Ways Of Time

Autor: 
Paweł Baranowski
Yosuke Yamashita
Wydawca: 
Verve
Data wydania: 
12.12.1995
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Yosuke Yamashita – piano; Cecil McBee – bass; Pheeroan akLaff – drums; Joe Lovano - tenor sax; Tim Berne - alto & baritone sax

Nie wiem czym jest powodowane, że jedne płyty przechodzą bez echa, a inne są hołubione, w zasadzie nie wiedzieć czemu. Nie będę się powtarzał, że w moim przekonaniu np. Wynton Marsalis jest postacią co najmniej bardzo przereklamowaną, ale faktem jest, że każda jego płyta staje się bestsellerem. Yosuke Yamashita to natomiast ta druga kategoria muzyków - przechodzących bez echa.

Oddać należy sprawiedliwość, że od jakiegoś czasu, od nagrywania Yamashity dla Verve niemalże każda jego płyta jest recenzowana. Faktem jest również, że są pośród chyba 50 jego płyt i lepsze i gorsze - te nagrywane z New York Trio zasługują zwykle na najwyższe uznanie zwłaszcza, gdy do podstawowego składu (Yamashita, Cecil McBee i Pheeroan akLaff) dołączają saksofoniści. Są dwie płyty, właśnie w takim składzie, które szczególnie cenię: "Kurdish Dance" i recenzowana. Tu gra dwu saksofonistów, choć w zasadzie nie są oni wykorzystywani łącznie. Saksofoniści to nie byle jacy - na tenorze zagrywa Joe Lovano, czy już kiedyś wspominałem, że należy on do mych ulubieńców? Na tej płycie jest wspaniały. Jego sola żarliwe jak za najlepszych lat kwartetu Scofielda.

Logiczne z jednej strony, ale zakręcone z drugiej. Lovano jest mistrzem swego instrumentu. Jest także mistrzem łączenia tradycji spod znaku - czy ja wiem, może i nawet takich tuzów jak Webster czy Hawkins - z frytowymi odjazdami. Oj jak ja to lubię. A na tej płycie Lovano tego nie szczędzi. Niezgorzej wychodzi Tim Berne, obecnie chyba najlepszy współczesny barytonista (wliczywszy w to Jamesa Cartera, którego wszyscy obwieszczają za geniusza - no cóż, Anglicy ze stoicką flegmą mawiają no comments, starożytni rzymianie: de gustibus non disputandum est - a ja tam wolę Berna) i równie fachowy, a może nawet bardziej alcista.

Berne ma za sobą chyba jeszcze więcej grania frytów niż Lovano i słychać to także na tej płycie. Jedynie w jednym utworze - "Acupunctura" - Berne i Lovano grają razem i jest to m.in. z tego powodu najlepszy chyba kawałek na płycie. Rewelacja, choć w sumie nic nowego, a patenty kompozytorskie i wykonawcze Yamashity znane są z jego wcześniejszych płyt, jak choćby ze wspomnianej "Kurdish Dance". Oprócz tego utworu, każdy z saksofonistów gra jeszcze w dwu innych, a reszta materiału to już nowojorskie trio Yamashity. Nie ukrywam, że jestem już trochę znudzony triami fortepianowymi w jazzie, ale Yamashita raczej do mnie przemawia. Ma swój nieprzewidywalny sposób gry wywodzący się gdzieś od Monka, który pielęgnuje na każdej płycie (chyba, że właśnie mu się przypomina klasyczne wykształcenie - wówczas bywa nieznośny jak np. w "Bolerze" Ravela zagranym na którejś z płyt).

Na tej płycie jest w odpowiedni sposób zakręcony. Jego sola (ale i podkład - trudno zresztą mówić, by były to jakieś harmonie, akordy podgrywane soliście) zdawać by się mogło nie mają jakiegoś ściśle określonego porządku i widocznego końca. Pianistyka Yamashity kojarzy mi się nie tylko z Monkiem, ale i z Cecilem Taylorem, choć może bardziej uporządkowana to jednak pokrewna właśnie w ekspresji, perkusyjnym traktowaniu klawiatury, czy rozwoju improwizacji, granej wprawdzie jeszcze poszczególnymi dźwiękami (czy nawet akordami), ale brzmiącymi jak taylerowskie klastery. Nie wspomniałem nic o sekcji. Ale cóż mówić o takich wyjadaczach jak C. McBee i akLaff. Ten pierwszy od lat już penetruje muzykę, jeśli nie wprost free jazzową, to w jakiejś mierze (jak ta płyta) z muzyki tej czerpiącej. AkLaff, no cóż - znajomy perkusista jest pełen uznania. Ja też.

Piękna płyta dla miłośników jazzu, którym znudził się mainstream, czy jakkolwiek by nie został nazwany jazz głównego nurtu Polskiego Radia. Znów można mieć trochę żalu do mass mediów, że tak wspaniałe nagrania przechodzą obok nas niezauważane; wprawdzie jak twierdzi Robert Buczek od wielu lat każdy może kupić płytę w sklepie, a zależy to jedynie od posiadanej gotówki, jednakże Robercie - trzeba wiedzieć co wybierać i niestety nie pomoże w owym wybieraniu nic, oprócz uszu i gustu nabywcy. Gust ten jednak przede wszystkim kształtowany jest przez przekaz audio a nie słowo pisane.

1. Picasso; 2. Chiasma; 3. Bansrikana; 4. Another Dawn; 5. Acupunctura; 6. Mina's Second Theme; 7. Music Land; 8. Communication