie kolejną próbę koegzystencji form czystych i skrajnych; próbę zbrukania czystości tych form; próbę sformalizowania pomiędzy i “jak gdyby a jednak; próbę wejścia w rejony abstrakcji, aproksymacji, artystycznej prawdy, rzeczywistej nieprawdy. Nie wiem czy w ogóle jest to możliwe ale na pewno warto spróbować”.

Po koncercie kołaczą w głowie wątpliwości czy aby napewno warto było podejmować to wyzwanie.

W pierwszej części utworu, podczas gdy członkowie musikFabrik pojedynczo wchodzili na scenę, za dwóch konsolet snuły się intrygujące dźwiękowe warstwy: słychać było kroki, szumy, szmery, strzępki tonów traydycyjnych, akustycznych instrumentów, przeplecione robotycznym, krótkim motywem, wyjętym jakby z  pierwszych, 8bitowe gier komputerowych. Niestety w kolejnych częściach wszelka komunikatywność muzyki stała się najwyraźniej cechą skrajnie nieporządaną. Po około 30 minutach kompozycja Duchnowskiego zaczęła sprawiać fizyczny ból a jako słuchacz czułem się pozostawiony absolutnie samemu sobie - i swojemu zegarkowi, mierzącemu czas pozostały do końca koncertu.

Gęstość muzycznego ściegu poszczególnych części, połączona z banalnie prostotą strukturą całego utworu - elektronika; orkiestra; solo instrumentalisty zaburzane przez elektronikę; elektronika; orkiestra; solo innego instrumentalisty i ich kolejny "pojedynek" elektro-akustyczny; znów elektronika o znów orkiestra - nużyły. Nie pomógła ani realizacja dźwięku w systemie dookólnym ani specyficzna choreografia członków musikFabrik, którzy w trakcie gry kolejno wystawali i odchodzili na bok sceny by ustąpić miejsca członkom innej sekcji zespołu.

Prawdobnie improwizowane sola - fagotu, feltu poprzecznego i zestawu perkusyjnego - zbudowane były ze skrawków dźwięków, oddechow, muzycznych powidoków. Kolejnych instrumentalistów zagłuszała brutalnie elektronika. O co chodziło? O walkę świata akustycznej natury z robotycznymi, zimnymi, komputerowymi demonami?

Dyrygent wstał do pulpitu dopiero w połowie utworu. Czemu dopiero wtedy? Po co? W finale klarnecista Carli Rosman zaczął wznosić zwierzęce okrzyki. I co z tego? Być może wykształceni muzykolodzy znają odpowiedzi na te pytania - lub wydają im się one bezzasadne. Może dla nich "i." było w pełni zrozumiałe a dzięki temu ciekawe. Czy jednak muzyka powinna być komunikatywna tylko dla muzykologów - jak Ziemia dla ziemniaków?

Podczas ubiegłorocznej edycji Sacrum Profanum dobitnie pokazano, że mniej może znaczyć więcej. Wczorajszy koncert, mimo wielości środków znaczył dla mnie, niestety bardzo niewiele.

Dziś o 20:00 w Teatrze Łaźnia Nowa odbędzie się koncert monograficzny jednej z najwiekszych gwiazd młodego pokolenia polskiej muzyki współczesnej - Agaty Zubel. Artystce towarzyszyć bedzie orkiestra Klangforum Wien, pod baututą Clementa Powera. W sobotę, na finał festiwalu Sacrum Profanum Kronos Quartet, Skalpel oraz DJ Food, DJ Vadim, King Cannibal oraz Grasscut wykonają muzykę Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, Witolda Lutosławskiego oraz Wojciecha Kilara w ramach koncertu Polish Icons. W niedzielę i w poniedziałek Kronos Quartet spotka się po raz pierwszy w historii swych licznych kolaboracji z zespołem Sigur Ros.