Marcin Olak Poczytalny - Jak się znaleźć? - poradnik dla początkujących.

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Zgubić się jest dość łatwo, z tym większość z nas sobie radzi. Wystarczy iść gdzieś, gdzie nie jesteśmy wszystkiego pewni, gdzie nie znamy terenu. To może być las. Albo parking w centrum handlowym. Albo mniej dosłownie – jakaś zupełnie nieznana dziedzina. Sztuki, nauki. Czegokolwiek. W zasadzie wystarczy chwila nieuwagi. A, trochę odwagi też się przyda, trzeba przecież zejść z utartego, bezpiecznego szlaku…  Zresztą nie wiem, może to gubienie się wcale nie jest takie proste?

Jakby nie było, czasem warto się trochę pogubić – rozglądamy się wtedy uważniej, szukamy jakichś znaków, punktów odniesienia. Czasem znajdujemy, czasem sami musimy je stworzyć. Ale najfajniejsze jest to, że potem możemy się odnaleźć.

Z pogubieniem warto nauczyć się obchodzić, a to chyba wcale nie jest takie oczywiste. Myślę, że nie warto udawać, że nad wszystkim panujemy, jeśli tak nie jest. Ja wolę delektować się niepewnością, zawieszeniem. Tak, to może nie jest najbardziej komfortowa sytuacja – ale ile stwarza możliwości! Ile nowych perspektyw!

To, co się dzieje teraz jest modelową wprost sytuacją, w której można się dokumentnie pogubić. Zmienia się absolutnie wszystko. Dosłowne i namacalne przenosi się w świat wirtualny, pielęgnowane w zasadzie od zawsze rytuały codzienności zostają zawieszone do odwołania. Informacje – oczywiście sprzeczne, agresywne, niepewne – okazuję się być nie aż tak istotne. W zasadzie są zbędne. Kupujemy mniej, żyjemy jakby ciut wolniej, ale przecież nie mniej intensywnie. Zmiany… Nawet nie próbuję podtrzymywać iluzji, że coś jest ogarnięte, pewne, stabilne. Raczej nie jest. Za to ilu nowych rzeczy mogę spróbować!

Skoro już wiem, że jestem pogubiony, to chyba czas najwyższy na to, by się znaleźć. Mi bardzo pomaga uważność. Patrzę na siebie, na ludzi i rzeczy, które mnie otaczają. Staram się nie trzymać nazbyt kurczowo dogmatów sprzed epidemii, wolę skupiać się na faktach. Coś jest istotne – bo trwa, bo znajduję na to czas. Coś innego nie. Może kiedyś uważałem to za istotne, ale teraz po prostu wypadło z grafiku. I nie mam wrażenia, żebym coś stracił. To porządkuje postrzeganie siebie i świata, a to chyba jest podstawowe… Właśnie w takim zagubieniu najłatwiej mi jest skomunikować się ze sobą samym, najuważniej próbuję komunikować się ze światem… Ten moment odnajdowania się jest naprawdę fajny.

Myślę, że jeśli ktoś słuchał muzyki improwizowanej, to chyba ma łatwiej. Albo nawet szerzej – jeśli ktoś lubił poznawać nowe dźwięki czy odkrywać nowych artystów, to teraz ma dużo łatwiej. Wśród dźwięków łatwo się zgubić, a potem można odnajdywać się we w miarę bezpieczny sposób na wiele różnych sposobów. Można to wszystko przećwiczyć, krok po kroku. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem „Electric Counterpoint”. Oczekiwałem czegoś zupełnie innego, spodziewałem się zupełnie innej opowieści. Na tej samej płycie był jeszcze „Different Trains”, kolejne zaskoczenie. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się odnaleźć, żeby znaleźć w sobie przestrzeń na takie dźwięki. I nagle się okazało, że wolę być zaskakiwany, że wolę odkrywać niż z góry wszystko wiedzieć.

Nie, to jednak nie będzie poradnik, chyba nie da się sensownie doradzić wszystkim, jak mają się odnajdować. Dla mnie kluczowy jest moment pogodzenia się z pogubieniem, z niepewnością. Reszta dzieje się sama. Zresztą nie chcę odnajdywać się nazbyt skutecznie. Niepewność, zaskoczenie, zmiany – to jest po prostu fajne… Ale na pewno można to zrobić zupełnie inaczej. To też jest fajne.

No tak, czasy izolacji, zaraza; pogubienie w zasadzie mamy teraz na porządku dziennym… Sięgam po płytę z kompozycjami Reicha? Tak, żeby sobie przypomnieć, dlaczego czasem wolę się pogubić, niż być w pełni i całkowicie odnaleziony.