Sevastopolis

Autor: 
Jan Błaszczak
Wovoka
Wydawca: 
LADO ABC
Data wydania: 
09.02.2015
Dystrybutor: 
Lado ABC
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Raphael Rogiński - gitary, Paweł Szpura - perkusja, Ola Rzepka - instr. klawiszowe, Mewa Chabiera - wokal

Na swoim drugim albumie Wovoka kontynuuje wątek restaurowania i opowiadania na nowo tradycji afroamerykańskiego południa. Robi to bardzo dobrze. Być może – zbyt dobrze.

Trudno o bardziej polityczny tytuł w 2015 roku, a jednak nowa płyta Wovoki nie nawiązuje przecież do dramatycznych wydarzeń na Ukrainie. Być może grupa Raphela Rogińskiego i Mewy Chabiery puszcza po prostu oko, daje znać, że swojej wyprawy w przeszłość dokonuje przy pełnej świadomości współczesności. Jeśli bowiem „Metropolis” Fritza Langa było opowieścią o przyszłości, to „Sevastopolis” warszawskiego zespołu jest wyprawą do korzeni. Do trzewi korzennego, czarnego bluesa. To wędrówka pełna miłości do tradycji, a przy tym niepozbawiona przecież autorskiego charakteru. Wovoka to nie grupa rekonstrukcyjna, a jej album pokazuje, że teksty afroamerykańskich mistrzów bezdroży nie straciły wcale na swojej sile.

Sama idea sięgania po bluesowe korzenie Ameryki przez muzyków niekojarzonych na co dzień z tym stylem przypomina mi trochę tryptyk United States of America wydane  przed dwoma laty przez wytwórnię Bołt. Z tą różnicą, że tamte (udane skądinąd) nagrania skupiały się na historii tej muzyki, były w pewnym sensie opowieścią o opowieści. Wovoka zdaje się bazować raczej na emocjach, które płyną z samych tekstów, choć pewnie nie bez znaczenia pozostaje kontekst ich powstania – ciężka fizyczna praca, niewolnictwo i nadzieje pokładane w muzyce jako przepustce do lepszego świata.

Kompozycje napisane przez Wovokę odchodzą trochę od bluesowego korzenia. Przede wszystkim dużo to psychodelicznych brzmień kojarzących się z nagraniami takich grup jak The Doors (organy w „Black Ghost”). Uwagę zwraca także gęsta, potężnie brzmiąca perkusja Pawła Szpury (ostatnie koncerty Lotto przekonują mnie, że najlepiej czuje się on w repertuarze zahaczającym o rockowy idiom) oraz afrykańskie akcenty w gitarowych partiach Rogińskiego. Gwiazdą pozostaje jednak Mewa Chabiera, której pełny głos charakteryzuje dość niski ton i ogromna siła rażenia. Ten wokal jest z jednej strony porywający, gdy zespół zapomina się w psychodelicznym transie („Dat Lonesome Stream”), choć z drugiej strony za bardzo narzuca się w momentach spokojniejszych (zwrotki „God Will Never Change”). I to jest być może najpoważniejszy (jedyny?) zarzut wobec „Sevastopolis” – bogato zaaranżowany, producencko wypolerowany i zaśpiewany z chirurgiczną precyzją, traci trochę ducha tych prostych, amatorsko zrealizowanych, a przecież wciąż przejmujących oryginałów. 

1) Black Ghost, 2) God Will Never Change, 3) Death Don't Have No Mercy, 4) You Gonna Need Somebody, 5) Born To Die, 6) Hard Times Killing Floor, 7) Dat Lonesome Stream, 8) It Serves Me Right To Suffer