EGG3 w Gdyńskim Uchu - mocne otwarcie jazzowego października w Trójmieście -

Autor: 
Piotr Rudnicki

Październikowy program wydarzeń okołojazzowych w Trójmieście jest w tym roku wypełniony koncertami grup skandynawskich. Dzieje się tak głównie za sprawą festiwalu Jazz Jantar, który gościł będzie szeroką gamę muzyków z północnego półwyspu, ale nikt się chyba nie spodziewał, że ów skandynawski miesiąc prawdziwie mocnym uderzeniem rozpocznie gdyńskie Ucho, na którego scenie w ramach Sax Clubu wystąpiła formacja EGG3.

Prawdę rzekłszy zupełnie nie miałem pojęcia, czego oczekiwać po tym występie. Zespół jest u nas praktycznie nieznany, jego pierwsza polska trasa koncertowa rozpoczęła się raptem 24 godziny wcześniej, a i dyskografia obejmuje zaledwie jedną płytę. Szybko okazało się, że moje obawy były zupełnie nieuzasadnione. Już otwierający, solowy występ zaprzyjaźnionego z EGG3 free jazzowego perkusisty Brage Tørmænena był naprawdę obiecujący, ale to, co stało się później zaskoczyło zebranych całkowicie. Lubię takie momenty, kiedy na scenie pojawia się ktoś zupełnie nowy, i zaczyna grać rzeczy niebywałe – jakby powiedział teatralnie przecierając oczy ze zdziwienia juror telewizyjnego talent show. Do muzyki EGG3 blichtr branży rozrywkowej srebrnego ekranu zupełnie jednak nie przystaje. Choć radość ze wspólnego grania widoczna była na pierwszy rzut oka, nie ma tu mowy o wygłupach typu cyrkowego. „Istnieją zespoły które starają się brzmieć dziwnie, i te naprawdę nieobliczalne. EGG3 z pewnością zaliczają się do tej drugiej kategorii” - pisał o ich muzyce recenzent Jazzwise Magazine. Opinię tę wyraził co prawda w kontekście płyty „Butcher's Red”, ale w przypadku występów na żywo owo szaleństwo zyskuje na sile i ekspresji. Nie można nie przyznać mu racji – muzyka norweskiego tria jest mocno brzmiąca i nieokrzesana, a jednocześnie udaje jej się unikać niepotrzebnego, utrudniającego odbiór chaosu.

Niełatwą do jasnego określenia stylistykę kompozycji zespołu można nazwać mianem trash-punk jazzu, zanurzonego w stonerowym, zadymionym klimacie i choć za podstawę najczęściej przyjmują one prosty, złożony z kilku riffów motyw gitarowy, to liczba zmian tempa i przejść między rozmaitymi muzycznymi światami (w obrębie jednego utworu) jest imponująca. Mimo znacznego skomplikowania wielokrotnie złożonych utworów miało się wrażenie, że całość przebiega naturalnie i bynajmniej nie jest zbudowana z próżnej chęci sowizdrzalskich popisów nawet w momentach, gdy niektóre przejścia istotnie brzmiały niczym z cyrkowej areny. Brzmienie EGG3 było soczyste i głębokie, w dużej mierze dzięki znakomitej grze saksofonisty barytonowego Inge Breisteina (obsługującego też elektronikę), który w porozumieniu i z powodzeniem gonił kolejne melodyjne podkłady serwowane przez gitarę Vidara Schanche, a także potrafił popisać się siłą wyrazu przypominającą Matsa Gustafssona (szczególne oklaski za genialną solówkę!).

W trakcie koncertu niewiele było chwil na złapanie oddechu. Zespół nieczęsto ucieka się do budowania ulotnych przestrzeni, choć w środku jednego z utworów usłyszeliśmy także senną, bulwarową partię okraszoną samplowanymi kwestiami filmowymi. Nacisk postawiony jest zdecydowanie na moc oraz gęste, rytmiczne brzmienie, dużo głębsze i bardziej „serio” niż np. wpisany w notce promocyjnej zespołu jako kontekst Mr. Bungle. Mimo pewnych punktów stycznych nie dajcie się zwieść - norweska siła zdecydowanie wygrywa z kalifornijską zgrywą! Istnieje uzasadniona nadzieja, że zespół z tak klasowym repertuarem wyjedzie z Polski bogatszy o grono zwolenników i wróci tu nie raz. Gorąco polecam odwiedzenie jednego z kolejnych koncertów ich polskiej trasy!   

Daty następnych występów EGG3:

5.10 - Koszalin - Pub Graal
7.10 - Włocławek - Czarny Spichrz
9.10 - Szczecin - Free Blues Club
10.10 - Poznań - Blue Note Jazz Club
11.10 - Toruń - Klub NRD
12.10 - Bydgoszcz - Mózg
13.10 - Warszawa - Skwer