Crossroads Unseen
To było, jak dobrze pamiętam pięć lat temu kiedy pierwszy raz trafiła w moje ręce płyta nowego zespołu amerykańskiego skrzypka, chińskiego pochodzenia Jasona Kao Hwanga. Album ów nosił tytuł Edge. W składzie grupy oprócz lidera grał Taylor Ho Bynum – prawdziwie znakomity trębacz mający już na swoim koncie prace w roli lider, ale także rekomendacje od samego Anthony’ego Braxton, w sekcji rytmicznej zaś, znany i ceniony w kręgach miłośników muzyki free kontrabasista Ken Filliano oraz najmniej z całej czwórki rozpoznany, perkusista Andrew Drury. Olśniony tym nagraniem, nie raz zastanawiałem się czy zespół przetrwa, czy nie okaże się tylko chwilową efemerydą będącą tak naprawdę wyrafinowaną, ale jednak tylko ozdobą jazzowej sceny, która odejdzie w zapomnienie nie dlatego, że coś nie tak było z jej muzyką, ale dlatego, że nie dotrwa do następnej płyty.
Aby się o tym przekonać wcale nie potrzeba było długo czekać. Co prawda już nie dla Asian Improv, ale dla innej równie niewielkiej i równie szanowanej oficyny wydawniczej Innova Records, w niecały rok później grupa wydała kolejny album „Stories Before Within”. I on i jego poprzednik zostały docenione przez jazzową krytykę. Wymieniano je na listach najlepszych płyt, pisały o nich nie tylko branżowe czasopisma. Sprawa wydawał się prosta oto mamy zespół, na którego kolejne działania artystyczne można czekać z wypiekami na twarzy. Pojawiać się zaczęły również pierwsze próby sprowadzenia formacji do Polski. Niestety nie zwieńczone sukcesem.
Ku mojemu smutkowi grupa nie dość, że nie pojawiała się na koncertach, to jeszcze zmilkła. Na kolejne jej nagranie trzeba było poczekać aż do tego roku. Cztery lata to na tyle długo, by odżyły stare obawy sprzed lat. A tym czasem mamy wiadomość podwójnie dobrą. Bo nie dość, że nowa płyta „Crossroads Unseen” to jeszcze trzykoncertowa trasa po Polsce. Zanim więc wybierzecie się do Poznania, Katowic czy Krakowa na własne uszy i czy doświadczyć siły i wyobraźni drzemiącej w Edge proponuję także sięgnąć po płytę. Tak na marginesie będzie ona podczas tej trasy promowana.
„Crossroad Unseen” wydaje się albumem będącym kontynuacją zamierzeń ujawnionych już przy płycie debiutanckiej. Oto więc mamy z jednej strony muzykę bogatą pod względem tekstury, nie tylko free jazzową (zresztą ten rodzaj nomenklatury dotyczy zupełnie innego rodzaju grania), ale również dostrzegającą istnienie w swojej orbicie muzyki współczesnej. W naturalny sposób żywi się ona improwizacją i płonie wyrafinowanymi brzmieniami. Choć grający ją muzycy pozwalają sobie na wiele swobody, to tak naprawdę nie mogę oprzeć się wrażeniu, panuje w niej swoisty rodzaj starannego uporządkowania. A może to nie tylko kwestia kompozycji, ale także znakomitej dyscypliny improwizatorskiej jej twórców, którzy jakimś cudem potrafią nie ulec pokusie zagrania wszystkiego na raz i zatracenia się w informacyjnym hałasie, co nader często jest udziałem twórców z tego obszaru stylistycznego. Jakkolwiek by nie było w efekcie otrzymujemy ujętą w pięć obszernych kompozycji nie tyle suitę, ile muzyczną opowieść o tym jak wiele wiele niewidocznych skrzyżowań stylistycznych i komunikacyjnych może kryć muzyka, o ile grana jest z pasją, świadomością, ogromną wiedzą i płomiennym żarem. Nie wiem czy „Crossroads Unseen”, podobnie jak poprzedniczki także doczeka się na świecie stosownych wyróżnień. Dla mnie, w moim prywatnym rankingu, jest ich warta bez dwóch zdań i zasługuje na więcej niż „płytę tygodnia”. Co jednak ważniejsze jest również w moim odczuciu potwierdzeniem, że Edge to wyśmienity ansambl, który potrafi jak huragan przetoczyć się przez wrażliwość słuchacza i nie pozostawić po sobie zniszczeń, a odkryć wypełnioną świeżym powietrzem przestrzeń. A to nie zdarza się często.
Elemental Determination; The Path Around the House; Transients; Crossroads Unseen; One Day
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.